wtorek, 16 grudnia 2014

NOWY BLOG!!!

Tutaj Ryba,  chciałabym wam ogłosić, że założyłam bloga,  o Rossie i Lau oczywiscie. Jeśli ktoś oglądał tajemnice domu anubisa to wię już o co chodzi.  Fabula jest historyczna Tak myślę,  ale spokojnie nie zanudze was. Będzie dużo śmiesznych momentów.  Zapraszam do komentowania,  obserwowania i wspierania mnie:D. Już się boję waszych opini co do bloga!  ❤http://sheismagicandmychosen.blogspot.com/



środa, 10 grudnia 2014

Zapraszam na bloga!

Serdecznie Zapraszam, na bloga mojego i przyjaciółki o naszym życiu, opisujemy tam ciekawe dni z naszego życia, mam nadzieję, że wpadniecie, zaobserwujecie i po komentujecie :D.
LINK : http://paulinaijulia.blogspot.com/



niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 20

*Oczami Laury*
(...) Sama nie wiem czemu, ale oddałam pocałunek. Po chwili jednak oprzytomniałam i przerażona sama swoją reakcją złapałam torbę i zostawiłam oszołomionego Rossa samego w pokoju i wybiegłam.
Po drodze zadzwoniłam do mojej koleżanki.
-Halo?-spytałam.
-Laura?
-Tak to ja. Mam pytanie. Czy można przełożyć samolot na ,,za chwilkę"?-spytałam lekko zaniepokojona, że mi odmówi.
-Jasne, nie ma sprawy. Ale aż tak ci się śpieszy?-spytała.
-Żebyś wiedziała nawet jak bardzo-powiedziałam i czekałam na jej reakcję.
-Czekaj chwilkę...-czekałam aż odpowie mi, kiedy mam samolot.
-Za pół godziny masz samolot. Wyrobisz się?-spytała.
-Tak. Będziesz czekała?-spytałam.
-No jasne. To do zobaczenia skarbie!-krzyknęła i rozłączyła się. Raz dwa znalazłam taksówkę i odjechałam. Teraz liczyło się tylko to, by Ross mnie nie znalazł. Nie potrafiłabym mu teraz spojrzeć w oczy...
*Oczami Rossa*
Co ja najlepszego zrobiłem! Po co ja ją całowałem? Gdybym tego nie zrobił na bank by nie uciekła! Po co ja z moimi uczuciami wyskoczyłem? Jaki ja jestem głupi. Teraz mogę ją stracić na zawsze. Dziwne, że wybiegła ze SWOJEGO domu i nie zamknęła go. Ale ma zapasowy kluczyk zawsze na lodówce, więc z tym nie będzie problemu. Mam jeszcze trochę czasu, więc myślę, że jeżeli się postaram, to mam jeszcze szansę, aby namówić ją do zostania w L.A.
Po chwili już miałem obmyślony plan.
Tak więc zamknąłem jej dom i pobiegłem do kwieciarni, kupić jej duży bukiet róż. Skoczyłem jeszcze do jubilera i poprosiłem o jakiś łańcuszek. Akurat był z literką ,,L". Kupiłem więc te rzeczy. Postanowiłem jeszcze tylko dowiedzieć się, gdzie może obecnie przebywać i kiedy ma samolot.
<Godzinę później>
Dostałem się do budynku, w którym pracuje ta jej cała koleżanka. Ta sama co załatwiła jej wyjazd do Londynu.
-Przepraszam, nie wie pani gdzie spotkam Alice Newmoon?-spytałem.
-Pani Alice wyjechała-odpowiedziała recepcjonistka.
-Jak to?-spytałem.
-No... Jakieś pół godziny temu wyjechała do Londynu razem z nową gwiazdą, którą mają wypromować-odpowiedziała mi kobieta.
-A wie pani, czy ta gwiazda to Laura Marano?-spytałem z nadzieją, że może ta kobieta się myli.
-Tak, to ona. A zna ją pan?-spytała kobieta.
-Tak... A może mi pani powiedzieć, gdzie teraz są? W jakim budynku? Na jakiej dzielnicy? Cokolwiek?-spytałem.
-Niestety nie mogę udzielać takich informacji. Nawet nie powinnam panu mówić o tym, co to za gwiazda. Już za dużo powiedziałam. Przepraszam, ale mam takie procedury-powiedziała lekko smutna kobieta.
-W takim razie dziękuję i do widzenia-powiedziałem załamany i wróciłem do domu. Kiedy dotarłem, rzuciłem się na łóżko, oczy robiły mi się mokre, czy ja płacze?  Największy podrywacz, bez uczuć płacze. Nie mogę tego pojąć, teraz już wiem, co to znaczy uczucie,  ona zmieniła moje całe życie. Dlaczego pojechała? Nie rozumiem.
Do mojego pokoju weszła Dells.
- Ross, pozycz.... Co się stało?! - spytała  z troską i podeszła do mnie mocno mnie tuląc.
- Lau, pojechała.
- Naprawdę się zakochałeś... - szepnęła.
- Jak widać. Nie mogę bez niej zyc , Rydel. Co ja mam zrobić? Nie wytzymam bez niej tyle. - czułem się okropnie.
- Jak to co?! Jedź do niej, jak kochasz to jedź. Jak ona kocha to cię nie zostawi tam w Londynie samego. Nie siedz tak, tylko pakuj się i jedź do niej i szukaj. - skończyła.
- Wiesz co? Masz rację, zrobię to. Polece tam jeszcze dzisiaj. - odpowiedziałem z pewnością.
- Ross..
- Tak? - spojrzałem na siostrę pytającym wzrokiem.
- Tylko się ogarnij. Chyba nie chcesz żeby
Lau zobaczyła twoje czerwone oczy, co nie? - odparła.
- Racja. Dzięki Ryd. Za wszystko. - przytuliłem ja. - A teraz wybacz idę się pakować. - rzuciłem i zacząłem przygotowania.


Heeeey aniołki xx. Witamyyy again. XD
Przybywamy z rozdziałem. Woo hooo XD
Mamy nadzieję że się spodobał choć trochę. : ) rozdział był by w tamtym tygodniu, ale nie miałam czasu. Zawalona nauką bylam , buuuuu!!!! Zawiodlam was, przepraszam. :(  następny mamy nadzieje ze juz wkrótce. Do napisania misiaki xx komentujcie to strasznie motywuje.
Dedykujemy ten rozdział wszystkim naszym kochanym czytelnikom.
Love ya! :*:*:*:*:*:*:*:*:*.
1 część pisała Abi a ja of course Ryba drugą :D
~ Ryba XDD ~ Abi.



czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 19

Kolejny dzień i godziny z Lau, bo już niedługo wyjeżdża. Co ja mam zrobić by nie pojechała, no co?! Ale nie chcę by była nieszczęśliwa. Jestem rozdarty, uhhh.
Nie wiem już co myśleć. Jak pojedzie to może tam poznać jakiegoś innego faceta i o mnie zapomni. O co to to, nie. Do tego nie dopuszczę.
*Oczami Laury*
Powoli się pakowałam do wyjazdu.
Uhh, przecież nie chcę jechać i ich wszystkich tu zostawić, a szczególnie Ross'a. Mógł by zrobić ten pierwszy krok jeśli mu na mnie zależy, czy w ogóle mu zależy, ehh. Ja na pewno nie będę pierwsza, on jest facetem i to on powinien walczyć. Nie mogę uwierzyć, że jadę już za 10 godzin. Może nie jechać? Nie wiem.
Poczułam wibrowanie w mojej kieszeni, zostałam sms-a od mojej koleżanki, Alice - tej, która zaproponowała mi wyjazd do Londynu.
,,I co Lau? Gotowa? Szczęśliwa i pełna euforii? :D Nawet nie wiesz jak ja się cieszę! Wreszcie razem i to w dodatku w Londynie przy nagrywaniu płyty i teledysków z zespołami! Powiedz tylko czy wszystko pewne. Czekam na odpowiedź. W razie czego będę za 10 godzin. Pa skarbie! 
                                                                                                                                         ~Alice"

Zapomniałam dodać, że ja i Ross nie jesteśmy już razem w domu. Zrosły mu się żebra i teraz jest już zdany na siebie. Nie odwiedza mnie od dwóch dni. Nawet nie wiem, czy się ze mną pożegna... Zależy mi na nim i myślałam, że po tym co mi wyznał, choć trochę zależy mu na mnie. A;e najwyraźniej myliłam się... Mówił że mnie kocha... Że mnie kocha...
-Cześć... Lau-powiedział jakiś głos stając w progu mych drzwi. Głos, którego już dawno nie słyszałam.
-Hej Ross-powiedziałam nawet nie odwracając się do niego. Dalej się pakowałam do walizki, która była na moim łóżku.
-Pomóc ci?-spytał.
-Nie. Już kończę. Po co przyszedłeś?-zapytałam chłodno. Teraz też na niego nie patrzałam, bo wiedziałam, że jeżeli to uczynię to wymięknę.
-Przyszedłem się pożegnać. Wiem, że to dla ciebie ważne. W końcu to dla ciebie wielka szansa pokazania się gdzieś. Mam nadzieję, że szybko wrócisz-powiedział z nadzieją w głosie.
-Wiesz, Ross... Wczoraj gadałam z Alice. Ja... Tak jakby... Wyprowadzam się? Nie wiem czy to dobre określenie. Nie będzie mnie około pół roku-powiedziałam, a jedna samotna łza wydostała mi się spod powieki.
-A-Ale jak to?-spytał nie rozumiejąc.
-No bo... To nie tylko teledyski... To też piosenki, choreografia i zespoły... Koncerty... Potrzebowali kogoś, kto szybko się uczy. Wybrali mnie-teraz kolejne łzy leciały po moim bladym już policzku.
-Lau... Musisz jechać?-spytał.
-Sama nie wiem... Ale chcę... Oczywiście nie chcę cię zostawiać-powiedziałam po czym nie wytrzymałam. Odwróciłam się w jego stronę i utonęłam w jego silnych ramionach. Potrzebowałam teraz tego najbardziej. Wsparcia, przytulenia... Jego samego... Wystarczyła mi tylko jego obecność. I to było najgorsze w tym wyjeździe: że on nie mógł jechać ze mną. A ja tak strasznie się bałam, że przecież on może kogoś poznać...
-Lau... Jestem przy tobie... Nie płacz-próbował mnie pocieszyć, kiedy ja nadal szlochałam.
-Wiem. Ale za chwilkę cię nie będzie-powiedziałam ze smutkiem.
-Ale zawsze bez względu na odległość będę przy tobie. Zawsze-to słowo odbijało mi się echem w głowie. Zawsze. Czy może być coś piękniejszego? Słowo ,,Zawsze" było symbolem wieczności w filmie ,,Gwiazd naszych wina". Izaac i Monica obiecywali sobie, że zawsze będą razem bez względu na wszystko. A teraz czuję, że Ross i ja możemy być razem bez względu na odległość. Tylko jak ja bez niego wytrzymam pół roku, jak nie mogę wytrzymać dwóch głupich dni?
-Cieszę się, że tu jesteś-powiedziałam patrząc mu w oczy. Otarł moje łzy i powiedział szeptem:
-Ja też-po czym musnął moje usta...
***
Przepraszamy!
Rozdziału nie było prawie miesiąc ale to przeze mnie (mówi Abi). Za bardzo zajęłam się swoim blogiem, potem szkołą i innymi sprawami, że kompletnie zapomniałam o tym blogu! Ale Rybka wczoraj mi napisała, że ma już skończoną pierwszą część (tak :) To pierwsze cudo to jej dzieło :D) a drugą pisałam ja. Właśnie dziś. Za jakiekolwiek błędy przepraszamy. Rozdział z dedykacją dla Patki Cher, która zawsze nas wspiera :D Przepraszamy, że taki krótki, ale sami rozumiecie, że oprócz bloga mamy życie prywatne. Mam nadzieję, że za bardzo nie przesłodziłam. To ja lecę. Do następnego!
~Ryba XDD
~Abi

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 18

*Oczami Laury*
-No hej! Wchodźcie-powiedziałam z uśmiechem na ustach otwierając drzwi przyjaciołom.
-Co tak długo?-spytał Riker z udawanym zdziwieniem, ale po chwili się zaśmiał. Ta... Mi do śmiechu nie jest. nadal mam przed oczami twarz Rossa znajdująca się zdecydowanie zbyt blisko mojej.
-Jak tam Ross?-spytał Rocky wchodząc do salonu, gdzie obecnie znajdował się mój przyjaciel.
-A dobrze, wiesz. Jak na rzazie czuję się lepiej-odpowiedział Ross kierując słowa do autora pytania. Po chwili dostałam sms-a. Był od mojej koleżanki. Szybko go odczytałam i aż oczy mi wyszły na wierzch.
-Lau? Coś się stało?-podeszła do mnie Delly.
-Nie. To znaczy tak. To znaczy... Przyjaciółka zaproponowała mi wyjazd do Londynu. Podobno jakiś znany producent chciałby, abym nagrała parę kawałków z ich nowym zespołem, albo wystąpiła w którymś z teledysków-powiedziałam wciąż nie dowierzając.
-A kiedy masz jechać?-spytał lekko załamany Ross, natomiast Delly właśnie mnie przytulała z radości.
-Za 4 dni. Super, co nie?-uśmiechnęłam się szeroko.
-Ta... Bardzo-wyczułam ironię w jego głosie.
-Coś nie tak?-spytałam podchodząc do niego.
-Nie, nic... Tylko... Myślałem, że nadal będziesz się mną zajmować.
-Uwierz mi, że chciałabym, ale jest to trochę skomplikowane... Wiesz, że bardzo mi na ty zależy... A poza tym, ty już jesteś wystarczająco zdrowy, że bez mojej pomocy sobie poradzisz-powiedziałam lekko oburzona.
-Tak uważasz?-spytał patrząc na mnie zszokowany.
-Owszem. A jak nie znajdziesz sobie inną pielęgniarkę.
-Ty myślisz, że to takie proste-powiedział cicho nie patrząc mi w oczy. Całe rodzeństwo Rossa przyglądało się z zaciekawieniem danej sytuacji. Spojrzałam na niego, po czym zamknęłam mocno oczy i powiedziałam:
-Przepraszam, ale to dla mnie szansa. A ty powinieneś to zrozumieć-po czym wstałam z kanapy i podeszłam do moich przyjaciół:
-Kawy czy herbaty?
*Oczami Rossa*
Nie mogę uwierzyć w to, że postanowiła mnie zostawić i wyjechać. Ona niczego nie rozumie... A myślałem, że to, że prawie się pocałowaliśmy, to coś znaczyło! Przecież... Chodzi o to, że... Ona jest moim powietrzem, gdzie nawet chwili bez niej nie wytrzymam...
-Zrobisz mi melisę?-spytałem krzycząc do niej.
-Melisę? Przecież ty jej nie...-nie dokończyła, bo jej przerwałem.
-Ale teraz mam na nią ochotę. To zrobisz mi?-spytałem lekko podenerwowany. Podniosła i ciśnienie na samą myśl o jej wyjeździe. Nie dopuszczę do tego...
-Jak sobie książę życzy!-odpowiedziała z lekką ironią w głosie, po czym słyszałem jak do czajnika elektrycznego wlewa wodę. Mam tego wszystkiego dosyć. Przecież ona nie może mnie zostawić. Ona jest całym moim światem!
-Ross braciszku, co się dzieje?-Ryd przyszła do mnie i objęła ramieniem.
-Nic... Po prostu na samą myśl o jej wyjeździe... Nie czułaś nigdy czegoś takiego, że wiesz, że zaraz zabraknie ci bliskiej osoby?
-Zakochałeś się, co?-spytała patrząc na mnie.
-Nie. Po prostu przywiązałem się do niej. To źle?-spytałem.
-Nie powinieneś za bardzo się przywiązywać do osób, co do których nie jesteś pewien. Poza tym chyba pierwszy raz się zakochałeś. Uważam, że Lau jest super dziewczyną i oddaną przyjaciółką, ale czy ona odwzajemnia twoje uczucia?
-A czy ja miałem wpływ na to, że się w niej zabujam? Wszystko dookoła przypomina ją. Perfumy w sklepie - jej perfumy. Szampony - zapach jej włosów. Każdą dziewczynę porównuję z nią. Wcześniej taki nie byłem...
-Gdybyś wcześniej nie był takim bad boyem, to może nie zakochałbyś się w Lau, a może ona zauważyłaby w tobie obiekt westchnień, a nie człowieka, który zalicza pierwszą lepszą panienkę-powiedziała lekko poirytowana.
-Przecież wiesz, że z nimi nie spałem!-krzyknąłem najciszej jak potrafię.
-Wiem. Ale się z nimi całowałeś. Ale jakby ktoś tak patrzył z boku, to rzeczywiście mógł sobie za dużo pomyśleć. A może Lau chcesz po prostu zaliczyć, co? Mimo, że jesteś moim bratem, zależy mi na Lau i proszę cię - nie skrzywdź jej-powiedziała po czym poszła do kuchni.
- Nigdy jej nie skrzywdzę, nie ją, to jest chyba miłość mojego życia. - w salonie pojawiła się, Lau, oby tego nie słyszała.
- Lau, proszę nie wyjeżdżaj. - mówiłem sobie w głowie.
- Hej, ludzie parę tygodni temu napisałam piosenkę, chcielibyście jej posłuchać? - zapytała. Oh, jej anielskiego głosu zawsze.
- Tak, tak, tak! - krzynąłem. Czemu? Jaki ja głupi. Laura uśmiechnęła się do mnie. Uśmiechnęła się, do mnie? Czujecie to?
- Okej. - brunetka usiadła do pianina i powoli zaczęła grać, a po chwili, z jej ust zaczęły wydobywać się słowa.

