środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 16

*Oczami Laury*
 Poszłam do kuchni i zaczęłam szlochać. Przecież sama siebie oszukuję. Zakochałam się w nim. Sama się do tego nie przyznawałam, ale taka jest prawda. Ja go szaleńczo kocham. A on teraz przeze mnie cierpi. No bo czym zawinił, abym go tak traktowała? Dlaczego w ogóle myślałam, że on może mnie wykorzystać? Idę go przeprosić. Szłam powoli kierując się do pokoju blondyna. Zapukałam i usłyszałam ciche: ,,proszę". Wtedy wziąłam głęboki wdech i weszłam do środka. Blondyn leżał patrząc na białą pościel. Był taki... Bez życia? Tak to mało powiedziane. Był wrakiem człowieka. Smutny, przygnębiony. Bawił się swoją bransoletką.
 -Ross ja...-zaczęłam, ale mi przerwał.
 -Nie potrzebuję niczego. Nie musisz zawracać sobie mną głowy-powiedział nawet na mnie nie patrząc.
 W oczach pojawiła mi się słona ciecz powszechnie nazywana łzami.
 -Nie w tym rzecz. Chciałam cię przeprosić-powiedziałam i spuściłam głowę.
 -Przeprosić?-kątem oka zauważyłam, że nadal na mnie nie patrzał, ale trochę sie ożywił.
-Nie powinnam się tak zachowywać. Jeszcze raz przepraszam-powiedziałam ze spuszczoną głową.
 -Dlaczego tak się zachowałaś?-spytał.
 -Bo bałam się. Bałam się, że mnie wykorzystasz!-spojrzałam na niego. Podniósł na mnie wzrok. Zdjął z siebie kołdrę i wstał. Na przeciw mnie.
 -Myślałaś, że cię wykorzystam, po tym, jak powiedziałem, że cię kocham?-niedowierzał.
 -A skąd miałam wiedzieć, że to nie są twoje kolejne gierki! Zrozum mnie!-krzyczałam szlochając.
 -Rozumiem. Przecież nie musiałaś mi wierzyć. Dla ciebie to tylko puste słowa, które nic nie znaczą, bo mnie nie kochasz. Bo dla ciebie jestem tylko kimś nic nie wartym. A poza tym nie mogłaś siedzieć w mojej głowie i czytać, co tak naprawdę myślę.-powiedział, a ja spojrzałam mu głęboko w oczy, z których niczego nie mogłam się doczytać. Czemu życie jest takie skomplikowane? Pytam sama siebie i nadal nie mam odpowiedzi. I tak od kilku lat.
-Ale przeprosiłam.
 -A skąd mam wiedzieć, czy mówisz szczerze?-spytał, a mnie zamurowało.
 -A dlaczego miałbyś nie wierzyć?
 -No nie wiem. Nie znam twoich intencji. Może chcesz zagrać ze mną w jakąś gierkę, a potem upokorzyć? Albo coś udowodnić?
 -Zwariowałeś? Przecież to jest szczere!-krzyczałam nie rozumiejąc, co chce mi przekazać.
-Widzisz. Ja też mówiłem, że cię kocham. Ale według ciebie łgałem i mówiłem to tylko w jednym celu. Ale ja taki nie jestem!-teraz do mnie dotarło. Zabolało mnie, że powiedział, że to mogą być moje gierki. Ale przecież ja zrobiłam mu to samo!
 -Tylko moje jest szczere!-krzyknęłam z dumą.
-Tak? A udowodnisz? Wtedy, po jego głupim pytaniu i głupim uśmieszku po prostu....po prostu go przytuliłam, stał jak osłupiały, nie ruszał się w ogóle, lecz po chwili odwzajemnił uścisk.
- Wiesz dobrze, że nienawidzę jak się kłócimy, bo gdy za każdym razem się kłócimy, boli mnie to, boli, a wiesz dlaczego? Bo naprawdę mi na tobie zależy, a ja głupia każdego dnia mówiłam sobie że nie jesteś nic wart, że cię nie kocham i nigdy nie kochałam. Ale prawdą jest to że ja naprawdę cię kocham, heh, jak to się mówi od nienawiści do miłości, tak? Nieważne, chciałam tylko powiedzieć że przepraszam cię za wszystkie moje krzywdy, które bolały, ale ja po prostu już taka jestem, myślałam naprawdę że mnie nie kochasz, to twoje gierki. Proszę, zrozum. - skończyłam. Czułam jak moje łzy kapią na jego koszulę, nie mogłam powstrzymać emocji, przytuliłam się do niego mocniej. Kołysaliśmy się na boki, aż w końcu blondyn się odsunął i uklęknął przede mną i złapał mnie za dłonie.
- To ja powinienem błagać cię o wybaczenie, nie ty. Właśnie coś zrozumiałem, że nie warto jest być złym i niedobrym bo kogoś strasznie ranię, tylko dobrym, mieć dobre serce i mówić prawdę, tylko dzięki tej pięknej, cudownej istotce która stoi przede mną i jest prawdopodobnie miłością mego życia. Laura, błagam cię wybacz mi. - wyszeptał te ostatnie. Stałam, otarłam moje łzy i nie wiedziałam co powiedzieć. Jednak po 10 minutach się zdecydowałam.
- Wybaczam. - szepnęłam. Po tym słowach, oddychał głośno, jakby miał się udusić.
- Naprawdę? Proszę powtórz to. - poprosił.
- Wybaczam ci. - uśmiechnęłam się leciutko. Wstał, podniósł mnie i obrócił.
- Teraz jestem, najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Zaczniemy wszystko od nowa? - podniósł mnie na podłogę.
- Tak, jestem Laura, Laura Marano. - podałam mu rękę.
- Jestem Ross, Ross Lynch. - odwzajemnił uścisk.
- I od dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi, a potem zobaczymy co będzie. - pocałowałam go w policzek i mocno przytuliłam.
- Będę na ciebie czekał, bo to ty jesteś moją miłością życia.- wyszeptał, czułam jak na moją twarz wdziera się rumieniec. - Wiesz, chyba mi się już polepszyło, co powiesz na kino? Oczywiście nie randka, jeśli chcesz. - spytał po chwili.
- Chodźmy.


