niedziela, 19 października 2014

Rozdział 18

*Oczami Laury*
-No hej! Wchodźcie-powiedziałam z uśmiechem na ustach otwierając drzwi przyjaciołom.
-Co tak długo?-spytał Riker z udawanym zdziwieniem, ale po chwili się zaśmiał. Ta... Mi do śmiechu nie jest. nadal mam przed oczami twarz Rossa znajdująca się zdecydowanie zbyt blisko mojej.
-Jak tam Ross?-spytał Rocky wchodząc do salonu, gdzie obecnie znajdował się mój przyjaciel.
-A dobrze, wiesz. Jak na rzazie czuję się lepiej-odpowiedział Ross kierując słowa do autora pytania. Po chwili dostałam sms-a. Był od mojej koleżanki. Szybko go odczytałam i aż oczy mi wyszły na wierzch.
-Lau? Coś się stało?-podeszła do mnie Delly.
-Nie. To znaczy tak. To znaczy... Przyjaciółka zaproponowała mi wyjazd do Londynu. Podobno jakiś znany producent chciałby, abym nagrała parę kawałków z ich nowym zespołem, albo wystąpiła w którymś z teledysków-powiedziałam wciąż nie dowierzając.
-A kiedy masz jechać?-spytał lekko załamany Ross, natomiast Delly właśnie mnie przytulała z radości.
-Za 4 dni. Super, co nie?-uśmiechnęłam się szeroko.
-Ta... Bardzo-wyczułam ironię w jego głosie.
-Coś nie tak?-spytałam podchodząc do niego.
-Nie, nic... Tylko... Myślałem, że nadal będziesz się mną zajmować.
-Uwierz mi, że chciałabym, ale jest to trochę skomplikowane... Wiesz, że bardzo mi na ty zależy... A poza tym, ty już jesteś wystarczająco zdrowy, że bez mojej pomocy sobie poradzisz-powiedziałam lekko oburzona.
-Tak uważasz?-spytał patrząc na mnie zszokowany.
-Owszem. A jak nie znajdziesz sobie inną pielęgniarkę.
-Ty myślisz, że to takie proste-powiedział cicho nie patrząc mi w oczy. Całe rodzeństwo Rossa przyglądało się z zaciekawieniem danej sytuacji. Spojrzałam na niego, po czym zamknęłam mocno oczy i powiedziałam:
-Przepraszam, ale to dla mnie szansa. A ty powinieneś to zrozumieć-po czym wstałam z kanapy i podeszłam do moich przyjaciół:
-Kawy czy herbaty?
*Oczami Rossa*
Nie mogę uwierzyć w to, że postanowiła mnie zostawić i wyjechać. Ona niczego nie rozumie... A myślałem, że to, że prawie się pocałowaliśmy, to coś znaczyło! Przecież... Chodzi o to, że... Ona jest moim powietrzem, gdzie nawet chwili bez niej nie wytrzymam...
-Zrobisz mi melisę?-spytałem krzycząc do niej.
-Melisę? Przecież ty jej nie...-nie dokończyła, bo jej przerwałem.
-Ale teraz mam na nią ochotę. To zrobisz mi?-spytałem lekko podenerwowany. Podniosła i ciśnienie na samą myśl o jej wyjeździe. Nie dopuszczę do tego...
-Jak sobie książę życzy!-odpowiedziała z lekką ironią w głosie, po czym słyszałem jak do czajnika elektrycznego wlewa wodę. Mam tego wszystkiego dosyć. Przecież ona nie może mnie zostawić. Ona jest całym moim światem!
-Ross braciszku, co się dzieje?-Ryd przyszła do mnie i objęła ramieniem.
-Nic... Po prostu na samą myśl o jej wyjeździe... Nie czułaś nigdy czegoś takiego, że wiesz, że zaraz zabraknie ci bliskiej osoby?
-Zakochałeś się, co?-spytała patrząc na mnie.
-Nie. Po prostu przywiązałem się do niej. To źle?-spytałem.
-Nie powinieneś za bardzo się przywiązywać do osób, co do których nie jesteś pewien. Poza tym chyba pierwszy raz się zakochałeś. Uważam, że Lau jest super dziewczyną i oddaną przyjaciółką, ale czy ona odwzajemnia twoje uczucia?
-A czy ja miałem wpływ na to, że się w niej zabujam? Wszystko dookoła przypomina ją. Perfumy w sklepie - jej perfumy. Szampony - zapach jej włosów. Każdą dziewczynę porównuję z nią. Wcześniej taki nie byłem...
-Gdybyś wcześniej nie był takim bad boyem, to może nie zakochałbyś się w Lau, a może ona zauważyłaby w tobie obiekt westchnień, a nie człowieka, który zalicza pierwszą lepszą panienkę-powiedziała lekko poirytowana.
-Przecież wiesz, że z nimi nie spałem!-krzyknąłem najciszej jak potrafię.
-Wiem. Ale się z nimi całowałeś. Ale jakby ktoś tak patrzył z boku, to rzeczywiście mógł sobie za dużo pomyśleć. A może Lau chcesz po prostu zaliczyć, co? Mimo, że jesteś moim bratem, zależy mi na Lau i proszę cię - nie skrzywdź jej-powiedziała po czym poszła do kuchni.
- Nigdy jej nie skrzywdzę, nie ją, to jest chyba miłość mojego życia. - w salonie pojawiła się, Lau, oby tego nie słyszała.
- Lau, proszę nie wyjeżdżaj. - mówiłem sobie w głowie.
- Hej, ludzie parę tygodni temu napisałam piosenkę, chcielibyście jej posłuchać? - zapytała. Oh, jej anielskiego głosu zawsze.
- Tak, tak, tak! - krzynąłem. Czemu? Jaki ja głupi. Laura uśmiechnęła się do mnie. Uśmiechnęła się, do mnie? Czujecie to?
- Okej. - brunetka usiadła do pianina i powoli zaczęła grać, a po chwili, z jej ust zaczęły wydobywać się słowa.