Żyłam z diabłami i aniołami, aniołami, aniołami
 zdałam sobie sprawę, że ty i ja jesteśmy w tej samej łodzi,
 w samej łodzi,
 tak Zabija mnie, jak mnie kochasz,
 wtedy ty wytnij mnie, zrobię to samo
 Żyliśmy jak anioły i diabły, diabły
 Kocham ból nie chcę żyć bez niego
 dlaczego więc staram się
doprowadzasz mnie do szaleństwa
 teraz krzyczymy tylko po to by zobaczyć kto jest głośniejszy
 dlaczego więc staram się masz mnie jak
 na na na na
 Na na na na na
Na na na na na
 oooo tak
- Na razie mam tyle. I jak? - uśmiechnęła się uroczo.
- Lau, to było piękne. - Delly podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
Może, to lepiej jak pojedzie. Nie chce żeby wyjeżdżała, ale chcę by spełniła swoje marzenia.
Tak bardzo nie chcę by wyjeżdżała.



Wracamy z kolejnym rozdziałem. WOOT WOOT! I Jak podoba się? Huehuehue ;3. Tutaj piosenka ktora spiewala Lau. Pierwszą część pisała Aby, ja drugą. Czekamy na opinie. ;3
Ariana Grande - Why Try.
A no właśnie dedykujemy rozdział
Patce Cher i Pinki :3 xx.

piątek, 10 października 2014

Rozdział 17

Oczami Laury
 Od tamtego czasu minął jakiś tydzień. Ja i Ross dogadujemy się świetnie. I w końcu zmieniliśmy status na ,,przyjaciele". Od tamtego czasu również Ross nie wspominał mi nic o swoich uczuciach, a moje zaczynają słabnąć. Chyba byłam nim tylko zauroczona. I przypuszczam, że rzekome uczucia Rossa do mnie to też bylo tylko zauroczenie. Nie przekraczamy bariery przyjaźni i z tym nam dobrze. A co do samego Rossa i jego zdrowia... No cóż... Polepsza się! Żebra prawie mu się zrosły, a za 2 tygodnie zdejmują mu gips z ręki. Tylko na łuku brwiowym nadal ma plaster. Czasem jeszcze otwiera mu się ta rana i leci mu krew, ale ma cudowną pielęgniarkę. Tak, to ja!
 -Nie podoba mi się ten film-stwierdził ze znudzeniem Ross.
 -Ale on jest super! Nawet nie wiesz, ile razy go oglądałam!-powiedziałam z entuzjazmem.
-Jejku! Ale on mnie się nie podoba. Gościu wchodzi do kantora myśląc, że jest w banku? A dalej to co? Nic nie rozumiem!-powiedział i skrzyżował ręce na klatce piersiowej jak małe dziecko.
 -Daj spokój! Akcja dopiero się rozkręca! Teraz będzie moment, gdzie go złapią w kinie na ,,Epoce Lodowcowej", a potem zaprzyjaźni się z takim jednym gangsterem!
-Z twoich ust to brzmi ciekawiej-powiedział do mnie i wrócił do oglądania filmu pt. ,,Przyjaciel Gangstera". Film przezabawny. Francuzi są przekomiczni.
-Co teraz robim?-spytał Ross. 
-Przecież dziś przychodzi twoje rodzeństwo i moja siostra.
 -Jeju! Zapomniałem. Długo ich tu nie było.
 -No. Jakieś dwa dni. Szmat czasu-zaśmiałam się. Przewrócił teatralnie oczami. 
-Co robimy przez ten czas?-spytał i rozsiadł się wygodniej na sofie, tym samym zabierając mi kawałek miejsca. 
-Jest 18:00, za pół godziny przychodzą goście, a ty możesz mi pomóc w przygotowaniach. Poza tym zabierasz mi miejsce! Posuń się! 
-Bo?-spytał i jeszcze bardziej się przybliżył.
 -Złośliwiec!-krzyknęłam ze śmiechem i wstałam idąc do kuchni. Zabrałam się za przyżądzanie lemoniady. Pierw zaczęłam kroić cytryny. Po chwili usłyszałam kroki mojego przyjaciela, udającego się do kuchni.
 -Co mam zrobić? -Wstaw w czajniku wodę -powiedziałam i wskazałam palcem na czajnik elektryczny.
 -To wszystko?-spytał zdziwiony.
-Poszukaj przekąsek w szafkach. Powinny być. Wczoraj je kupiłam.
-Co konkretnie?-oczy mu się zaświeciły. Ross uwielbia przekąski. A najbardziej chipsy o smaku ser-szynka. -Otwórz 3 szafkę-powiedziałam ze śmiechem. Jak torpeda podbiegł do wspomnianej szafki i rzucił głośno: ,,Kupiłaś!".
-Tak, kupiłam-powiedziałam ze śmiechem nadal krojąc cytryny. Ross szybko podbiegł do mnie, prawą, nie złamaną ręką objął mnie i przyciągnął do siebie, tak, jakby mnie tulił, po czy poszedł do salonu jeść chipsy.
-A ja?-spytałam z wyrzutem. -Kupisz se następną paczkę. Kochana jesteś!-krzyknął jeszcze. Po raz kolejny się zaśmiałam. I co ja z nim mam? Poszłam do niego i się na niego rzuciłam, od razu zaczęłam się mimowolnie śmiać.
- Ey, to moje chipsy!   - krzyknęłam z śmiechcem i rzuciłam się na niego.
- Teraz już moje. - powiedział z dumą. Przewróciłam oczami.
-Nie no, żartuje weź je sobie. - odpowiedziałam. Nawet nie zauważyłam że leże na blondynie. Ross patrzał na mnie jak na obrazek. Może on wciąż mnie bardzo lubi w ten sposób. Hmm, a ja? Jestem niezdecydowana, ehh.
Kiedy na niego spojrzałam, od razu się uśmiechnęłam. Zauważyłam, że blondyn się do mnie przybliża. O kurcze, i co teraz? Czy ja tego chcę? Chyba tak. Ale dlaczego? Kocham go chyba. Byliśmy coraz bliżej siebie, mam wszystko w nosie niech się dzieje co chce, być może jest to chłopak z którym spędzę reszte swojego życia. Mieliśmy się już pocałować, ale zadzwonił dzwonek od drzwi, to znaczy że rodzeństwo Ross'a przyszło. Ciekawe co by się jeszcze ciekawego stało gdyby ich nie było...





BAAAAAAARDZO ALE TO BAAAAARDZO CHCÉ PRZEPROSIĆ WAS ZA TAKĄ DUŻĄ PRZERWĘ. TOTALNIE STRACIŁAM WENĘ, PO DRUGIE ABI POWRÓCIŁA :D.
MAMY NADZIEJE ŻE NAS NIE OPUŚCILIŚCIE, BO WTEDY BEDZIEMY MEGA SMUTNE. STRASZNIE WAS KOCHAMY. - RYBA XDD, - ABI.
KOMENTUJESZ-MOTYWUJES. :*

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 16

*Oczami Laury*
 Poszłam do kuchni i zaczęłam szlochać. Przecież sama siebie oszukuję. Zakochałam się w nim. Sama się do tego nie przyznawałam, ale taka jest prawda. Ja go szaleńczo kocham. A on teraz przeze mnie cierpi. No bo czym zawinił, abym go tak traktowała? Dlaczego w ogóle myślałam, że on może mnie wykorzystać? Idę go przeprosić. Szłam powoli kierując się do pokoju blondyna. Zapukałam i usłyszałam ciche: ,,proszę". Wtedy wziąłam głęboki wdech i weszłam do środka. Blondyn leżał patrząc na białą pościel. Był taki... Bez życia? Tak to mało powiedziane. Był wrakiem człowieka. Smutny, przygnębiony. Bawił się swoją bransoletką.
 -Ross ja...-zaczęłam, ale mi przerwał.
 -Nie potrzebuję niczego. Nie musisz zawracać sobie mną głowy-powiedział nawet na mnie nie patrząc.
 W oczach pojawiła mi się słona ciecz powszechnie nazywana łzami.
 -Nie w tym rzecz. Chciałam cię przeprosić-powiedziałam i spuściłam głowę.
 -Przeprosić?-kątem oka zauważyłam, że nadal na mnie nie patrzał, ale trochę sie ożywił.
-Nie powinnam się tak zachowywać. Jeszcze raz przepraszam-powiedziałam ze spuszczoną głową.
 -Dlaczego tak się zachowałaś?-spytał.
 -Bo bałam się. Bałam się, że mnie wykorzystasz!-spojrzałam na niego. Podniósł na mnie wzrok. Zdjął z siebie kołdrę i wstał. Na przeciw mnie.
 -Myślałaś, że cię wykorzystam, po tym, jak powiedziałem, że cię kocham?-niedowierzał.
 -A skąd miałam wiedzieć, że to nie są twoje kolejne gierki! Zrozum mnie!-krzyczałam szlochając.
 -Rozumiem. Przecież nie musiałaś mi wierzyć. Dla ciebie to tylko puste słowa, które nic nie znaczą, bo mnie nie kochasz. Bo dla ciebie jestem tylko kimś nic nie wartym. A poza tym nie mogłaś siedzieć w mojej głowie i czytać, co tak naprawdę myślę.-powiedział, a ja spojrzałam mu głęboko w oczy, z których niczego nie mogłam się doczytać. Czemu życie jest takie skomplikowane? Pytam sama siebie i nadal nie mam odpowiedzi. I tak od kilku lat.
-Ale przeprosiłam.
 -A skąd mam wiedzieć, czy mówisz szczerze?-spytał, a mnie zamurowało.
 -A dlaczego miałbyś nie wierzyć?
 -No nie wiem. Nie znam twoich intencji. Może chcesz zagrać ze mną w jakąś gierkę, a potem upokorzyć? Albo coś udowodnić?
 -Zwariowałeś? Przecież to jest szczere!-krzyczałam nie rozumiejąc, co chce mi przekazać.
-Widzisz. Ja też mówiłem, że cię kocham. Ale według ciebie łgałem i mówiłem to tylko w jednym celu. Ale ja taki nie jestem!-teraz do mnie dotarło. Zabolało mnie, że powiedział, że to mogą być moje gierki. Ale przecież ja zrobiłam mu to samo!
 -Tylko moje jest szczere!-krzyknęłam z dumą.
-Tak? A udowodnisz? Wtedy, po jego głupim pytaniu i głupim uśmieszku po prostu....po prostu go przytuliłam, stał jak osłupiały, nie ruszał się w ogóle, lecz po chwili odwzajemnił uścisk.
- Wiesz dobrze, że nienawidzę jak się kłócimy, bo gdy za każdym razem się kłócimy, boli mnie to, boli, a wiesz dlaczego? Bo naprawdę mi na tobie zależy, a ja głupia każdego dnia mówiłam sobie że nie jesteś nic wart, że cię nie kocham i nigdy nie kochałam. Ale prawdą jest to że ja naprawdę cię kocham, heh, jak to się mówi od nienawiści do miłości, tak? Nieważne, chciałam tylko powiedzieć że przepraszam cię za wszystkie moje krzywdy, które bolały, ale ja po prostu już taka jestem, myślałam naprawdę że mnie nie kochasz, to twoje gierki. Proszę, zrozum. - skończyłam. Czułam jak moje łzy kapią na jego koszulę, nie mogłam powstrzymać emocji, przytuliłam się do niego mocniej. Kołysaliśmy się na boki, aż w końcu blondyn się odsunął i uklęknął przede mną i złapał mnie za dłonie.
- To ja powinienem błagać cię o wybaczenie, nie ty. Właśnie coś zrozumiałem, że nie warto jest być złym i niedobrym bo kogoś strasznie ranię, tylko dobrym, mieć dobre serce i mówić prawdę, tylko dzięki tej pięknej, cudownej istotce która stoi przede mną i jest prawdopodobnie miłością mego życia. Laura, błagam cię wybacz mi. - wyszeptał te ostatnie. Stałam, otarłam moje łzy i nie wiedziałam co powiedzieć. Jednak po 10 minutach się zdecydowałam.
- Wybaczam. - szepnęłam. Po tym słowach, oddychał głośno, jakby miał się udusić.
- Naprawdę? Proszę powtórz to. - poprosił.
- Wybaczam ci. - uśmiechnęłam się leciutko. Wstał, podniósł mnie i obrócił.
- Teraz jestem, najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Zaczniemy wszystko od nowa? - podniósł mnie na podłogę.
- Tak, jestem Laura, Laura Marano. - podałam mu rękę.
- Jestem Ross, Ross Lynch. - odwzajemnił uścisk.
- I od dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi, a potem zobaczymy co będzie. - pocałowałam go w policzek i mocno przytuliłam.
- Będę na ciebie czekał, bo to ty jesteś moją miłością życia.- wyszeptał, czułam jak na moją twarz wdziera się rumieniec. - Wiesz, chyba mi się już polepszyło, co powiesz na kino? Oczywiście nie randka, jeśli chcesz. - spytał po chwili.
- Chodźmy.