BUM! BUM! BUM! WRÓCIŁAM, YAY! Niespodzianka Abi, napisała pierwszą część, lecz nie wraca. ;c. Ja napisałam drugą, myślę że wam się spodobał. ;****. Do szkoły już w poniedziałek ;//. Ehh... wszystko co dobre, zawsze się kończy;
  ;c. Oki, nie przedłużam, mam nadzieję że ktoś tu jeszcze jest XD.
Oki dedykuję ten rozdział
Patce Cher,
mała pesymistyczna dziewczynka,
żєℓкσωαα «33.
LOVE YOU MISIE! DO NAPISANIA :3.


niedziela, 10 sierpnia 2014

WIADOMOŚĆ OD ABI! Ważna dla czytelników moich blogów

Odchodzę z bloggera oraz z tego bloga. Od dziś nie mam żadnych blogów ani profilu na bloggerze. Jestem pewna, że nie wrócę do blogów (moja pewność jest na 99,99%). Jeżeli ktoś ma pytanie ,,dlaczego" odpowiedź jest prosta: Zaczęłam uzależniać swoją psychikę od opinii innych. Czy nadal piszę? Tak, ale dla siebie i najbliższych. Przepraszam wszystkich moich obserwatorów oraz ciebie Ryba, że przestaję z tobą prowadzić bloga. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Dla tych, którzy chcą poznać jak dalej zakończyły się moje blogi wyślę im streszczenie. Streszczenie jak miał wyglądać blog. W zasadzie każdy z moich blogów. Kto jest chętny wysyłam na pocztę. Oto moja: rosesaper887@gmail.com
Jeszcze raz przepraszam, ale tak będzie lepiej. Nie mam blogów zaledwie kilka godzin, a już jestem szczęśliwsza. Przepraszam, że zawiodłam. Dziękuję za wyrozumiałość. Także... Dobranoc... misie.
~Była bloggerka - Abi

