*Oczami Laury*
(...) Sama nie wiem czemu, ale oddałam pocałunek. Po chwili jednak oprzytomniałam i przerażona sama swoją reakcją złapałam torbę i zostawiłam oszołomionego Rossa samego w pokoju i wybiegłam.
Po drodze zadzwoniłam do mojej koleżanki.
-Halo?-spytałam.
-Laura?
-Tak to ja. Mam pytanie. Czy można przełożyć samolot na ,,za chwilkę"?-spytałam lekko zaniepokojona, że mi odmówi.
-Jasne, nie ma sprawy. Ale aż tak ci się śpieszy?-spytała.
-Żebyś wiedziała nawet jak bardzo-powiedziałam i czekałam na jej reakcję.
-Czekaj chwilkę...-czekałam aż odpowie mi, kiedy mam samolot.
-Za pół godziny masz samolot. Wyrobisz się?-spytała.
-Tak. Będziesz czekała?-spytałam.
-No jasne. To do zobaczenia skarbie!-krzyknęła i rozłączyła się. Raz dwa znalazłam taksówkę i odjechałam. Teraz liczyło się tylko to, by Ross mnie nie znalazł. Nie potrafiłabym mu teraz spojrzeć w oczy...
*Oczami Rossa*
Co ja najlepszego zrobiłem! Po co ja ją całowałem? Gdybym tego nie zrobił na bank by nie uciekła! Po co ja z moimi uczuciami wyskoczyłem? Jaki ja jestem głupi. Teraz mogę ją stracić na zawsze. Dziwne, że wybiegła ze SWOJEGO domu i nie zamknęła go. Ale ma zapasowy kluczyk zawsze na lodówce, więc z tym nie będzie problemu. Mam jeszcze trochę czasu, więc myślę, że jeżeli się postaram, to mam jeszcze szansę, aby namówić ją do zostania w L.A.
Po chwili już miałem obmyślony plan.
Tak więc zamknąłem jej dom i pobiegłem do kwieciarni, kupić jej duży bukiet róż. Skoczyłem jeszcze do jubilera i poprosiłem o jakiś łańcuszek. Akurat był z literką ,,L". Kupiłem więc te rzeczy. Postanowiłem jeszcze tylko dowiedzieć się, gdzie może obecnie przebywać i kiedy ma samolot.
<Godzinę później>
Dostałem się do budynku, w którym pracuje ta jej cała koleżanka. Ta sama co załatwiła jej wyjazd do Londynu.
-Przepraszam, nie wie pani gdzie spotkam Alice Newmoon?-spytałem.
-Pani Alice wyjechała-odpowiedziała recepcjonistka.
-Jak to?-spytałem.
-No... Jakieś pół godziny temu wyjechała do Londynu razem z nową gwiazdą, którą mają wypromować-odpowiedziała mi kobieta.
-A wie pani, czy ta gwiazda to Laura Marano?-spytałem z nadzieją, że może ta kobieta się myli.
-Tak, to ona. A zna ją pan?-spytała kobieta.
-Tak... A może mi pani powiedzieć, gdzie teraz są? W jakim budynku? Na jakiej dzielnicy? Cokolwiek?-spytałem.
-Niestety nie mogę udzielać takich informacji. Nawet nie powinnam panu mówić o tym, co to za gwiazda. Już za dużo powiedziałam. Przepraszam, ale mam takie procedury-powiedziała lekko smutna kobieta.
-W takim razie dziękuję i do widzenia-powiedziałem załamany i wróciłem do domu. Kiedy dotarłem, rzuciłem się na łóżko, oczy robiły mi się mokre, czy ja płacze? Największy podrywacz, bez uczuć płacze. Nie mogę tego pojąć, teraz już wiem, co to znaczy uczucie, ona zmieniła moje całe życie. Dlaczego pojechała? Nie rozumiem.
Do mojego pokoju weszła Dells.
- Ross, pozycz.... Co się stało?! - spytała z troską i podeszła do mnie mocno mnie tuląc.
- Lau, pojechała.
- Naprawdę się zakochałeś... - szepnęła.
- Jak widać. Nie mogę bez niej zyc , Rydel. Co ja mam zrobić? Nie wytzymam bez niej tyle. - czułem się okropnie.
- Jak to co?! Jedź do niej, jak kochasz to jedź. Jak ona kocha to cię nie zostawi tam w Londynie samego. Nie siedz tak, tylko pakuj się i jedź do niej i szukaj. - skończyła.
- Wiesz co? Masz rację, zrobię to. Polece tam jeszcze dzisiaj. - odpowiedziałem z pewnością.
- Ross..
- Tak? - spojrzałem na siostrę pytającym wzrokiem.
- Tylko się ogarnij. Chyba nie chcesz żeby
Lau zobaczyła twoje czerwone oczy, co nie? - odparła.
- Racja. Dzięki Ryd. Za wszystko. - przytuliłem ja. - A teraz wybacz idę się pakować. - rzuciłem i zacząłem przygotowania.
Heeeey aniołki xx. Witamyyy again. XD
Przybywamy z rozdziałem. Woo hooo XD
Mamy nadzieję że się spodobał choć trochę. : ) rozdział był by w tamtym tygodniu, ale nie miałam czasu. Zawalona nauką bylam , buuuuu!!!! Zawiodlam was, przepraszam. :( następny mamy nadzieje ze juz wkrótce. Do napisania misiaki xx komentujcie to strasznie motywuje.
Dedykujemy ten rozdział wszystkim naszym kochanym czytelnikom.
Love ya! :*:*:*:*:*:*:*:*:*.