BUM! BUM! BUM! WRÓCIŁAM, YAY! Niespodzianka Abi, napisała pierwszą część, lecz nie wraca. ;c. Ja napisałam drugą, myślę że wam się spodobał. ;****. Do szkoły już w poniedziałek ;//. Ehh... wszystko co dobre, zawsze się kończy;
  ;c. Oki, nie przedłużam, mam nadzieję że ktoś tu jeszcze jest XD.
Oki dedykuję ten rozdział
Patce Cher,
mała pesymistyczna dziewczynka,
żєℓкσωαα «33.
LOVE YOU MISIE! DO NAPISANIA :3.


niedziela, 10 sierpnia 2014

WIADOMOŚĆ OD ABI! Ważna dla czytelników moich blogów

Odchodzę z bloggera oraz z tego bloga. Od dziś nie mam żadnych blogów ani profilu na bloggerze. Jestem pewna, że nie wrócę do blogów (moja pewność jest na 99,99%). Jeżeli ktoś ma pytanie ,,dlaczego" odpowiedź jest prosta: Zaczęłam uzależniać swoją psychikę od opinii innych. Czy nadal piszę? Tak, ale dla siebie i najbliższych. Przepraszam wszystkich moich obserwatorów oraz ciebie Ryba, że przestaję z tobą prowadzić bloga. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Dla tych, którzy chcą poznać jak dalej zakończyły się moje blogi wyślę im streszczenie. Streszczenie jak miał wyglądać blog. W zasadzie każdy z moich blogów. Kto jest chętny wysyłam na pocztę. Oto moja: rosesaper887@gmail.com
Jeszcze raz przepraszam, ale tak będzie lepiej. Nie mam blogów zaledwie kilka godzin, a już jestem szczęśliwsza. Przepraszam, że zawiodłam. Dziękuję za wyrozumiałość. Także... Dobranoc... misie.
~Była bloggerka - Abi

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 15

Następnego Dnia, godzina 10 rano..
Powoli otwierałam moje oczy, z trudnością, strasznie chciało mi się jeszcze spać. Zauważyłam, że siedzę na krześle i opieram się o łóżko Ross'a. To teraz plecy będą mnie boleć. Aućć. Pójdę zrobić śniadanie. Wstałam z krzesła, ale nieoczekiwanie z tyłu złapał mnie za rękę Ross.
- Gdzie idziesz? Do pracy? - szepnął.
- Nie, wczoraj wzięłam sobie wolne przez tydzień. A teraz idę zrobić nam śniadanie. - odpowiedziałam zaspanym głosem.
- Dziękuje że się mną opiekujesz, jesteś kochana. Susan to by mnie zgwałciła, boję się jej. - powiedział nadal trzymając mnie za rękę.
- Nie ma za co. Nie zostawiłabym cię z tą szajbuską. - uśmiechnęłam się lekko.
- Kocham twój uśmiech. - wyznał.
- Heh, dziękuje. Ja idę, zaraz wracam. O, i wezmę twoje antybiotyki co lekarz kazał brać.
Po trzydziestu minutach wróciłam z omletami i sokiem pomarańczowym, oczywiście także z antybiotykami, tabletki.
- Proszę, smacznego. - podałam mu tacę z jedzeniem. - Ale najpierw musisz wziąć tabletkę. - dodałam.
- Okej. - uśmiechnął się lekko. Podałam mu tabletkę i sok.
- Blee, ale to nie dobre. - ledwo co ją przełknął. Parsknęłam śmiechem.
- Ej, ale na dwór mogę wychodzić co nie? - spytał.
- Jasne, czemu nie. Ale sam?
- Wiesz, miałem nadzieję że to ty ze mną pójdziesz. - odparł.
- Pójdę. To później bo teraz jest strasznie ciepło na dworze, okej?
- Okej, Laura? Mam pytanie.
- Tak?
- Co się z nami stało? Nie kłócimy się. - zapytał.
- No, dla mnie to jest ulga, a dla ciebie?
- I to wielka. - odpowiedział. - myślisz że moglibyśmy być kiedyś przyjaciółmi? - dodał, nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Ja... Ja... Idę po coś do picia-odpowiedziałam szybko i wyszłam. Przyjaciółmi? Mam mu zaufać po tym, co robił? Nawet go do końca nie znam. Mogę nawet powiedzieć, że jestem w nim zauroczona, ale na bank nie zakochana, dlatego zrobię wszystko aby się w nim nie zakochać. On na bank chce mnie wykorzystać! I teraz zdałam sobie z czegoś sprawę: przecież przyniosłam mu sok pomarańczowy! To teraz będę musiała wziąć pretekst, że to niby dla mnie.
Z łapałam szybko butelkę wody i zaczęłam ją łapczywie pić. Ciągle zadawałam sobie pytanie: po co ja się zgodziłam na tą całą szopkę? Zaczęło się od jego wyznania miłości, w które nie wierzyłam i wierzyć nie będę. Potem doszła sytuacja z Susan, gdzie nadal nie wierzyłam w jego uczucia. A teraz? Muszę się nim zajmować, nie kłócę się z nim i w dodatku on mi prawi komplementy i pyta, czy kiedyś będziemy przyjaciółmi! Teraz mam pewność: on tylko chce mnie wykorzystać. Na bank! Wielki Ross Lynch chce udowodnić, że może mieć każdą i nie tylko standardowym podrywem, ale też tekstem ,,przyjaciele". Ale ja taka głupia nie jestem. Skończy się ta szopka i mam nadzieję, on zniknie z mego życia raz na zawsze!
Postanowiłam zajrzeć do blondyna i zobaczyć czy nie potrzebuje pomocy. Tym razem będę inna.
-Chcesz coś?-spytałam szorstko gdy znalazłam się w pokoju blondyna. Jego wzrok pokazywał zdziwienie moim zachowaniem.
-Zostaniesz?-spytał z nadzieją.
-Nie-syknęłam natychmiastowo.
-Lau, co ci?-spytał z ,,troską". Ja już znam te jego troskę!
-Nic, dotarło? Oszczędzaj do mnie słowa, unikaj mnie, wyzdrowiejesz i wyniesiesz się z mojego życia raz na zawsze!-krzyknęłam na niego. O dziwo czułam ogromny ból raniąc go słowami, ale nie chciałam mu tego pokazać. Spuścił wzrok... Wbił go w białą kołdrę i powiedział:
-W takim razie teraz nic. Spokojnie, za kilka tygodni zapomnisz o moim istnieniu-powiedział, a ja czułam jak łzy napływają mi do oczu. Jestem taka beznadziejna! Ale nie chcę by mnie złamał.
-Czyli nic?-spytałam już spokojniej, ale nadal wrednie.
-Nic-odpowiedział, a ja zobaczyłam w jego oczach łzy, które tam zostały (w sensie nie płakał, tylko miał łzy w oczach - od autorki). Zrobiło mi się jeszcze gorzej, więc po prostu opuściłam pomieszczenie...
***
Hejo wszystkim! Jak widzicie coraz częściej rozdziały:) Teraz z mojej strony chciałam tylko powiedzieć, że Rybka pisała 1 cz. ja drugą:) Rozdział z dedykiem dla
Patataciątku:**
Patki Cher (i znów chciałam wpisać ,,Sher" XD)
Klaudii Yeah
Ani Fanki
Ani
Justynie K.
Niezapominajeczce :)
Karci Lynch
Żelkowej
Tuli Pomocnej
oraz
Małej Pesymistycznej Dziewczynce
Dziękuję, że komentujecie nasze wypociny, tym samym nas motywując do pisania szybciej:)
~Abi
~Ryba XDD

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 14

*Oczami Laury*
-Chyba śnisz...-powiedziałam do niego lekceważąco.
-Nie, nie śnię. A nawet jeżeli to bardzo przyjemny sen. Lekarz mi już powiedział.
-Jakim cudem, skoro udałam się prosto od niego do ciebie?
-Pierw był u mnie i powiedział, że jesteś moją jedyną rodziną i spytał mnie, czy zajmiesz się mną. Powiedziałem, że to raczej oczywiste no i on podszedł do ciebie. No widzisz? Wiedziałem, że się zgodzisz.
-Jeszcze mogę się wycofać.
-I kto się mną wtedy zajmie?-spytał z uśmieszkiem. Ja już ci pokażę... Lynch.
-Zaraz zadzwonię do Susan.
-Tylko nie do niej!-krzyknął natychmiastowo.
-Nie? A czemu? Boisz się?
-Co? Ja? Oczywiście, że nie-odparł nerwowo.
-To w takim razie powodzenia z nią jako pielęgniarką-zaczęłam się wycofywać do wyjścia z szyderskim uśmieszkiem.
-Okey! Wygrałaś!
-Pod jakim względem?
-Tylko nie Susan...
-Mogę zostać twoją pielęgniarką.
-Naprawdę?-spytał jakby z nutką... Nadziei?
-Tak. Ale mam swoje zasady. I warunki oczywiście.
-Jakie?
- Po pierwsze: Nie dotykamy Lau, po drugie: nie gwałcimy Lau, po trzecie: nigdy ale to nigdy już nie całujemy Lau. - rzekłam - i co? zgadzasz się? - dodałam po chwili.
- CO!? Kobieto jak ja nie wytrzymam sekundy bez dotykania cię, a co dopiero całowania. - zrobił przerażające oczy. - dobra, Ross, wdech i wydech, wdech i wydech. Zgadzam się, chociaż się popatrzeć na ciebie będę mógł tego mi nie zabroniłaś. - uśmiechnął się słodko.
- A no właśnie, po czwarte: nie patrz..- nie dokończyłam.
- No weź, daj chociaż popatrzeć na siebie. - poprosił.
-I kto tu na kogo leci? - uniosłam brew.
- Ja na ciebie, a ty na mnie. - rozmarzył się.
- Ymm, nie? Ty na mnie a ja na ciebie nie. - pokazałam mu język.
- Wmawiaj sobie, i tak jeszcze będziesz moja, i będziemy razem szczęśliwi. Wyjedziemy z miasta i się pobierzemy a potem będziemy mieć małe dzieci. Będziemy szczęśliwą rodziną. - dokończył.
- Wszystko obmyśliłeś, tak? - zaśmiałam się.
- Myślałem o tym, od kąt cię poznałem. - odpowiedział.
- Aww. - stop! nie złam się, Laura!
- Dobra, idź po wypis i możemy iść do domu.
- Do kogo domu? - spytał.
- Do mnie. - odparłam, widzę że sam nie pójdzie po wypis, okej ja pójdę, w końcu on się ruszać nie może.
3 godziny później.
- Vanessa, kiedy wracają rodzice? - spytałam popijając herbatę.
- Za Tydzień. Nie mam ochoty patrzeć na ich krzywe mordy. Pewnie przyjadą i pojadą. Nawet nie zadzwonili, nie spytali się czy u nas dobrze, nie martwią się, nic.
- Rozumiem. Myślę, że Ross w ten tydzień się pozbiera z tego wszystkiego.
- Też tak myślę, idź zobacz co tam u niego. - odparła.  - a tak na marginesie, widziałaś jak on na ciebie patrzy? On się chyba w tobie zakochał. To słodkie.
- Ty nie mówisz serio. On kłamie. - ryknęłam i poszłam do niego.
- I jak? Już trochę lepiej. - spytałam z troską.
- Kiedy jesteś przy mnie, zawsze czuję się lepiej. - uśmiechnął się do mnie.
- Wiesz, uroczy jesteś, czasami myślę, że to co mówisz do mnie to prawda, ale potem zmieniam zdanie, że jesteś bezdusznym draniem który mnie naśladuje. Ehh...
- To tylko dlatego że chcę być blisko ciebie. - odpowiedział wpatrzony we mnie.
- Ja też, ale mam wątpliwości co do nas. Nie wiem czy mówisz prawdę, kłamiesz...


Elo, elo jesteśmy szybciej z rozdziałem miśki ;3. Mamy nadzieję że się podoba ;p. I WOOOOOW! 16 komentarzy pod 13 rozdziałem. awwww dziekujemy to super słodkie, kocham was ;3. Mamy nadzieje że tak będzie zawsze XD. Chyba przesadzamy z tą raura, hehe. Abi pisała część pierwszą a ja drugą. XD.
Okejka ja nie przedłużam, napiszcie, co myślicie o rozdziale ;3 ~ RYBA XDD ~Abi.



poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 13

Co on powiedział? Że ja coś poczułam! Jak on śmie w ogóle, bezczelny, co on w ogóle o mnie wie.
- A wiesz co? Nic nie poczułam, to była tylko gra aktorska, drobnostka dla mnie. - wrzasnęłam i poszłam dalej.
- Czyli nic nie poczułaś? - uniósł brwi.
- Nic. - odpowiedziałam krótko i szłam dalej.
- Na pewno? - złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.
- Na pewno. - odparłam jasno.
- A ja myślę że poczułaś. - wyznał zadowolony.
- A ja myślę że to ty coś poczułeś. - wygarnęłam tym samym.
- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem, ale kto wie. Może tak a może i nie. - wyszczerzył zęby i zatrzymał mnie.
- Ohh, wielki Ross Lynch nie wie czy coś do mnie czuję, wielka mi nowość. - popatrzałam na niego.
- Pisałeś mi w liście że jestem twoją księżniczką, i że dla mnie żyjesz, marzysz i że mi powiesz 'kocham cię' gdy mnie jeszcze spotkasz. - prychnęłam.
- Bo to prawda co napisałem. - zrobiłem wielkie oczy.
- Nigdy ci nie uwierzę. - rzekłam. - muszę już iść, na razie. - dodałam i powoli od niego odchodziłam.
- A dostanę chociaż buzi na dobranoc? - spytał. Ha! I co jeszcze? Szłam dalej, nie odwracałam się, lecz po chwili się zatrzymałam i odwróciłam. Ohh, dlaczego mnie do niego tak ciągnie? Stoi tam jak słup i patrzy na mnie tymi swoimi oczami. Dlaczego nie mogę się mu oprzeć? Wiem jedno, nie mogę się w nim zakochać. Podeszłam do niego i lekko musnęłam jego usta.
- Za co to było? - zapytał.
- Za nic. I co? Teraz będziesz spał dobrze? - o dziwo się uśmiechnęłam.
- Jeszcze nie. - spojrzałam na niego dziwnie. Złapał mnie lekko w tali i ujął moją twarz. Czy on chcę zrobić to o czym myślę? Blondyn spojrzał mi w oczy i dał buziaka. Wow, to było słodkie.
- Wow, trzy całusy w ciągu dnia. - westchnęłam.
- Możemy tak częściej.-przysunął się ponownie do mnie.
- Ojj, już nie czwartego nie będzie.- lekko się uśmiechnęłam.
- Ale i tak na mnie lecisz. - uśmiechnął się zawiacko.
- Nienawidzę cię - zaśmiałam się i odeszłam. Muszę się wyspać jutro kolejny dzień pracy.
- Taaaa, leci na mnie - szepnął do siebie, i on myśli, że ja tego nie usłyszałam?
<Następny dzień>
Przeciągnęłam się baaardzo leniwie. No cóż... Kto lub co mnie obudziło? Tak, dobrze myślicie - budzik! Czyli mam pół godziny na ubranie się i przyszykowanie. Super. Wstałam i leniwie podążałam do łazienki w celu wykonania porannych czynności. Ciągle zastanawiałam się nad tym, co powiedział mi Ross. Owszem, poczułam coś. Takie uczucie, którego nigdy nie doznałam. Te motyle w brzuchu rozrywające mnie od środka... Ten uśmiech na mej twarzy, kiedy on jest w pobliżu i ten smutek - gdy go nie ma... Nie! Nie! Nie! Ja nie mogę się w nim zakochać! On cię wykorzysta! On cię nie kocha! On cię...
Moje przemyślenia przerwał dźwięk otrzymanej wiadomości. Była od Rossa.
,,Do zobaczenia pracy kochanie:*"
Co on sobie wyobraża! Jak on śmie! Dobra koniec tego. Wdech i wydech. Wdech i wydech.
Poszłam się jeszcze ubrać i wzięłam ze stołu jabłko po czym poszłam do pracy.
W pracy przytuliłam Raini na powitanie. Wzięłam swój fartuszek i zaczęłam pracę. O dziwo, nie widziałam Rossa. Dziwne... Mówił, że będzie. Po chwili jednak usłyszałam dźwięk motoru. Czyli przyjechał. Jednak dźwięk motoru zagłuszył pisk opon i hałas, jakby auto w coś wjechało z dużą prędkością. Szybko wybiegłam z miejsca pracy. Nagle łzy zaczęły zbierać mi się do oczu.
-Ross!-krzyknęłam patrząc na zakrwawionego chłopaka. Podbiegłam do niego.
-Niech się pani od niego odsunie! Karetka już jedzie!-krzyczał do mnie jakiś przechodzeń. Nie słuchałam go. Ręce i usta mi drżały, ja sama miałam wielką gule w gardle. Czemu się tak o niego martwię? Z szoku, nawet bym chyba nie zadzwoniła po karetkę. Nagle wzrokiem odszukałam sprawcę wypadku. To był mężczyzna, przy samochodzie, który wjechał w motor Rossa. Podbiegłam do mężczyzny, który chyba nie do końca rozumiał, co zrobił. Jedynie, co miał, to lekko spuchnięte oko. W coś walnąć musiał. W tamtym momencie nie zważałam na nic. Kierowały mną emocje.
-Ty!-wydarłam się na niego podchodząc bliżej-Jak mogłeś! On może nie przeżyć! Prawie go zabiłeś! Teraz dowiesz się jak to jest!-nie wiem czemu tak zareagowałam. Zaczęłam go bić, gryźć - mając łzy w oczach. Oszołomiony facet stał jak słup soli. Jakiś przechodzeń złapał mnie w pasie i odciągnął. Wyrwałam mu się i podbiegłam do Rossa.
Z daleka słychać było dźwięk karetki. Nie chcieli pozwolić mi jechać, ale kiedy powiedziałam, że jestem jego dziewczyną i oprócz mnie nie ma nikogo, wpuścili mnie.
Jechaliśmy dość krótko. Ale czas niemiłosiernie mi się dłużył. Cały czas trzymałam Rossa za rękę.
Jak dojechaliśmy widziałam tylko, jak na noszach go wynoszą. Mówili, że muszą go wybudzić, odratować czy coś takiego. Sama nie wiem. Wiem tylko, że dość długo czekałam, aż podadzą mi nowiny. W końcu przyszedł lekarz.
-Pani Marano? Dziewczyna Rossa Lyncha?-spytał podchodząc bliżej.
-Tak, to ja. Co z nim?
-Ma złamaną rękę. No i przede wszystkim dużo szczęścia. Zazwyczaj takie wypadki kończą się śmiercią. A u niego to tylko strata przytomności i złamana ręka. I parę żeber.
-Wyjdzie z tego?
-Tak, ale potrzebuje dużej opieki. A pani jest jego jedyną rodziną...
-Oczywiście zaopiekuję się chłopakiem. Dziękuję za informacje. A mogę do niego wejść?
-Oczywiście. Pacjent czuje się lepiej.
Szybko podeszłam do sali, w której leżał Ross. Gdy weszłam i go zobaczyłam to się przeraziłam. Miał rozcięty łuk brwiowy, rękę w gipsie, podbite oko, a cały na mój widok się uśmiechnął.
-Moja dziewczyna przyszła. Moja osobista całodobowa opieka. Witaj skarbie-powiedział ze swoim zadziornym uśmieszkiem. W co ja się wpakowałam?
***
Z tej strony Abi:) Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Pamiętajcie, że zależy nam na waszych komach. Piszcie szczere opinie. Rybka pisała 1 cz. ja 2:) Do napisania:*
~Abi
~RybaXDD



sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 12

*Oczami Laury*
-Ma na imię Laura-odparł szybko. Dziewczyna zrobiła się jeszcze bardziej czerwona na twarzy. Nagle przez przypadek wypadłam z ukrycia prosto na chodnik, będąc teraz jakieś 5 metrów od nich.
-To ona!-krzyknął Ross i podbiegł do mnie, przy okazji pomagając mi wstać. Wyszeptał krótkie ,,proszę, zgódź się". Chyba wie, że podsłuchiwałam.
-To prawda?!-krzyknęła w moją stronę.
-Tak. To prawda. Ja i Ross jesteśmy razem parą.
-Bardzo śmieszne! Przecież on jest ze mną!-krzyknęła wściekła blondynka.
-Nigdy z tobą nie byłem Susan. Ubzdurałaś to sobie. Jak chcesz, mogę wywalić cię z naszej paczki-powiedział całkiem poważnie Ross.
-Nie zrobiłbyś tego-powiedziała tym razem smutno-szczęśliwa.
-Owszem. Nie jestem damskim bokserem, ale to bym zrobił, nawet z czystą przyjemnością.
-Nie ośmieliłbyś się. Mój ojciec jest prawnikiem!-zaczęła się wydzierać, tym samym zwracając na nas uwagę przechodniów.
-A co ma piernik do wiatraka?-spytałam nie kapując.
-Dużo?-odpowiedziała pytająco.
-Okey... Nie wnikam-powiedział tym razem Ross.
-W takim razie od kiedy jesteście razem? Nigdy was razem nie widziałam.
-Od jakiegoś tygodnia-teraz odpowiedziałam ja.
-Ale Ross nie mówił, że kogoś ma.
-Gdybym ci powiedział Susan, to byś dostała jeszcze większej furii-powiedział ze stoickim spokojem do już bardziej opanowanej dziewczyny.
-A myślisz, że uniknął byś takiej sytuacji?-spytała z powagą.
-Nie. Wiem, że to nie uniknione, bo jesteś psychiczna-powiedział, po czym zatkał sobie buzię, a na twarzy dziewczyny pojawił się kolejny wyraz złości.
-Mówicie, że jesteście razem od tygodnia? Przecież ona-pokazała palcem na mnie-mówiła, że cię nienawidzi!
-Nienawiść przerodzona w miłość-powiedziałam udając miłość, do istoty, która trzymała mnie za rękę. Tak, dobrze myślicie. Ta istota to Ross.
-A ty przecież na początku też nie pałałeś do niej sympatią!-krzyknęła do Rossa.
-Widzisz... Ludzie się zmieniają. Na prawdę.
Susan stała się bardziej podejrzliwa. Przecież trzymanie za rączki na pewno jej nie wystarczy. Jeszcze kilka dni temu rozszarpałabym go najchętniej, a teraz rzucam mu się w ramiona? Przecież to jest bardzo podejrzliwe.
-I tak wam nie wierzę. Udowodnijcie-powiedziała z chytrym uśmieszkiem, myśląc, że już nas złamała, a my przyznamy się do kłamstwa. I pewnie by tak było, gdyby nie Ross. Gdybym, wiedziała, co zrobi w życiu bym się na to nie zgodziła...blondyn złapał moje obie dłonie, spojrzał w oczy, które wysyłały mi przepraszające spojrzenie. Zerknął jeszcze raz na blondynę która zrażała nas obu wzrokiem, i potem z pewnością siebie złączył nasze usta w pocałunku, a ja? Stałam w osłupieniu, nie wiedziałam czy mam odwzajemnić pocałunek. Jak kłamstwo to kłamstwo, trzeba kłamać dalej. Zrobiłam to, odwzajemniłam buziaka, a żeby było to bardziej przekonujące, moja ręka oplotła jego blond czuprynę. Czułam jak uśmiecha się przy całusie, nie wiem dlaczego, ale podobało mi się to.
- Ej, koniec!!! Jak możesz się całować z tą suką!!- Oderwała nas od siebie. Ross z chytrym uśmieszkiem odpowiedział.
- To moja miłość życia, nie ty nią jesteś.
- Zabiję ją!! Choć mała szujo! Rossa mi zabrałaś! - wrzeszczała. Patrzałam na nią z przerażeniem,  dobrze że w ostatniej chwili Ross ją złapał bo było by ze mną źle. Popatrzałam na zegarek było po 8, nie, nie!! Spóźnię się do pracy! Ona mnie wyleję.
- Pójdziesz stąd czy ja mam cię odprowadzić? - mruknął jej do ucha.
- Ughhh! Pójdę sama, ale pamiętaj brązowa szujo, jeszcze się zemszczę! Jeszcze pożałujesz.- wyrwała się blondynowi i uciekła. Chłopak spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
- Słuchaj, bardzo przepraszam, nie chciałem żeby tak wyszło. Ja naprawdę...- przerwałam mu.
- Dobra spoko, możesz mi powiedzieć jak to odkręcimy? Nieważne, muszę iść bo się spóźnię i mnie wyleją z pracy. - sapnęłam.
- Mogę cię podwieźć, wsiadaj na motor.
- Ty tak serio? - uniosłam brew.
- Wiem że nasze stosunki nie są ymmm, no dobre, ale nie chcesz się spóźnić, prawda? To wsiadaj. - pognał mnie. Przewróciłam oczami i usiadłam na jego maszynę, on uśmiechnął się ''ponownie do mnie'' i ruszył w stronę baru. Gdy dojechaliśmy szybko zeszłam z tej maszyny i pognałam do pracy.
- Dzień Dobry! Strasznie przepraszam za spóźnienie, to się już nigdy nie powtórzy. - powiedziałam wparowując jak mgła do środka.
- Hahaha szefowej jeszcze nie ma. Później przyjedzie, ma jakąś sprawę do załatwienia. - śmiała się jak opętana, a kto? Oh, tak Raini.
-  HA HA HA! Bardzo śmieszne. Ale tak na serio, to ulga. Już myślałam że będzie się na mnie wydzierać i mnie wyleję. - odetchnęłam.
- Miałaś szczęście. - uśmiechnęła się. - A tak w ogóle to cześć. - przytuliłyśmy się.
- WOW Laura, ty to powinnaś na jakieś zawody jeździć, tak szybko biegasz. - w drzwiach pojawił się blondyn.
- To ty się już nim pogodziłaś? Jest rozejm? - przyjaciółka szepnęła mi na ucho.
- Nie, no co ty. Tylko mnie podwiózł, nic się nie stało pół godziny temu, co ty gadasz, ja nic nie zrobiłam, nie pytaj się już więcej o nic. - spanikowałam.
- Pytałam tylko czy się pogodziliście, a co stało się coś? - uniosła brew.
- Nic się nie stało Raini, tylko ją tu podwiozłem. - podszedł do nas. Uff, uratował sytuację.
- Dobra idź ubierz fartuch i do roboty młoda. - poklepała mnie po plecach. Szybkim ruchem pognałam do kuchni, ubrałam fartuch i brałam się do pracy.
- Dzień Dobry co podać? - spytałam klienta.
- Co polecasz? - zapytał jakiś chłopak.
- Łosoś z pieca lub grilla albo pierogi ruskie. - odpowiedziałam.
- To poproszę to pierwsze. - uśmiechnął się do mnie jakiś brunet. Poszłam dać karteczkę do kuchni i wróciłam do Raini.
- Idź może tego swojego blondaska obsłuż, co? - spytała uśmiechając się.
- Mój blondasek? Co ci gadał? Mów! -kazałam.
- Nic, tylko tak żartuję. Dziwnie się zachowujesz dzisiaj.
- Przepraszam, jestem zacofana dzisiaj. - odpowiedziałam i poszłam do blondyna.
- Co ci podać Ross? - zapytałam.
- Nic nie musisz, przyszedłem tutaj tylko dlatego bo ty tu jesteś. - odparł.
- Co? - spojrzałam na niego.
- Jesteś moim tlenem. - wyznał.
- Ty! Ja wiem że sobie ze mnie jaja robisz, więc od pikaj się ode mnie. - rzuciłam i odeszłam.
Godziny leciały a on dalej tam siedział i wpatrywał się we mnie z rozmarzonymi oczami.
W końcu nadeszła 19, godzina wolna od pracy czyli do domu. Zdjęłam fartuch, powiesiłam go na wieszak, pożegnałam się z Raini i wyszłam z baru, kierując się do domu. O dziwo, nigdzie nie widziałam blondyna, ale czułam jego wzrok na sobie. Szłam powoli rozkoszując się ciszą. Niespodziewanie ktoś złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie.
- Laura, porozmawiajmy..
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, Ross! - wrzasnęłam i wyrwałam moją rękę od niego.
- Ale nie zaprzeczysz że nic nie poczułaś gdy się pocałowaliśmy, przyznaj się! -  Stałam jak osłupiała.