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 15

Następnego Dnia, godzina 10 rano..
Powoli otwierałam moje oczy, z trudnością, strasznie chciało mi się jeszcze spać. Zauważyłam, że siedzę na krześle i opieram się o łóżko Ross'a. To teraz plecy będą mnie boleć. Aućć. Pójdę zrobić śniadanie. Wstałam z krzesła, ale nieoczekiwanie z tyłu złapał mnie za rękę Ross.
- Gdzie idziesz? Do pracy? - szepnął.
- Nie, wczoraj wzięłam sobie wolne przez tydzień. A teraz idę zrobić nam śniadanie. - odpowiedziałam zaspanym głosem.
- Dziękuje że się mną opiekujesz, jesteś kochana. Susan to by mnie zgwałciła, boję się jej. - powiedział nadal trzymając mnie za rękę.
- Nie ma za co. Nie zostawiłabym cię z tą szajbuską. - uśmiechnęłam się lekko.
- Kocham twój uśmiech. - wyznał.
- Heh, dziękuje. Ja idę, zaraz wracam. O, i wezmę twoje antybiotyki co lekarz kazał brać.
Po trzydziestu minutach wróciłam z omletami i sokiem pomarańczowym, oczywiście także z antybiotykami, tabletki.
- Proszę, smacznego. - podałam mu tacę z jedzeniem. - Ale najpierw musisz wziąć tabletkę. - dodałam.
- Okej. - uśmiechnął się lekko. Podałam mu tabletkę i sok.
- Blee, ale to nie dobre. - ledwo co ją przełknął. Parsknęłam śmiechem.
- Ej, ale na dwór mogę wychodzić co nie? - spytał.
- Jasne, czemu nie. Ale sam?
- Wiesz, miałem nadzieję że to ty ze mną pójdziesz. - odparł.
- Pójdę. To później bo teraz jest strasznie ciepło na dworze, okej?
- Okej, Laura? Mam pytanie.
- Tak?
- Co się z nami stało? Nie kłócimy się. - zapytał.
- No, dla mnie to jest ulga, a dla ciebie?
- I to wielka. - odpowiedział. - myślisz że moglibyśmy być kiedyś przyjaciółmi? - dodał, nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Ja... Ja... Idę po coś do picia-odpowiedziałam szybko i wyszłam. Przyjaciółmi? Mam mu zaufać po tym, co robił? Nawet go do końca nie znam. Mogę nawet powiedzieć, że jestem w nim zauroczona, ale na bank nie zakochana, dlatego zrobię wszystko aby się w nim nie zakochać. On na bank chce mnie wykorzystać! I teraz zdałam sobie z czegoś sprawę: przecież przyniosłam mu sok pomarańczowy! To teraz będę musiała wziąć pretekst, że to niby dla mnie.
Z łapałam szybko butelkę wody i zaczęłam ją łapczywie pić. Ciągle zadawałam sobie pytanie: po co ja się zgodziłam na tą całą szopkę? Zaczęło się od jego wyznania miłości, w które nie wierzyłam i wierzyć nie będę. Potem doszła sytuacja z Susan, gdzie nadal nie wierzyłam w jego uczucia. A teraz? Muszę się nim zajmować, nie kłócę się z nim i w dodatku on mi prawi komplementy i pyta, czy kiedyś będziemy przyjaciółmi! Teraz mam pewność: on tylko chce mnie wykorzystać. Na bank! Wielki Ross Lynch chce udowodnić, że może mieć każdą i nie tylko standardowym podrywem, ale też tekstem ,,przyjaciele". Ale ja taka głupia nie jestem. Skończy się ta szopka i mam nadzieję, on zniknie z mego życia raz na zawsze!
Postanowiłam zajrzeć do blondyna i zobaczyć czy nie potrzebuje pomocy. Tym razem będę inna.
-Chcesz coś?-spytałam szorstko gdy znalazłam się w pokoju blondyna. Jego wzrok pokazywał zdziwienie moim zachowaniem.
-Zostaniesz?-spytał z nadzieją.
-Nie-syknęłam natychmiastowo.
-Lau, co ci?-spytał z ,,troską". Ja już znam te jego troskę!
-Nic, dotarło? Oszczędzaj do mnie słowa, unikaj mnie, wyzdrowiejesz i wyniesiesz się z mojego życia raz na zawsze!-krzyknęłam na niego. O dziwo czułam ogromny ból raniąc go słowami, ale nie chciałam mu tego pokazać. Spuścił wzrok... Wbił go w białą kołdrę i powiedział:
-W takim razie teraz nic. Spokojnie, za kilka tygodni zapomnisz o moim istnieniu-powiedział, a ja czułam jak łzy napływają mi do oczu. Jestem taka beznadziejna! Ale nie chcę by mnie złamał.
-Czyli nic?-spytałam już spokojniej, ale nadal wrednie.
-Nic-odpowiedział, a ja zobaczyłam w jego oczach łzy, które tam zostały (w sensie nie płakał, tylko miał łzy w oczach - od autorki). Zrobiło mi się jeszcze gorzej, więc po prostu opuściłam pomieszczenie...
***
Hejo wszystkim! Jak widzicie coraz częściej rozdziały:) Teraz z mojej strony chciałam tylko powiedzieć, że Rybka pisała 1 cz. ja drugą:) Rozdział z dedykiem dla
Patataciątku:**
Patki Cher (i znów chciałam wpisać ,,Sher" XD)
Klaudii Yeah
Ani Fanki
Ani
Justynie K.
Niezapominajeczce :)
Karci Lynch
Żelkowej
Tuli Pomocnej
oraz
Małej Pesymistycznej Dziewczynce
Dziękuję, że komentujecie nasze wypociny, tym samym nas motywując do pisania szybciej:)
~Abi
~Ryba XDD