Żyłam z diabłami i aniołami, aniołami, aniołami
 zdałam sobie sprawę, że ty i ja jesteśmy w tej samej łodzi,
 w samej łodzi,
 tak Zabija mnie, jak mnie kochasz,
 wtedy ty wytnij mnie, zrobię to samo
 Żyliśmy jak anioły i diabły, diabły
 Kocham ból nie chcę żyć bez niego
 dlaczego więc staram się
doprowadzasz mnie do szaleństwa
 teraz krzyczymy tylko po to by zobaczyć kto jest głośniejszy
 dlaczego więc staram się masz mnie jak
 na na na na
 Na na na na na
Na na na na na
 oooo tak
- Na razie mam tyle. I jak? - uśmiechnęła się uroczo.
- Lau, to było piękne. - Delly podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
Może, to lepiej jak pojedzie. Nie chce żeby wyjeżdżała, ale chcę by spełniła swoje marzenia.
Tak bardzo nie chcę by wyjeżdżała.



Wracamy z kolejnym rozdziałem. WOOT WOOT! I Jak podoba się? Huehuehue ;3. Tutaj piosenka ktora spiewala Lau. Pierwszą część pisała Aby, ja drugą. Czekamy na opinie. ;3
Ariana Grande - Why Try.
A no właśnie dedykujemy rozdział
Patce Cher i Pinki :3 xx.