Eloska wszystkim! I Mamy rozdział, wcześniej, yay^^^. Rozdział dedykujemy Patce Cher ^_^. Pierwszą część pisała Abi a ja drugą. Dziękujemy za komentowanie bo to strasznie motywuję, oczywiście mamy nadzieję że rozdział się podoba ;). No nic komentujcie miśki. Kolejny rozdział za niedługo. :*. ~ RYBA XDD.
Hejka wszystkim! Jak się podoba? Moja pierwsza połowa druga Rybki:) Jest szybko rozdzialik:) Także komentujecie! Jak już Rybka wspomniała ten skromny rozdział z dedykacją dla Patki:) Do napisania! ~Abi

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 11

*Ross*
Idę drogą, widzę piękną brunetkę, podchodzę....... i śpiewam dla niej.
''Zawsze to zabawne uczucie, za każdym razem gdy przechodzisz, to jakbym chodził po suficie, obie stopy nad ziemią i wszystko jest w porządku, gdy pozostaję do góry nogami, jak tracę głowę, bo wiem do kogo należy moje serce.''
- Słuchaj było między nami źle, ale chcę to naprawić, chyba cię kocham. - spojrzałem na nią. W oddali widziałem jak podchodzi do nas jakiś mężczyzna. Złapał Laurę za dłoń, pocałował i razem odeszli z moich oczu.
- NIE! - wrzasnąłem. Rozejrzałem się po pokoju. Uff, to był tylko sen, jak dobrze. Co to miało znaczyć?! Ona mi się śni. Ja się może w niej zakochałem? A może jednak? Może naprawdę mógłbym kogoś pokochać? Co miał znaczyć ten sen? Może chodziło o to że, lepiej teraz niż później. Później, może być już za późno i ktoś mi ją odbierze.
- Zostawić blondasa! Rocky Panda wkracza do akcji!- do pokoju gościnnego wpadł Rocky z misiem w ręku.
- Nic mi nie jest. Miałem zły sen. A ty tak, serio? Wziąłeś misia by mnie obronić?
- Tylko to miałem pod ręką. - wytłumaczył.
- Dobra idź, chcę spać. Jest po północy. Wszyscy śpią. Jutro idę się popatrzeć na mojego misia w pracy. - pisnąłem i wleciałem pod pierzynę, zasypiając po chwili. Niech mi się już nic nie śni, proszę.
<Ranek>
Przeciągnąłem się i otworzyłem powieki. Tym razem zasnąłem i nic mi się nie śniło. Ciekawe o której pracę zaczyna misia... Tak sobie rozmyślałem, aż moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Myślałem, że ktoś z mojego kochanego rodzeństwa otworzy te drzwi, ale nie! Tak więc zszedłem z łóżka i poszedłem sprawdzić kto dobija się do naszych drzwi. Kogo tam zastałem?
-Hej Rossy!-powiedziała dziewczyna i rzuciła mi się na szyję, co strasznie mi przeszkadzało.
-Cześć Susan...-powiedziałem z niechęcią.
-Co dziś robisz? Może się gdzieś przejdziemy?-czy ta dziewczyna ma za mały mózg, by zrozumieć, że nie jestem nią zainteresowany.
-Mam plany. Wybieram się GDZIEŚ-podkreśliłem ostatnie słowo, by nie pytała gdzie. Ale jak mówiłem, za mały mózg...
-A gdzie?-spytała robiąc słodkie oczka. Nadal trzymała się kurczowo mojego ramienia.
-Susan, czy do tej twojej główki nie dociera, że jesteś tylko moją koleżanką? A raczej jesteś tylko w mojej bandzie? To wszystko?-spytałem mało delikatnie. Puściła moje ramię, spojrzała się nieobecnym wzrokiem na trawę i bez uśmiechu tak chwilę patrzyła. Po chwili przeniosła wzrok na mnie, uśmiechnęła się szeroko i rzuciła mi się na szyję krzycząc takie słowa:
-Razem już na wieki!-krzyknęła i zaczęła mnie mocno przytulać. Zacząłem się dusić. Ile w takim ciele może być siły?
*Laura*
Idę sobie do pracy ulicą, a co tu widzę? Tą blondynę, co tak klei się do Rossa i jego samego w dodatku fioletowego na twarzy. Podeszłam bliżej, a ona zaczyna się drzeć:
-Razem już na wieki! Razem już na wieki!
A co na to fioletowy Ross? Zaczyna się wyrywać i krzyczeć do Susan.
-Między nami nic nie ma, nie było i nie będzie! Mam już dziewczynę!-krzyknął, a ona nagle z szczęśliwej zrobiła się wściekła. Podeszłam jeszcze bliżej.
-KIM ONA JEST?!-spytała baaaardzo wściekła. Ciekawe, co Ross teraz wymyśli...
***
Elo! Tu Abi:) Rybka pisała 1 część ja drugą:) Przepraszamy za długą nieobecność, ale mamy też własne życie prywatne i wiele innych spraw. Między innymi też pozostałe blogi. W każdym bądź rozdział jest:) Zapraszam też na nasze pozostałe blogi:
Mój: http://i-see-dark-raura.blogspot.com
II Mój: http://she-is-enigma-raura.blogspot.com
Oraz Rybki: http://rossyilaurasweatheart.blogspot.com
Do napisania:)
~Abi
~Ryba XXD

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 10

*Oczami Laury*
-A ten to kto?-spytał poirytowany Ross, kiedy tylko do nas podszedł.
-Eliot-mój kuzyn wystawił dłoń w jego kierunku.
-Ross Lynch-odpowiedział z zaciśniętymi zębami i chyba troszeczkę za mocno ścisnął rękę mojemu kuzynowi.
-Laura?-spytał Eliot.
-Tak?-odpowiedziałam.
-Nadal masz ten sam numer?-spytał.
-Oczywiście.
-To może zadzwonię do ciebie innym razem, bo teraz muszę wracać. To do zobaczenia!-krzyknął i odszedł.
-Kto to był?!-warknął na mnie Ross.
-A co cię to obchodzi? Moje życie i mam prawo z nim robić co tyko zechcę! Tobie nic do tego z kim się spotykam! Zrozumiano?!-uniosłam się za mocno. Wiem, nie powinnam.
-Przepraszam-powiedziałam ze skruchą i ruszyłam w stronę domu. Po chwili kątem oka zobaczyłam, jak koło mnie pojawia się chłopak.
Szliśmy w milczeniu. Po chwili coś sobie przypomniałam.
-Popcorn!-krzyknęłam i ruszyłam biegiem za siebie. Spojrzałam na zegarek. No nie! Za trzy minuty zamykają sklep. Obym zdążyła. Dziś to mam pecha!
Doszłam do sklepu. Ross chyba został gdzieś w tyle. Podeszłam i już miałam złapać za klamkę i pociągnąć drzwi w celu otworzenia ich, kiedy nagle sprzedawczyni zmieniła tabliczkę z ,,open" na ,,closed".
-Szlag!-kopnęłam z całej siły w kamień leżący obok mnie. Po chwili usłyszałam jakiś przyspieszony oddech.
-Ty to masz chody!-Ross uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest.
-Ale i tak zamknięte-zrobiłam smutną minkę.
-Ja się tym zajmę-powiedział tajemniczo i pociągnął za klamkę. Zamknięte. Poszedł gdzieś zostawiając mnie samą. Po chwili słyszałam jakieś krzyki, podniesiony głos i po chwili Lynch wrócił z trzema paczkami popcornu.
-Jak to zrobiłeś?-zapytałam nie dowierzając.
-Kotku, ja jestem Ross Lynch. Mnie każdy ustępuje-powiedział z pewnością.
-Jesteś pewien?-spytałam po chwili. Przecież ,,Każdy" to nie ja, c'nie?
-Może nie do końca-przybliżył się do mnie, ale nie za blisko, bo uciekłam. Zaczęłam się histerycznie śmiać. Po chwili wpadłam na czyjąś sylwetkę. Najwyraźniej męską, bo poczułam niezłe uderzenie.
-Ładnie to tak samemu w nocy chodzić?-jakiś typ, którego twarzy nie widziałam zaczął się do mnie przystawiać.
-O tej porze jest baaarodzo niebezpiecznie-z ciemności wyłonił się drugi.
-A szczególnie dla takich ładnych dziewczyn, jak ty...-kolejni dwaj. Ej! No co jest?
-Zgubiłam się, przepraszam. Już sobie idę-wstałam z ziemi i chciałam pójść, kiedy nagle jeden z nich złapał mnie za nadgarstek.
-Kto powiedział, że możesz?-spytał przez zaciśnięte zęby.
-Ej, casanova! Przystopuj trochę, bo ona jest ze mną-za mną nagle pojawił się Lynch. Może jednak dobrze, że z nim poszłam?...
-A ty to kto?-spytał jeden z bandziorów. Nie widzieli jego twarzy. Na jeden skrawek w tym parku, czy czymś tam padało światło. Ross niczym bestia z ,,Pięknej i Bestii" podszedł do światła i ukazał swą twarz.
-Lynch? A c-co ty t-tu rrrobisz?-ten, co mnie trzymał za nadgarstek zaczął drżeć, tak samo jak jego głos.
-Mam ci po raz kolejny przyłożyć?-przyłożył mu pięść do twarzy nie robiąc żadnej szkody. Na razie...
Po chwili poczułam jak gostek mnie puszcza, a reszta razem z nim ucieka. A ja? Wstałam, podbiegłam do Lyncha i przytuliłam go z całej siły wtulając się w niego jak w pluszowego misia.
Chłopak stał chwilę w osłupieniu, nie wykonując żadnego ruchu. Po chwili jednak odwzajemnił gest i przytulił mnie do siebie.
-Dziękuję-szepnęłam. Czułam jak się uśmiecha.
-Drobiazg-odpowiedział i zaczął nami kołysać. Czułam się tak przyjemnie w jego umięśnionych ramionach. Emmm, co ja powiedziałam?
- Okej, chodźmy już. - chrząknęłam odrywając się  od niego.  Szliśmy powoli nie śpiesząc się, zerkaliśmy na siebie od czasu do czasu, śmiejąc się przy tym.
- Jesteśmy! - krzyknęłam, a następnie rzuciłam popcorn do mikrofalówki i poszłam z blondynem do pokoju.
- Idź go przypilnuj, a ja idę spać. - powiedziałam do siostry która rozmawiała z naszymi gośćmi.
- Dzięki siostra. Dobranoc. -  podeszła do mnie i przytuliła.
- Miłego oglądania wszystkim. - ziewnęłam, obdarowując wszystkich uśmiechem, i podreptałam do mojego pokoju. Umyłam się, przebrałam w piżamę, wyszłam z łazienki którą mam w pokoju.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Ross, co ty tu robisz? - krzyknęłam przerażona, gdy zauważyłam że siedzi na moim łóżku.
-Miłe powitanie, dzięki.
- Sory, ale przestraszyłeś mnie. - uspokoiłam si trochę. - Co cię tu sprowadza? - ciągłam.
- Chciałem porozmawiać.- odparł spokojnie.
- Nie masz nic do mówienia, dziękuje że mnie uratowałeś dzisiaj. - spojrzałam na  niego i powoli podchodząc.
- Nie mogę przestać myśleć o tobie. - rzekł.
- Eee.. - szepnęłam.
- Mogę cię zapytać o coś? - spytał. Kiwnęłam twierdząco głową.
- Czy mam u ciebie jakieś szansę? - Byłam zszokowana.
- Ross..- westchnęłam i usiadłam obok niego.
- Rozumiem, wiem że mi nie ufasz, lepiej ci nic nie zrobię bo twój chłopak Eliot mnie pobije. - zaśmiał się.
- To nie mój chło...- nie dał mi dokończyć.
- Kiedy będziesz gotowa, to powiedz mi, proszę. - szepnął mi do ucha. - A teraz dobranoc, najsłodsza. - ucałował mnie w policzek i wyszedł z pokoju. I co ja mam myśleć? Mówi prawdę czy ma ze mnie bekę? Walnęłam się na łóżko, ale przedtem zgasiłam światło. Co za dzień - pomyślałam. Złapałam się za policzek i uśmiechnęłam do siebie. Jutro nowy dzień.

Mamy 10 rozdział. Myślę że jest troszeczkę dłuższy ;). Zostawiamy go wam do ocenienia. ;) Loffkam :*. Najlepszych wakacji kochane aniołki x. ~ RYBA XDD.
Pierwsza część moja druga Rybki;) Macie trochę raury, ale nie przyzwyczajajcie się:) Do napisania miśki! Abi

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 9

*Oczami Laury*
Spojrzałam ponownie na blondyna, który stał parę kroków ode mnie. Zdziwiło mnie to, że nie mówił tych swoich głupich tekstów, ani nie próbował mnie podrywać. Okey, to jest mega dziwne...
-To jest Rydel, Rocky, Riker i Ross-Vanessa przedstawiała po kolei postacie-Oni są rodzeństwem. Natomiast ten tu-wskazała palcem na szatyna-Jest tylko przyjacielem tej rodzinki.
-My się znamy z widzenia! Nie widziałam, że jesteś siostrą mojej najlepszej przyjaciółki!-Rydel rzuciła mi się na szyję i uściskała mocno.
-Z widzenia?-spytała nie pewnie Van.
-Tak! Laura jest kelnerką w ulubionej knajpce mojego brata, Rossa-wskazała palcem na niego.
-To ty Laura znasz ich wszystkich?-spytała mnie Van.
-Tak, ale tylko z widzenia-odpowiedziałam szybko. Spojrzałam wymownie na Rossa. Zrobił zdziwioną minę, ale nie powiedział nic. W moim domu ja go nie znam!
-Przepraszam za brata, wtedy w barze-powiedziała szybko Rydel.
-Laura? Masz mi coś do powiedzenia?-spytała podejrzliwie Van.
-O co chodzi? Jakiego brata? Mam tyle klientów, że nie pamiętam!-uśmiechnęłam się do Rydel. Nie szło mi najlepiej kłamanie.
-Czyli nie pamiętasz Rossa? Jego zachowania czy coś...-Rydel nie dokończyła, bo przerwała jej Van.
-Co ty żeś robił mojej siostrze?-spytała purpurowa Van.
-Vanessa! Nic! Ja tego nie pamiętam! Przynajmniej wiemy, że musiało to nie być wcale takie ważne, ani nic. Nawet nie wiemy co, a ja nie chcę  wnikać. To co? Jemy kolację?-szybko zmieniłam temat.
- Jasne, siadajcie proszę do stołu. - Vanka spojrzała nich i ruchem ręki pokazała że mają usiąść. Błagam niech Ross obok mnie nie siada, proszę, proszę, pro.... Dzięki szczęście, zostaniemy my kiedyś przyjaciółmi?  Zajadaliśmy się sushi i popijaliśmy kakaem. Wszyscy rozmawiali i bawili się w najlepsze oprócz mnie i blondyna.
- Co wy na wieczorek filmowy? - zapytała Vanessa.
- Jasne. - odpowiedzieli.
- Dobra to raczej horror czy komedia?
- Ba że horror. - dodał Riker.
- Dobra to Piła 7. - odpowiedziała.
- Ja idę spać, późno już. Chcę się wyspać bo jutro idę do pracy. - przeciągnęłam się. Podeszłam do każdego i przytuliłam oprócz Ross'a. Wow był dziś wyjątkowo cicho, coś mu jest?
- Dobranoc księżniczko, jutro na pewno cię odwiedzimy w pracy. - powiedziała Delly.
- Ej! Nie ma popcornu. Laura mogłabyś? - poprosiła mnie siostra.
- Serio? A wy nie możecie?
- Ja się boję ciemności. - bronił się chyba Riker.
- Ja też. - pisnęła reszta, oprócz milczącego blondyna który patrzał się cały czas na mnie.
- Yyyy, no to mamy problem, ja też się boję łazić, a do tego w nocy. - powiedziałam z sarkazmem.
- Dobra Ross, idź z nią, ty jako jedyny się nie odzywałeś to się  nie boisz, nie? - poklepał go brat po plecach.
- Ja? Bać się? No błagam cię. - wstał z kanapy i powędrował do mnie. Niee chcę iść z nim. Boże.
- A tak w ogóle jest po 21 o 22 zamykają sklep więc... Wiać! - pstryknął palcem eee... Rocky?
Poszłam wziąć bluzę, ubrałam buty i wyszliśmy.  Szliśmy ciszy, trochę niezręcznie. Kiedy doszliśmy do sklepu, szybko poszłam wziąć wymarzony popcorn dla siostrzyczki, ohh kiedyś ją za to zabije. Zapłaciłam i wyszliśmy ponownie w ciszy do domu.
- Słuchaj odpuszczam sobie. Chcę abyś wiedziała że jesteś ważna dla mnie i.. - mówił.
- Laura! - krzyknął ktoś z tyłu.
- Elliot!? - krzyknęłam niedowierzając. Zostawiając oszołomionego Ross'a, pobiegłam i rzuciłam się Elliotowi na szyję.
- Jezu, nie myślałem że będziesz tak bardzo tęsknić. - odparł.
- Ja też kuzynie...