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 14

*Oczami Laury*
-Chyba śnisz...-powiedziałam do niego lekceważąco.
-Nie, nie śnię. A nawet jeżeli to bardzo przyjemny sen. Lekarz mi już powiedział.
-Jakim cudem, skoro udałam się prosto od niego do ciebie?
-Pierw był u mnie i powiedział, że jesteś moją jedyną rodziną i spytał mnie, czy zajmiesz się mną. Powiedziałem, że to raczej oczywiste no i on podszedł do ciebie. No widzisz? Wiedziałem, że się zgodzisz.
-Jeszcze mogę się wycofać.
-I kto się mną wtedy zajmie?-spytał z uśmieszkiem. Ja już ci pokażę... Lynch.
-Zaraz zadzwonię do Susan.
-Tylko nie do niej!-krzyknął natychmiastowo.
-Nie? A czemu? Boisz się?
-Co? Ja? Oczywiście, że nie-odparł nerwowo.
-To w takim razie powodzenia z nią jako pielęgniarką-zaczęłam się wycofywać do wyjścia z szyderskim uśmieszkiem.
-Okey! Wygrałaś!
-Pod jakim względem?
-Tylko nie Susan...
-Mogę zostać twoją pielęgniarką.
-Naprawdę?-spytał jakby z nutką... Nadziei?
-Tak. Ale mam swoje zasady. I warunki oczywiście.
-Jakie?
- Po pierwsze: Nie dotykamy Lau, po drugie: nie gwałcimy Lau, po trzecie: nigdy ale to nigdy już nie całujemy Lau. - rzekłam - i co? zgadzasz się? - dodałam po chwili.
- CO!? Kobieto jak ja nie wytrzymam sekundy bez dotykania cię, a co dopiero całowania. - zrobił przerażające oczy. - dobra, Ross, wdech i wydech, wdech i wydech. Zgadzam się, chociaż się popatrzeć na ciebie będę mógł tego mi nie zabroniłaś. - uśmiechnął się słodko.
- A no właśnie, po czwarte: nie patrz..- nie dokończyłam.
- No weź, daj chociaż popatrzeć na siebie. - poprosił.
-I kto tu na kogo leci? - uniosłam brew.
- Ja na ciebie, a ty na mnie. - rozmarzył się.
- Ymm, nie? Ty na mnie a ja na ciebie nie. - pokazałam mu język.
- Wmawiaj sobie, i tak jeszcze będziesz moja, i będziemy razem szczęśliwi. Wyjedziemy z miasta i się pobierzemy a potem będziemy mieć małe dzieci. Będziemy szczęśliwą rodziną. - dokończył.
- Wszystko obmyśliłeś, tak? - zaśmiałam się.
- Myślałem o tym, od kąt cię poznałem. - odpowiedział.
- Aww. - stop! nie złam się, Laura!
- Dobra, idź po wypis i możemy iść do domu.
- Do kogo domu? - spytał.
- Do mnie. - odparłam, widzę że sam nie pójdzie po wypis, okej ja pójdę, w końcu on się ruszać nie może.
3 godziny później.
- Vanessa, kiedy wracają rodzice? - spytałam popijając herbatę.
- Za Tydzień. Nie mam ochoty patrzeć na ich krzywe mordy. Pewnie przyjadą i pojadą. Nawet nie zadzwonili, nie spytali się czy u nas dobrze, nie martwią się, nic.
- Rozumiem. Myślę, że Ross w ten tydzień się pozbiera z tego wszystkiego.
- Też tak myślę, idź zobacz co tam u niego. - odparła.  - a tak na marginesie, widziałaś jak on na ciebie patrzy? On się chyba w tobie zakochał. To słodkie.
- Ty nie mówisz serio. On kłamie. - ryknęłam i poszłam do niego.
- I jak? Już trochę lepiej. - spytałam z troską.
- Kiedy jesteś przy mnie, zawsze czuję się lepiej. - uśmiechnął się do mnie.
- Wiesz, uroczy jesteś, czasami myślę, że to co mówisz do mnie to prawda, ale potem zmieniam zdanie, że jesteś bezdusznym draniem który mnie naśladuje. Ehh...
- To tylko dlatego że chcę być blisko ciebie. - odpowiedział wpatrzony we mnie.
- Ja też, ale mam wątpliwości co do nas. Nie wiem czy mówisz prawdę, kłamiesz...


Elo, elo jesteśmy szybciej z rozdziałem miśki ;3. Mamy nadzieję że się podoba ;p. I WOOOOOW! 16 komentarzy pod 13 rozdziałem. awwww dziekujemy to super słodkie, kocham was ;3. Mamy nadzieje że tak będzie zawsze XD. Chyba przesadzamy z tą raura, hehe. Abi pisała część pierwszą a ja drugą. XD.
Okejka ja nie przedłużam, napiszcie, co myślicie o rozdziale ;3 ~ RYBA XDD ~Abi.