piątek, 10 października 2014

Rozdział 17

Oczami Laury
 Od tamtego czasu minął jakiś tydzień. Ja i Ross dogadujemy się świetnie. I w końcu zmieniliśmy status na ,,przyjaciele". Od tamtego czasu również Ross nie wspominał mi nic o swoich uczuciach, a moje zaczynają słabnąć. Chyba byłam nim tylko zauroczona. I przypuszczam, że rzekome uczucia Rossa do mnie to też bylo tylko zauroczenie. Nie przekraczamy bariery przyjaźni i z tym nam dobrze. A co do samego Rossa i jego zdrowia... No cóż... Polepsza się! Żebra prawie mu się zrosły, a za 2 tygodnie zdejmują mu gips z ręki. Tylko na łuku brwiowym nadal ma plaster. Czasem jeszcze otwiera mu się ta rana i leci mu krew, ale ma cudowną pielęgniarkę. Tak, to ja!
 -Nie podoba mi się ten film-stwierdził ze znudzeniem Ross.
 -Ale on jest super! Nawet nie wiesz, ile razy go oglądałam!-powiedziałam z entuzjazmem.
-Jejku! Ale on mnie się nie podoba. Gościu wchodzi do kantora myśląc, że jest w banku? A dalej to co? Nic nie rozumiem!-powiedział i skrzyżował ręce na klatce piersiowej jak małe dziecko.
 -Daj spokój! Akcja dopiero się rozkręca! Teraz będzie moment, gdzie go złapią w kinie na ,,Epoce Lodowcowej", a potem zaprzyjaźni się z takim jednym gangsterem!
-Z twoich ust to brzmi ciekawiej-powiedział do mnie i wrócił do oglądania filmu pt. ,,Przyjaciel Gangstera". Film przezabawny. Francuzi są przekomiczni.
-Co teraz robim?-spytał Ross. 
-Przecież dziś przychodzi twoje rodzeństwo i moja siostra.
 -Jeju! Zapomniałem. Długo ich tu nie było.
 -No. Jakieś dwa dni. Szmat czasu-zaśmiałam się. Przewrócił teatralnie oczami. 
-Co robimy przez ten czas?-spytał i rozsiadł się wygodniej na sofie, tym samym zabierając mi kawałek miejsca. 
-Jest 18:00, za pół godziny przychodzą goście, a ty możesz mi pomóc w przygotowaniach. Poza tym zabierasz mi miejsce! Posuń się! 
-Bo?-spytał i jeszcze bardziej się przybliżył.
 -Złośliwiec!-krzyknęłam ze śmiechem i wstałam idąc do kuchni. Zabrałam się za przyżądzanie lemoniady. Pierw zaczęłam kroić cytryny. Po chwili usłyszałam kroki mojego przyjaciela, udającego się do kuchni.
 -Co mam zrobić? -Wstaw w czajniku wodę -powiedziałam i wskazałam palcem na czajnik elektryczny.
 -To wszystko?-spytał zdziwiony.
-Poszukaj przekąsek w szafkach. Powinny być. Wczoraj je kupiłam.
-Co konkretnie?-oczy mu się zaświeciły. Ross uwielbia przekąski. A najbardziej chipsy o smaku ser-szynka. -Otwórz 3 szafkę-powiedziałam ze śmiechem. Jak torpeda podbiegł do wspomnianej szafki i rzucił głośno: ,,Kupiłaś!".
-Tak, kupiłam-powiedziałam ze śmiechem nadal krojąc cytryny. Ross szybko podbiegł do mnie, prawą, nie złamaną ręką objął mnie i przyciągnął do siebie, tak, jakby mnie tulił, po czy poszedł do salonu jeść chipsy.
-A ja?-spytałam z wyrzutem. -Kupisz se następną paczkę. Kochana jesteś!-krzyknął jeszcze. Po raz kolejny się zaśmiałam. I co ja z nim mam? Poszłam do niego i się na niego rzuciłam, od razu zaczęłam się mimowolnie śmiać.
- Ey, to moje chipsy!   - krzyknęłam z śmiechcem i rzuciłam się na niego.
- Teraz już moje. - powiedział z dumą. Przewróciłam oczami.
-Nie no, żartuje weź je sobie. - odpowiedziałam. Nawet nie zauważyłam że leże na blondynie. Ross patrzał na mnie jak na obrazek. Może on wciąż mnie bardzo lubi w ten sposób. Hmm, a ja? Jestem niezdecydowana, ehh.
Kiedy na niego spojrzałam, od razu się uśmiechnęłam. Zauważyłam, że blondyn się do mnie przybliża. O kurcze, i co teraz? Czy ja tego chcę? Chyba tak. Ale dlaczego? Kocham go chyba. Byliśmy coraz bliżej siebie, mam wszystko w nosie niech się dzieje co chce, być może jest to chłopak z którym spędzę reszte swojego życia. Mieliśmy się już pocałować, ale zadzwonił dzwonek od drzwi, to znaczy że rodzeństwo Ross'a przyszło. Ciekawe co by się jeszcze ciekawego stało gdyby ich nie było...





BAAAAAAARDZO ALE TO BAAAAARDZO CHCÉ PRZEPROSIĆ WAS ZA TAKĄ DUŻĄ PRZERWĘ. TOTALNIE STRACIŁAM WENĘ, PO DRUGIE ABI POWRÓCIŁA :D.
MAMY NADZIEJE ŻE NAS NIE OPUŚCILIŚCIE, BO WTEDY BEDZIEMY MEGA SMUTNE. STRASZNIE WAS KOCHAMY. - RYBA XDD, - ABI.
KOMENTUJESZ-MOTYWUJES. :*