Joł, jołki :D. I jest rozdział 9 yay ;p. Akcja dopiero się rozgrywa, soooł ;p. Napiszcie co myślicie o rozdziale ;). Pierwszą część pisała Aby a ja drugą. Dziękujemy za komentarze, motywujące oczywiście. Ilysm.
Czekamy na opinie rozdziału. ;)

czwartek, 19 czerwca 2014

ZAPRASZAM!

ZAPRASZAM WAS NA MOJĄ STRONĘ INFORMACYJNĄ O R5 I LAURZE MARANO! CODZIENNIE NOWE INFORMACJE! ZAOBSERWUJCIE I BĄDŹCIE NA BIERZĄCO. :3 ROZDZIAŁ WKRÓTCE! :).
 http://stealyourheart123.blogspot.com/

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 8

Oczami Laury, następny dzień.

O mój boże, jest po 7, zaraz spóźnię się do pracy! - pomyślałam. Wstałam szybko z łóżka, spojrzałam za okno, dzisiaj będzie ciepło. Założyłam na siebie krótkie spodenki i luźny top. Wzięłam bułkę z szafki i wyleciałam jak wicher do pracy.
- Już jestem! Przepraszam za spóźnienie. - mówiłam szybko. Podreptałam założyć fartuch i brać się za robotę. Jak na razie wszystko szło dobrze. Po 15 była już tutaj cała sala ludzi, których ja z Raini musieliśmy obsłużyć. To mój najszęśliwszy dzień w życiu. Dlaczego? Bo nie ma tutaj Lyncha. Po 18 zaczął się wieczorek karaoke. Dzisiaj Raini miała wartę. Ja mogłam iść już do domu. Zdjęłam fartuch i szłam w stronę domu, o dziwo nikogo nie spotkałam, chodzi mi o Lyncha, oczywiście. Weszłam do domu i kogo zastałam? Siostrę we własnej osobie.
- Vanessa! - krzyknęłam podbiegając do niej i mocno ją ściskając.
- Wow, nie myślałam że będziesz aż tak mocno tęsknić. Ale, brak mi powietrza, mogłabyś.....tak...mocno.. nie ściskać. - wysapała. Szybko się od niej odsunęłam.
 - Sorka. - zaśmiałyśmy się.
- Noo, to opowiadaj jak było.
- Genialnie. Dostałam pracę w serialu i akurat będzie nagrywany tutaj w Los Angeles. - pisnęła uradowana.
- Gratuluję ci, kochanie.  - ponownie ją przytuliłam.
- A u ciebie coś nowego? - spytała podnosząc brew.
- Nie, nic noweeeego. - przeciągnęłam.
- Na pewno? Bo znalazłam list w twoim pokoju od niejakiego Ross'a Lyncha. - spojrzała na mnie jak na głupią.
- Jaki list? - zrobiłam grymas na twarzy, Vanka podała mi go.
- Ja go nigdy na oczy nie widziałam.
- Dzisiaj go znalazłam bo dziś przyjechałam. Prosto na twoim łóżku leżał. Idź go przeczytaj, romantyk z tego kolesia. Słodkie rzeczy ci tam wypisał. A ja pójdę zrobić kolację. - mrugnęła do mnie i poszła w stronę kuchni. Taa, romantyk, przeszło mi przez myśl. Powolnym krokiem ruszyłam do mojego pokoju. Okno było otwarte. Pewnie tu był. Położyłam się na łóżku i zaczęłam powoli czytać, na głos.
'' Do mojej księżniczki
Sam nie wiem jak to możliwe i czy można to racjonalnie wytłumaczyć. Lecz dziś wiem,że to dla ciebie żyję, marzę, tęsknię,to ciebie kocham. Jesteś niepowtarzalna, ciepła, kochana, nie dla mnie ale dla innych. Gdy widzę cie i rozmawiamy nawet w ten kłótliwy sposób, jestem szczęśliwy że cie poznałem,i wszystkie problemy przestają istnieć, gdy przed moimi oczami pojawia się Twoja piękna twarz,ogarnia mnie wzruszenie i zastanawiam się dlaczego? Czy to nagroda czy kara? Wiem jedno zależy mi na tobie, choć wiem że i tak nie wiele to zmieni i niewiele te słowa znaczą dla ciebie,rozumiem że te słowa Kocham cię nic dla ciebie nie znaczą i nie znaczyły wypowiadane przez zemnie, choć jeszcze ci tego nie powiedziałem na żywo, ale kiedy będę mógł to to powiem. Zmieniam się dzięki tobie, ty tak na mnie działasz.
Twój Rossy x ''
Uśmiechnęłam się sama do siebie. No, romantyk z niego jest. Ale czy to, co napisał jest szczere? Nie znam go, i nie mogłabym mu zaufać. Ludzie z dnia na dzień się nie zmieniają. A z resztą, nie czuję nic do niego.
Jedne słowa utkwiły mi w głowię '' Zmieniam się dzięki tobie, ty tak na mnie działasz.'' Jeśli dałabym mu szansę na przyjaźń to pewnie bym tego pożałowała.  Ale on nigdy nie odpuści.
- Lau, chodź kolacja na stole. - usłyszałam  z dołu ciepły głos siostry. Zeszłam na dół, usiadłam do stołu.
- Zaraz przyjdą goście, których poznałam dzisiaj jak przyjechałam. Są bardzo sympatyczni, a taka blondynka po prostu idealna przyjaciółka. Zostaną na noc. - w tym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. - O! To pewnie oni. - poszła otworzyć drzwi. Kiedy weszli do pokoju, byłam w szoku bo to było prawdopodobnie rodzeństwo Ross'a z samym Ross'em. Dziękuje ci bardzo, Vanessa. Szykuje się niezła noc.


Hej! Hej! :D. Wróciłam ze szpitala pare tygodni temu, jest dobrze kochani. Dziękuje za życzenia i te cudowne komentarze! Rozdział pisałam ja czyli Ryba :3. Co tu dużo mówić, kochamy was :*. Do napisania misie :3.
~Ryba XDD.
~ Abi.
Przy okazji zobacznie najnowszy teledysk The Vamps w którym występuje Laura ;3. Jak wam się podoba? Dobrze wyszła? Moim zdaniem wygląda jak księżniczka i zrobiła wszystko profesjonalnie. x

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 7

*Laura*
Przeciągnęłam się, na drugi bok łóżka. Głowa strasznie mnie bolała. Wczorajsza noc daje znaki. Wstałam z łóżka i podreptałam do szafy, wybrać jakieś ubranie na dziś. Po dłuższej przerwie wybrałam czarną sukienkę w kwiaty. Włosy pofalowałam, dziś postawiłam na naturalność. Nie będę się malować. Spojrzałam na zegarek, było po 13. Westchnęłam i poszłam w stronę kuchni w celu zrobienia sobie śniadania.
Po trzydziestu minutach, zajadałam się tostami. Zerknęłam za okno, lało jak z cebra. Uwielbiam jak pada.
Może dzisiaj Lynch da sobie spokój. No właśnie, jak ja się znalazłam w domu. Nic nie pamiętam, po co ja tyle wypiłam. Głowa mnie boli, zakwasy mam. Ostatni raz. Kiedy zjadłam, pozmywałam naczynia, poszłam do mojego pokoju. Weszłam na twitter'a. O Raini dodała zdjęcia z imprezy, momentalnie się uśmiechnęłam.
Czekaj... czekaj CO?!. Ja i Ross, jak się tulimy na parkiecie. Jakim cudem go dotknęłam ?!.
A jak on mi coś zrobił. Nie daruję.
Patrzałam dalej, pełno zdjęć jak Ross niesie mnie, chyba w stronę domu. Jaka siara. Pacnęłam się w czoło.
Pełno tweetów, oh god. I do tego jeszcze piszą Raura forever, jaka RAURA ja się pytam ? Już złączyli nasze imiona. Znamy się od niedawna i już uważają że jesteśmy razem. Masakra, z kim ja żyję na tym świecie.
'' Hej Lau, co tam? Jak po imprezie?''dostałam prywatną wiadomość od Raini.
'' Ujdzie, możesz do mnie wpaść. Strasznie mi się nudzi. Zrobimy sobie babski wieczór, kochana.'' odpisałam jej.
'' Ale pada.'' wystukała.
'' Proszęęę''
'' Oh, no dobrze mała. Zaraz będę :*'' odpisała.
'' Będziemy się bawić, chyba.. :**'' stuknęłam. Wylogowałam się i poszłam do salonu.
Włączyłam telewizor i oglądałam jakiś serial, po paru minutach, ktoś zapukał do drzwi, szybko podeszłam i je otworzyłam, to była czarnowłosa.
- Hej, kochanie.- przytuliłyśmy się. Ściągnęła buty i kurtkę. Razem poszliśmy do salonu.
- To o czym porozmawiamy ? - zapytała. - A raczej o kim. - zrobiła brewki.
- Co masz na myśli?-uniosłam brew.
- Ty i Ross. Coś między wami wczoraj zaszło, jak wyszliście z imprezy ? - spytała.
- Nie mam pojęcia. Nic nie pamiętam. Mam nadzieję że nie.- powiedziałam poważnie.
-No ale masz tyle fanów teraz, że szok.
-Oni mnie nawet nie znają!
-Grunt, że znają Rossa i twoje imię. Jeszcze za żadną dziewczyną tyle nie chodził.
-Serio?-spytałam z sarkazmem. Ale Rai chyba nie załapała...
-No przecież mówię!-ja tylko pacnęłam się w czoło.
-Mam nadzieję, że da sobie spokój.
-W to wątpię.
-Jak to?!
-Widziałaś jego twitter'a?
-Nie, a co?
-Pełno tam postów typu: ,,Ja i moja dziewczyna wracamy z impry", a na nich ty i on...
-To taki żart?
-Tak! No przecież żartuje. Nic o tobie nie pisał.
-Serio?
-Tak. Na serio.
-To dobrze...-nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo?-spytałam.
-Cześć Laurko moja słodka-powiedział głos, który drażni mnie od jakiegoś czasu...
-Mów, co się stało po imprezie! Gadaj-powiedziałam strasznym głosem.
-Okej, okej. W zasadzie to nic.
-Na prawdę?
-Nie ruszam pijanych dziewczyn-powiedział, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Czyli nic mi nie zrobił.
-A skąd masz mój numer?-spytałam po chwili.
-A to już moja słodka tajemnica...-powiedział i się rozłączył...
***
Tym razem kończę ja, a zaczęła Rybka:) Niestety wiadomości od Ryby nie będzie, bo biedactwo jest w szpitalu:( Wiem, mi też przykro, ale no cóż... Czasami tak jest. Mam nadzieję, że rozdział się podoba:) A tu macie jeszcze nasze pozostałe blogi:




piątek, 16 maja 2014

Rozdział 6

*Oczami Laury*
Kiedy dotarliśmy na miejsce ja i Ross cały czas niepostrzeżenie trzymaliśmy się za ręce. Wtedy podszedł do nas ten rudy koleś... Jak mu tam?... Calum? Jakoś tak.
-Widzę, że ktoś tu se dziewczynę już znalazł, co?-spytał, a ja speszona puściłam rękę blondaska. Nie mógł wcześniej?
-To co? Idziemy się bawić, Marano?-spytał takim dziwnym tonem. Czytaj: NIEPRZYJEMNYM.
-Wolę posiedzieć z Raini. Zaraz powinna przyjść.
-Raczej nie. Jest z Calumem na parkiecie-pokazał mi palcem, a ja z wrażenia otworzyłam buzię. Raini i Calum razem tańczyli i to bardzo szybko. Nie żeby coś, ale czy ona nie jest podpita? Bo wątpię by z własnej woli tańczyła z nim. Chociaż, ja nie znam jej zbyt dobrze.
-Zatańczysz?-powiedział blondyn i podał mi rękę. Wyciągnęłam dłoń w jego kierunku, a wtedy akurat puścili wolnego. Na początku byłam w znacznej odległości od blondyna w przeciwieństwie do innych ludzi, którzy dziwnie się na mnie patrzyli. Po chwili blondyn pociągnął mnie bliżej siebie, tak iż tańczyliśmy ,,normalnie", jeżeli tak to można nazwać. Nawet to było... fajne? Ale nic co fajne nie trwa wiecznie. Po chwili przyszła do nas ta ,,Blondi", co kocha Rossa. I tyle było z tańca mojego z Nim.
- To ja sobie... Już pójdę. Nie przeszkadzam wam. - Powiedziałam i wyszłam do barmana. Poprosiłam o jednego drinka. W końcu jest impreza, no nie ?. Kiedy już wypiłam, wzięłam jeszcze jednego a za nim kolejnego. Trochę zakręciło mi się w głowie. Ale jestem jeszcze na tyle trzeźwa i dojdę do domu, a także mogę się obronić.
- Laura, choć tańczyć. - pociągnął mnie na parkiet Calum a zanim Raini. No to mam się już z kim bawić.
* Oczami Ross'a*
Kiedy brunetka odeszła i wcisnęła się do mnie Susan, miałem ochotę iść z stąd. Susan to dobra przyjaciółka, ale od kiedy, zapatrzyłem się w Laurę to cały czas się kręci obok mnie. Jak wrzód na tyłku. No nic, muszę z nią zatańczyć, nie chciałbym jej zranić.
- I jak, się bawisz ? - zapytała mnie po chwili. Nie mogłem się skoncentrować. Laura,  tańczyła z moim kumplem i jej przyjaciółką.
-  Halo ? Ross ? Pytałam, jak się bawisz ? - machała mi przed oczami.
- Amm, amm. Co? Sorry, odleciałem. - odpowiedziałem, nadal z nią tańcząc.
- Nie rozumiem, co ty w niej widzisz. - mruknęła pod nosem.
- Jest idealna. Plus w moim typie i jeszcze żadna dziewczyna mi nie odmówiła tylko ona. Nie jest taka jak inne. Będzie ją trudno złamać. - mówiłem, nie patrząc się na blondynkę tylko stale na brunetkę, która porusza ciałem ,tak seksowna.  Nie mogę się powstrzymać, ona mnie pociąga.
- A ty ? Skąd się urwałaś ? - zapytałem zdziwiony, spojrzałem na nią i uniosłem brew.
- Wiesz, bo ja. Nudziło mi się i przyszłam tutaj. - mówiła z zakłopotaniem.
- Okej, wierze ci. - zmarszczyłem czoło. Westchnęła z ulgą. Piosenka się skończyła, na szczęście. Idę do mojej bruneteczki.
- No hej, kochanie. - wymruczałem jej do ucha.
- Siema, blondasku. - przykleiła się do mojego torsu. Oj, Marano, Marano się napisaś.
- Ktoś tu się napił widzę. - zaśmiałem się.
- Ale ja mało wypiłam tylko, tyle. - Pokazała na palcach 10. Mało ? Okeeej.
- Be ze mnie pijesz, Calum ?! Bezczelny typie. - zmroziłem go wzrokiem i poszłem zamówić jednego mocnego. Po pięciu minutach wróciłem i piłem mój napój procentowy.
- To,co Marano ? Masz ochotę na igraszki ? - wymruczałem jej do ucha i musnąłem lekko jej szyję. Po jej ciele przeszedł dreszcz. Uśmiechnąłem się zawiacko, to dobry znak.
- Hehe, ale ty śmieszny jesteś. - zaśmiała się uroczo.
- Jesteś zbyt upita. Chodź, odprowadzę cię do domu. - odpowiedziałem jej.
- Nie, bo ty jesteś zboczony. Hahaha ty zboczuszku. - śmiała się jak opentana.
- Nic ci, zrobię. - puściłem do niej oczko.
- W sumie szaleńcu, spać mi się chcę. - cały czas się śmiała. Złapałem ją za nogi, podniosłem i poszliśmy w stronę jej domu. Kiedy doszliśmy do jej domu, walnąłem ją na łóżko, ale przedtem ściągnąłem jej buty.
- No, to pożegnam się i spadam. - wstała z łóżka i podreptała do mnie, resztkami sił.
- Gdzie idzi ... idziesz. - mruknęła.
- Do domu. No chyba chcesz żebym został. - przyciągnąłem ją do siebie. Czułem, jej słodki zapach perfum. Następnie jej oddech. Byliśmy tak, bardzo blisko.
- Jeśli myślisz, że ulegnę, to..... się....mylisz. - odsunęła się ode mnie. Zdziwiło mnie to, że jeszcze jest trzeźwa. Muskałem ją lekko w szyję, z szyi przenosiłem się na brodę, brunetka jęknęła cicho. A ja uśmiechnąłem się zwycięsko. Położyłem ją na łóżku, dalej muskając jej ciało. Moje usta wędrowały między jej wargami. Powoli, pozbywałem się jej sukienki.
- Ross, proszę nie. - jęknęła, kiedy miałem już ją pocałować. Westchnąłem.
- W sumie racja. Chcę abyś pamiętała, nasz pierwszy raz. - Spojrzałem na nią,
- Ta, nie.....będzie....żadnego......razu. - mówiła przerwami. Powoli zamykała oczy.
- Dobranoc, księżniczko. - Przykryłem ją i wyszłem przez okno. Ale za nim wyszedłem, jeszcze raz na nią spojrzałem.



Witam, was cieplutko! Wiem że rozdziału nie było ponad dwa tygodnie. Ale szkoła daje w kość. ;//. A muszę poprawić oceny. Abi ma podobną sytuację. Więc naprawdę was przepraszamy.I mamy nadzieję, że jeszcze ktoś nas tutaj czyta ;). Postaramy się, dodać następny rozdział jak najszybciej. Buziaki xx. W komentarzach, pozostawcie linki, do swoich blogów. Z chęcią wszystkie przeczytam. ;*. Komentujcie, to wywołuję u nas bardzo duży uśmiech. :*****.
~ RYBA XDD ~ Abi.


piątek, 2 maja 2014

Rozdział 5

-Sugeruję-odpowiedział pewny-To co? Wchodzisz w to?
-Oczywiście. Kiedy i gdzie?
-Słyszałem, że jutro jesteś umówiona z Raini o 18:00. Pójdziesz wtedy ze mną. Co ty na to? No chyba że się boisz.
-Wchodzę w to. Do zobaczenia.-powiedziałam oschle.
-Hej. - Powiedział z tym swoim zawiackim uśmiechem. - Tylko się seksownie ubierz. - dokończył. Ughh, co za dziecko.
Doszłam do domu. W środku była kartka od Van:
,,Młoda, musiałam wyjechać. Wracam za tydzień. W Miami jestem. Zarabiam. Do zobaczenia. Van".
Krótko, zwięźle i na temat. Cała Vanka. No ale cóż. Trzeba żyć dalej. Było późno, więc poszłam do mycia i do spania.
Obudziły mnie wredne promienie słoneczne wdzierające się do mojego pokoju przez rolety. Zrobiłam poranne czynności i poszłam na śniadanie. Zrobiłam sobie gofry z bitą śmietaną i owocami. Pycha! Po śniadaniu postanowiłam iść się przewietrzyć. Wiatr delikatnie muskał moją skórę i rozwiewał moje włosy. Ze względu na dość wczesną porę słońce świeciło dosyć słabo, ale one również podobnie jak wiatr delikatnie mnie ogrzewało. O tej porze roku jest tu pięknie. Zaczęłam słuchać muzyki. Włączyłam MP3, wzięłam  słuchawki do uszu i po chwili zaczęłam słuchać nut i dźwięków wydobywających się z tego małego urządzenia, budując przy tym świetny utwór. Zamknęłam oczy, ale tylko na chwilkę. I oczywiście moja cecha wrodzona czyli niezdarność nie dała o sobie zapomnieć. Musiałam na kogoś wpaść. Był to oczywiście...Nie  kto inny jak ta blondyna , która zawsze siedzi  obok blondyna w knajpie.
- Przepraszam - Odparłam z troską. Od razu mnie odepchała.
- Zostaw mnie, jeszcze mnie czymś zarazisz. - Powiedziała oschle i otrzepywała się wstając ziemi. Miałam ochotę, wybuchnąć śmiechem. Ale nie chce jej urazić.
- Co się tak głupio uśmiechasz ? - Parsknęła.
- A co ? Nie mogę ? - Zapytałam.
- Po 1 : NIE! Po 2 : Masz zostawić Rossa w spokoju! I nie zbliżaj się do niego bo on jest mój. - Mówiła prawię krzycząc.
- Nie bulwersuj się tak blondi, jesteście siebie warci. I z tego co od niego wiem, to wy nie jesteście razem. - Ostatnie podkreśliłam.
- Przez ciebie ? Nie! - Znowu krzyknęła.
- Przeze mnie ? Pfff! Drwisz ze mnie ? To on cały czas za mną łazi. To on mnie podrywa. To on. - Skończyłam.
- Dlaczego, dlaczego on nie patrzy na wszystkie, tylko nie na mnie. - Usiadła na ławce.
- Nie mam pojęcia, może zrób coś żeby cię zauważył. - Próbowałam jej pomóc.
- Ale jak ? - Zapytała spokojnie.
- Tego nie wiem. Ale błagam cię weź go ode mnie. Jeszcze do tego muszę z nim dzisiaj iść na imprezę. - Mruknęłam.
- Na imprezęę ?! - Wstała i krzyknęła.
- No. Mieliśmy zakład. Ale o co to nie wiem. - Odpowiedziałam jasno. - Gdybym była tobą, to w ogóle bym z nim się nie zadawała. On jest jakiś zboczony i nienormalny. Chciałam żeby sobota była spokojna i że pójde tam tylko z Raini. Jakaś masakra. - Prychnęłam z zrezygnowaniem.
- Ale co ja zrobię  On jest taki słodki, kochany, opiekuńczy. Idealny. - romarzyła chyba się zabardzo.
- Kiedy się kogoś kocha, to ten ktoś bez względu na wszystko jest dla ciebie idealny. - Mruknęłam.
- Ja spadam jest po 14 i nie chcę marnować dnia. - Oznajmiłam i poszłam zostawiając zdziwioną blondynę.
Kiedy byłam w domu,  poszłamd o mojego pokoju i walnęła się na łóżko.
- Aww, moja królewna sobie śpi.
- Taa, Vanessa jakaś blondyną gadałam, ale później ci opowiem. - mruknęłam. Ale po chwili przy pomniałam sobie że Vanessa pojechała. Otworzyłam szeroko oczy i odwróciłam się w stronę okna.
- No hej, słoneczko. - Kiwnął mi.
- To znowu ty ? - Mruknęłam, kiedy zobaczyłam Ross'a obok balkonu.
- Nie cieszysz się że mnie widzisz ?
- Wręcz przeciwnie. - odpowiedziałam. Chłopak wszedł do pokoju i podszedł do mnie. Nadal leżałam. Miał potargane włosy, koszulę, i porwane rurki. Jak na niego wyglądał, przyzowicie. Wyobraźcie sobie teraz, że on się obok mnie położył.
- Yyy, co ty robisz ?
- Jak to co ? Położyłem się obok  ciebie. - Oznajmił.
- No widze, że leżysz obok mnie, ale dlaczego ? Nieważne. Po co przyszłeś ? - Zapytałam.
- Nudy w domu, więc wpadłem. - odparł jasno. - Nie powinienaś się już szykować na najlepszą noc w swoim życiu  ? - Dodał.
- Najlepszą ? - zapytałam zdziwiona.
- No, to dawaj! Wstawaj i pokaż mi wszyskie twoje seksowne rzeczy. Ale jak dla mnie możesz iść nago. - I za to oberwał poduszką.
- Ej! No co ja poradzę, że jesteś taka seksi. - odparł, patrząc na moje ciało. Zboczeniec. Po 10 minutach, przyniosłam wszystkie suknie, sukienki żeby je dokładnie obejrzał.
- Mmm, w tej będzie wyglądała tak pociągająco. - Wymruczał, podchodząc do mnie i złapał mnie za biodra, podając mi sukienkę, na znak żebym poszła się przebrać. Po 5 minutach wyszłam z łazienki, wow, dziwię się dlaczego on mi do niej nie wszedł.
- Wyglądasz kusząco, mógłbym cię schrupać. Ah, twoje piersi, twoje uda. - Puścił do mnie oczko, podchodząc do mnie, niebezpiecznie blisko. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Ale ty masz te teksty na podryw. - Zaśmiałam się.
- Wiem że ci się podobają. - Wyszeptał mi do ucha. Przeszedł mnie dreszcz. Chyba to zauważył, bo cicho się zaśmiał. Lekko go odepchałam. Zerknęłam na zegarek. Była 17:55.
- O! Już godzina wybiła. - Zdziwił się uśmiechnięty. - To idziemy, księżniczko. - Podał mi dłoń. W tej sekudzie dostałam wiadomość. Od Raini brzmiała tak '' Wiem że to miałyśmy być tylko my ale idziemy we trójkę, Niegniewasz się? Ma na imię Calum. '' Przewróciłam oczami. i Odpisałam '' Idziemy w czwórkę, ma na imię Ross :D.'' Niechętnie złapałam go za rękę i wyszliśmy w stronę parkietu.
To chyba będzie najciekawszy dzień w moim życiu.



Nareszcie skończyłyśmy! :D. Przepraszam na spóźnienie. Anyway.. Podoba wam się ? Szczerze mi tak trochę. XD. Jestem zawiedziona 7 komentarzami pod rozdziałem 4. ;/. Komentujcie. <3.
~Ryba XDD.
Ja tym razem coś dopiszę;) Jestem szczęśliwa, że czytacie i komentujecie naszego bloga:) Rozdział w miarę normalny:) ja pisałam pierwszą część:) Do napisania!
~Abi
Tu macie nasze inne blogi:
rossyilaurasweatheart.blogspot.com
lynchvsmarano.blogspot.com
story-of-raura.blogspot.com
Pierwszy Rybki, a pozostałe moje;)

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 4

*Oczami Laury*
Ten Lynch to jakiś dziwny jest. Ale głos ma, trzeba mu to przyznać. No i jest ładny, ale uroda jest próżna, co nie? Czemu ciągle o nim myślę? Bo mnie drażni? Bo jest głupi? Sama nie wiem. Te myśli zaczęły mnie pobudzać do snu. O tak! Sen tu jest mi bardzo, ale to bardzo potrzebny. No więc położyłam się spać.
Obudził mnie wredny budzik, którego nie cierpię. Wskazywał godzinę 6:54. Spokojnie, mam jeszcze troszkę czasu. Troszkę. Więc ubrałam się, zjadłam śniadanie przyszykowane wcześniej przez moją siostrę Van oraz uczesałam i nałożyłam delikatny makijaż. Po tych czynnościach wyruszyłam do pracy przygotowując się na najgorsze mianowicie Lyncha.
Jak doszłam do pracy, ledwo, co weszłam ON już tam był. Oprócz tego jeszcze z nim ta banda dzieciaków i ta mordująca wzrokiem blondyna. Dziś Lynch się do niej jakoś nie szczególnie odzywał. Pokłócili się czy coś? A z resztą, co mnie to? Tak czy siak wzięłam fartuszek i podeszłam do nich do stolika, bo Raini się bała. Czego? Może jej grożą? Może coś się stało? Albo znów powiedzą, że chcą abym ja ich obsłużyła? Dziwnie to brzmi, ale nie teraz o tym. Tak więc podeszłam do tego głupiego stolika, a ten znów wyskakiwał ze swoim ,,flirtem".
-Bolało jak spadłaś z nieba?-spytał z tym swoim uśmieszkiem.
-Tak, tym bardziej, że z piekła wyszłam.
-Coś dziś nie w sosie jesteś. Nie to, co wczoraj na scenie...
-Aleś ty miły! Pozazdrościć.
-A jaki słodki-dodał. Narcyz.
-I jaki skromny, co nie?
-Tym bardziej przy takiej ładnej dziewczynie.
-Daruj sobie. Co podać?-spytałam ignorując go.
-7 zapiekanek zbójnickich + frytki-powiedziała miła blondynka.
-Rydel, zawsze ty musisz składać zamówienie?-powiedział rudy koleś. Czyli ona ma na imię Rydel.
-Tak, bo ty Calum nie potrafisz-a rudy Calum. Jeszcze chwilę się sprzeczali ostatecznie jednak zamówili to samo + 7 coli. I tylko o to takie halo? Poszłam do kucharza dać mu zamówienie. Powiedziałam, że jedna z nich ma być szczególnie ostra. Tak, ta była dla blondyna, który mnie drażnił. Kucharz wykonał moje polecenie, a ja zaniosłam zapiekanki delektując się każdą myślą jak Ross zareaguje na swój przysmak. Ale jestem podła... Ross jadł i... Nic? Czemu? Nawet łyka coli nie wziął po tym. Za to rudzielec po pierwszym kęsie krzyczał, że mu buzie wypala. No nie! Pomyliłam zapiekanki! Szefowa mnie wyleje. Jednak jej nie było. I nic nie musi wiedzieć...
-Wody! Wody! W-O-D-Y!-krzyczał rudzielec. Aż mi się go żal zrobiło. Wzięłam wodę i mu podałam.
-Przepraszam-powiedziałam ze skruchą-Ta miała być dla Rossa.
-Oj niegrzeczna jesteś-powiedział Ross dziwnie na mnie patrząc... Wystawiłam mu język. Calum tak ten Calum, powiedział mi że zrobił by tak samo na moim miejscu. Chyba go polubiłam. Ta, blondyna cały czas się na mnie tak dziwnie patrzyła. Wszyscy zjedli, zapłacili i wyszli z wyjątkiem Ross'a i tej blondyny. Dlaczego! Dlaczego on mi to robi. Tak, jak zawsze wieczorkiem było karaoke, dzisiaj to Raini, zapowiadała. Nikt się nie zgłaszał. O Boszz, co ci ludzie się tak boją. Przecież każdy ma głos i siłę w sobie, może to zrobić. No trudno, ja się zgłoszę.
- Ja! - Krzyknęłam. Wszyscy się na mnie spojrzeli. Weszłam na scenę i spojrzałam na blondyna, zgromiłam go wzrokiem a on wysłał mi buziaka w powietrzu i serce z jego dłoni. Ughh. Niedobrze mi...
- Zaśpiewam, piosenkę którą niedawno napisałam. Me and You. - Uśmiechnęłam się do publiczności i zaczęłam śpiewać.



Kiedy skończyłam śpiewać, wszyscy bili brawo. Było mi bardzo miło że mogli mnie tylko usłyszeć. Chyba zacznę tworzyć muzykę. To dobry pomysł ?.
- Dziękuje, ktoś by chciał teraz ? - Zapytałam uśmiechnięta. Jakaś kobieta się zgłosiła. No i mamy chętnych. Zeszłam ze sceny i poszłam do Raini.
- Byłaś świetna. - Powiedziała podekscytowana. - A ten blondyn, cały czas na ciebie patrzał. - stuknęła mnie w ramię i wskazała na tego blondyna. Pff, to ten głupek Ross.
- Nie znam tego barana! Raini a może ty zaśpiewasz, co? - zapytałam przyjaciółkę.
- Nie, ja nie umiem. - Wyznała.
- Każdy umie śpiewać, ty byś nie umiała ? Idziesz. -Pognałam ja na scenę. Posłała mi złe spojrzenie.
A ja wysłałam jej spojrzenie '' Tsaa, jeszcze mi podziękujesz ''.
- Witam, wszystkich. Zaśpiewam piosenkę napisaną przeze mnie.
Zaczęła śpiewać.

Kopara mi odeszła, tak jak i reszcie. Jak ona śpiewa pięknie. Aż płakać mi się chcę. Wszyscy zaczęli tańczyć.
- Pięknie, śpiewa prawda ? - Podszedł do mnie jakiś koleś.
- Tak, to moja przyjaciółka. - Powiedziałam i odwróciłam się do tego kogoś. - To znowu ty. - warknęłam, kiedy zobaczyłam znowu tego blondyna.
- Choć tu, zatańczymy mała. - rzucił i złapał mnie za biodra, kołysząc w rytm muzyki. Nawet mi się to spodobało, więc tańczyłam z blondynem. Spojrzał mi w oczy, uśmiechnęłam się do niego lekko. Boże, Laura! tylko się nie złam. Ogar. Tańczyliśmy wolnego. W takim rytmie. O boszzz.
- I jak? Podobał się taniec z twoim wybrankiem ? - rzekł tym swoim łobuzerskim uśmiechem. Kiedy Raini, skończyła śpiewać.
- Fajnie. - Odpowiedziałam mu. Jak ja mogłam to powiedzieć ?. Uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
- Ja spadam. - Rzuciłam bez entuzjazmu.
- Boże byłaś świetna. - Wrzasnęłam do czarnowłosej.
- Dzięki. - Przytuliłyśmy się.
- Idziemy jutro na imprezę ? - Pisnęłam.
- Tak. Jutro wolne. W końcu Sobota, upragniona sobota. To jutro spotkajmy się przed parkiem o 18. - Westchnęła.
- Okej, zaraz zamykamy. Chodź się przebrać  i wychodzimy. - oznajmiłam. Poszłyśmy zdjąć fartuszki i ubrać kurtki. Pożegnałyśmy się i każda poszła w inną stronę.
- Hej słoneczko, gdzie się wybierasz ? Beze mnie? - Usłyszałam męski głos za sobą. Znowu ten baran.
- Co chcesz ? - Powiedziałam, miło ?
- O, już nie unosisz głosu? - Zaśmiał się lekko. - Słyszałem że idziesz jutro na party.
- I co w związku z tym? - powiedziałam retorycznie.
- Może pójdziemy razem ? - Stanął mi na drodze.
- Yyyy, nie.
- Boisz się?
- yyy, nie.
- No, to co, ci szkodzi ?. - zapytał jakby nigdy nic.
- Sugerujesz zakład ? - Uniosłam brew.


YEAH! Mamy rozdział :D. Dzięękujemy za 10 komentarzy! To bardzo miłe. <3.
Dedykujemy ten rozdział wszystkim którzy czytają i komentują naszego bloga.
A co do rozdziału ? Może być ? Podoba się choć trochę ? :D.
Postaramy się dodać nexta jak najszybciej. Do napisania Miśki . :*.
~ RYBA XDD ~ Abi.
KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ!
:* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :*.

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 3

*Oczami Laury*
Wyszedł, a po mnie zostały tylko mieszane uczucia strachu i zdziwienia. To coś jakby taka ulga? Sama nie wiem. Tak czy inaczej poszłam spać.
Rano obudziły mnie wredne promyki słońca. Spojrzałam na zegarek 7:33! No nie! Drugi dzień w pracy, a ja się spóźnię! Szybko ubrałam się, umalowałam i wzięłam jabłko do ręki, aby coś zjeść w czasie podróży. Rodziców już nie ma, więc jakoś tak cicho się zrobiło. Szłam, a raczej biegłam do pracy ile sił w nogach. Zegarek pokazywał 7:55. W tym oto momencie weszłam do lokalu, w którym pracuję. I jest dobrze. Szefowa tylko zgromiła mnie wzrokiem jakby mówiła ,,Masz przychodzić wcześniej". Ale nic mi nie powiedziała. Założyłam fartuszek i podeszłam do Raini. Klienci już byli. O dziwo. Zaczęłam obsługiwać każdy stolik po kolei. Raini w tym czasie myła blaty i brała zamówienia od klientów.
Kolejny raz spojrzałam na zegarek, który był umieszczony w lokalu - 8:49. Czas mi się chyba dłuży... Nagle do baru wparował znany mi blondyn i jego banda. No nie! Podeszłam do Raini i poprosiłam by to ona obsłużyła klientów. TYCH klientów.
-Co podać?-słyszałam jak moja przyjaciółka pyta się tej zgrai dzieciaczków.
-A czy nas może obsłużyć ta szatynka stojąca przy ladzie?-spytał blondynek. Super! Raini do mnie podeszła z przepraszającym wzrokiem. Cóż: zrobiła wszystko, co mogła.
-Co podać?-powiedziałam bez entuzjazmu do naszych ,,gości".
-Frytki-powiedziała ładna blondynka.
-Kebaba-powiedział ,,Ktoś" siedzący obok blondyna, którego imienia nie zostało dane mi poznać.
-Oraz 5 zapiekanek zbójnickich-powiedział jakiś blondyn.
-6 zapiekanek-powiedział ,,Mój" blondyn.
-Ross, mówiłeś, że nic nie chcesz-powiedziała jakaś blondynka. Inna niż ta, co często patrzyła na blondyna.
-Ale skoro obsługuje mnie taka ładna pani to nie odmówię-powiedział z uśmiechem i spojrzał w moim kierunku. Ross - tak on się nazywa. To już wiem.
-To wszystko?-spytałam mało entuzjastycznie.
-Tak, chyba tak-powiedziała blondynka, która zgromiła mnie wzrokiem. Ona chyba coś blisko Rossa jest, bo non stop na niego się gapi.
-Zaraz będzie-powiedziałam i chciałam już odejść, ale blondyn mnie zatrzymał:
-Ale ty przyniesiesz zamówienie, tak?-spytał patrząc mi w oczy.
-Może-powiedziałam i poszłam.
Po otrzymaniu zamówienia, banda dała mi kase. Nawet dużo. Siedzieli chwilkę jeszcze po czym wszyscy prócz blondyna i jego wiernej ,,przyjaciółki". Ona nie odrywała od niego wzroku i co chwile coś do niego mówiła. A on? Nawet na nią nie patrzał! Okej... Dziwny jest.
Wieczorem było karaoke. Weszłam na scenę, bo dziś mój dyżur do zapowiadania karaoke. Ni nic. Już po chwili pytałam się o chętnych.
-No to wieczorek karaoke moi drodzy! Ktoś chętny na pierwszy ogień?-nikt nie odpowiadał z wyjątkiem jednej osoby. Rossa! Wszedł na scenę, a ja z niej zeszłam i stanęłam naprzeciw niego.
-Tę piosenkę dedykuję Laurze Marano-powiedział, a mnie zwaliło z nóg! Po pierwsze - CO?! , a po drugie: SKĄD ZNA MOJE IMIĘ?! Po chwili blondyn zaczął śpiewać:

Last summer we met.
We started as friends.
 I can't tell you how we all happen.
Then autumn – it came.
We were never the same.
Those nights – everything felt like magic.

And I wonder if you miss me too.
 If you don't here's the one thing that I wish you knew.

 Ref:
I think about you every morning when I open my eyes.
  I think about you every evening when I turn off the lights.
 I think about you every moment, every day of my life.
 You're on my mind all the time. It's true.


 I think about you, you you, you you
 I think about you, you you, you you

Would you know what to say If I saw you today?
 Would you let it all crumble to pieces?
'Cause I know that I should
 Forget you if I could I can't yet for so many reasons.

I think about you every morning when I open my eyes
 I think about you every evening when I turn off the lights
 I think about you every moment, every day of my life
 You're on my mind all the time. It's true

I think about you, you, you,you,you.
I think about you, you,you, you, you.

Kiedy zakończył zapytał się mnie:
-Lauro, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zaśpiewasz ze mną?-przed wszystkimi tak zapytał! Normalnie szok! W tej chwili tysiące okrzyków ludzi wołało: ,,Laura! Laura! Laura!". Po chwili byłam na scenie. Blondyn dał mi kartkę z tekstem i powiedział, co mam śpiewać. Po chwili śpiewaliśmy tę piosenkę:

When you're on your own
 Drowning alone
 And you need a rope that
 Can pull you in Someone will throw it
 And when you're afraid That you're gonna break
 And you need a way to feel
 Strong again Someone will know it

And even when it hurst the most
 Try to have a little hope
 That's someone's gonna be
There when you don't
 When you don't

 If you wanna cry I'll be your shoulder
If you wanna laugh I'll be your smile
 If you wanna fly I will be your sky
 Anything you need that's what I'll be
 You can come to me
You can come to me.

Zeszłam wzruszona ze sceny i zobaczyłam jak blondynka, która była z Rossem zabija mnie wzrokiem.
Przewróciłam oczami i wróciłam na scenę przywołać kogoś kto by chciał zaśpiewać. Tym razem, ludzie się ośmielili i śpiewali. Każdy się zgłaszał i śpiewał. A ja poszłam z powrotem do pracy.
Stałam przy stoliku czyściłam go  ścierką.
- Matko jakie ty masz seksowne ciało. Dziewczyno, nie kuś mnie tak, bo zwariuje. - Odwróciłam się do tego kogoś. To znów ten blondyn o imieniu ''Ross''. Lampił się we mnie jak w obrazek.
- Człowieku, kiedy ty się odczepisz ? - Zapytałam ironicznie.
- Nigdy. No chyba że się poddajesz. Będziesz moja.
- Nigdy  się nie poddam. - warknęłam. Spojrzałam w stronę tej blondynki, która przyszłą z blondynem.
Raziła mnie wzrokiem.
- Może idź już do swojej dziewczyny, co? Chyba jest zazdrosna. - Wskazałam mu na tę blondynkę.
- To nie moja dziewczyna, tylko przyjaciółka. - odpowiedział.
- Taa, nie udawaj. - mruknęłam, idąc myć dalsze stoliki, ale ten baran ponownie złapał mnie za rękę i przysunął do siebie, tak że teraz jakby ktoś z nas się poruszył doszło by do pocałunku.
- Nie udaję, mi zależy tylko na tobie. - Szepnął mi do ucha. Aż mnie ciarki przeszły. Co za debil. Odepchałam go szybko od siebie.
- Idź sobie! Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia! - Krzyknęłam i odeszłam się przebrać, zaraz kończę pracę. Ubrałam na siebie kurtkę, pożegnałam się z Raini i wyszłam z knajpy w stronę domu.
Idąc słuchałam muzyki. Cały czas czułam że ktoś mnie obserwuję. To było dziwne. A jednak się nie myliłam, na drodze, stanął mi blondyn.
- Czego znowu ?! - Powiedziałam oschle, idąc dalej i nie patrząc na niego. - Odczepisz się wreszcie. - dodałam.
- Nigdy, kochanie. - rucił nagle i pewnie zrobił ten swój uśmieszek. Ughh jak on mnie wpienia.
- Człowieku, daj mi spokój. - warknęłam odwracając się od niego. I znowu złapał mnie  za ramię.
- Słuchaj mała! Nie wkurzaj mnie, bo to się źle skończy. - powiedział oschle.
- Co! Zgwałcisz mnie i pójdziesz do następnej ?. - Odegrałam się.
- Nie.....jestem........taki. - Mówił z przerwami. Aha i już mu uwierzę.
- Nie znam cię a ty mnie. Zapomnij o mnie a ja o tobie. Czy tak, nie będzie najlepiej ? - Zapytałam, stojąc przed nim.
- Nie, choć bym chciał nie zapomnę, bo mi odmówiłaś. - złapał mnie za ramiona. Szybko go odepchałam.
- No to co z tego? Nigdy się w tobie nie zakocham! Nigdy mi się nie spodobasz, nigdy, nigdy, nigdy.
- Nigdy nie mów nigdy kotku. - Znów się do mnie przystawia. Podszedł i tak po prostu pocałował mnie w polik. Fuuj, szybko zetarłam jego ślinę ręką. Z nim się nie da żyć.
- Nie. Przestań. Nara. - Oschle rzekłam i poszłam od tego wariata. Muszę się wyspać jutro kolejny dzień, pełen przygód z Ross'em w roli głównej.

*Ross*
Dlaczego ona musi być taka uparta?!. Ale co ja zrobię, że ona mnie tak pociąga. Muszę wymyśleć jakiś dobry plan żeby mi uległa w końcu. Laura Marano będzie jeszcze moja. Tylko nie wiem w jaki sposób.
Poszedłem z powrotem pod knajpę, w aucie czekała moja przyjaciółka Susan. Była wściekła.
- Co ci jest ? - zaśmiałem się.
- Po co ją tak podrywasz ? - krzyknęła.
- A co? Nie mogę? Zabronisz mi? - odpowiedziałem jej oschle.
- Podrywasz każdą dziewczynę jaką spotkasz! - znowu krzyknęła.
- Przecież ciebie nie podrywam! - ponownie krzyknąłem.
- No właśnie! - odkrzyknęła.
- Co ty, zakochałaś się we mnie ? - zapytałem już z mniejszym tonem.
- Pff, jaa ? w tobie ? Cooooo? - pisnęła. - Nigdy w życiu.
- To dobrze. Bo ja nie jestem zainteresowany tobą. Jesteśmy przyjaciółmi. - rzuciłem, zapiąłem pas, ona też i jechałem ją odprowadzić do domu a potem sam pojadę na chatę. Marano będzie moja. Oj, tak, tak.


*Susan*
 Nie no było już tak pęknie. Byliśmy prawie razem. Ale ta głupia Laura się musiała wciąć we wszystko. No normalnie ją uduszę. Ross jest mój i tylko mój, nikt mi go nie odebierze. NIKT. Zawsze musi być jakaś dziewczyna, a ja to co?..



TA DAM! I MAMY ROZDZIAŁ!  :***. Podoba się ?. Ludzie komentujcie, my wiemy że czytacie, jesteście ale potrzebna jest nam motywacja do pisania czyli nasi czytelnicy którzy tu są i komentują :D.
Jak tam po testach 3 klasiści ? Mam nadzieje że dobrze poszło. :).
Pozdrawiamy. ~ RYBA XDD ~ Abi.
Komentujesz-Motywujesz!
Buziaki miśki :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :*.