1 część pisała Abi a ja of course Ryba drugą :D
~ Ryba XDD ~ Abi.
niedziela, 23 listopada 2014
czwartek, 13 listopada 2014
Rozdział 19
Kolejny dzień i godziny z Lau, bo już niedługo wyjeżdża. Co ja mam zrobić by nie pojechała, no co?! Ale nie chcę by była nieszczęśliwa. Jestem rozdarty, uhhh.
Nie wiem już co myśleć. Jak pojedzie to może tam poznać jakiegoś innego faceta i o mnie zapomni. O co to to, nie. Do tego nie dopuszczę.
*Oczami Laury*
Powoli się pakowałam do wyjazdu.
Uhh, przecież nie chcę jechać i ich wszystkich tu zostawić, a szczególnie Ross'a. Mógł by zrobić ten pierwszy krok jeśli mu na mnie zależy, czy w ogóle mu zależy, ehh. Ja na pewno nie będę pierwsza, on jest facetem i to on powinien walczyć. Nie mogę uwierzyć, że jadę już za 10 godzin. Może nie jechać? Nie wiem.
Poczułam wibrowanie w mojej kieszeni, zostałam sms-a od mojej koleżanki, Alice - tej, która zaproponowała mi wyjazd do Londynu.
,,I co Lau? Gotowa? Szczęśliwa i pełna euforii? :D Nawet nie wiesz jak ja się cieszę! Wreszcie razem i to w dodatku w Londynie przy nagrywaniu płyty i teledysków z zespołami! Powiedz tylko czy wszystko pewne. Czekam na odpowiedź. W razie czego będę za 10 godzin. Pa skarbie!
~Alice"
Zapomniałam dodać, że ja i Ross nie jesteśmy już razem w domu. Zrosły mu się żebra i teraz jest już zdany na siebie. Nie odwiedza mnie od dwóch dni. Nawet nie wiem, czy się ze mną pożegna... Zależy mi na nim i myślałam, że po tym co mi wyznał, choć trochę zależy mu na mnie. A;e najwyraźniej myliłam się... Mówił że mnie kocha... Że mnie kocha...
-Cześć... Lau-powiedział jakiś głos stając w progu mych drzwi. Głos, którego już dawno nie słyszałam.
-Hej Ross-powiedziałam nawet nie odwracając się do niego. Dalej się pakowałam do walizki, która była na moim łóżku.
-Pomóc ci?-spytał.
-Nie. Już kończę. Po co przyszedłeś?-zapytałam chłodno. Teraz też na niego nie patrzałam, bo wiedziałam, że jeżeli to uczynię to wymięknę.
-Przyszedłem się pożegnać. Wiem, że to dla ciebie ważne. W końcu to dla ciebie wielka szansa pokazania się gdzieś. Mam nadzieję, że szybko wrócisz-powiedział z nadzieją w głosie.
-Wiesz, Ross... Wczoraj gadałam z Alice. Ja... Tak jakby... Wyprowadzam się? Nie wiem czy to dobre określenie. Nie będzie mnie około pół roku-powiedziałam, a jedna samotna łza wydostała mi się spod powieki.
-A-Ale jak to?-spytał nie rozumiejąc.
-No bo... To nie tylko teledyski... To też piosenki, choreografia i zespoły... Koncerty... Potrzebowali kogoś, kto szybko się uczy. Wybrali mnie-teraz kolejne łzy leciały po moim bladym już policzku.
-Lau... Musisz jechać?-spytał.
-Sama nie wiem... Ale chcę... Oczywiście nie chcę cię zostawiać-powiedziałam po czym nie wytrzymałam. Odwróciłam się w jego stronę i utonęłam w jego silnych ramionach. Potrzebowałam teraz tego najbardziej. Wsparcia, przytulenia... Jego samego... Wystarczyła mi tylko jego obecność. I to było najgorsze w tym wyjeździe: że on nie mógł jechać ze mną. A ja tak strasznie się bałam, że przecież on może kogoś poznać...
-Lau... Jestem przy tobie... Nie płacz-próbował mnie pocieszyć, kiedy ja nadal szlochałam.
-Wiem. Ale za chwilkę cię nie będzie-powiedziałam ze smutkiem.
-Ale zawsze bez względu na odległość będę przy tobie. Zawsze-to słowo odbijało mi się echem w głowie. Zawsze. Czy może być coś piękniejszego? Słowo ,,Zawsze" było symbolem wieczności w filmie ,,Gwiazd naszych wina". Izaac i Monica obiecywali sobie, że zawsze będą razem bez względu na wszystko. A teraz czuję, że Ross i ja możemy być razem bez względu na odległość. Tylko jak ja bez niego wytrzymam pół roku, jak nie mogę wytrzymać dwóch głupich dni?
-Cieszę się, że tu jesteś-powiedziałam patrząc mu w oczy. Otarł moje łzy i powiedział szeptem:
-Ja też-po czym musnął moje usta...
Nie wiem już co myśleć. Jak pojedzie to może tam poznać jakiegoś innego faceta i o mnie zapomni. O co to to, nie. Do tego nie dopuszczę.
*Oczami Laury*
Powoli się pakowałam do wyjazdu.
Uhh, przecież nie chcę jechać i ich wszystkich tu zostawić, a szczególnie Ross'a. Mógł by zrobić ten pierwszy krok jeśli mu na mnie zależy, czy w ogóle mu zależy, ehh. Ja na pewno nie będę pierwsza, on jest facetem i to on powinien walczyć. Nie mogę uwierzyć, że jadę już za 10 godzin. Może nie jechać? Nie wiem.
Poczułam wibrowanie w mojej kieszeni, zostałam sms-a od mojej koleżanki, Alice - tej, która zaproponowała mi wyjazd do Londynu.
,,I co Lau? Gotowa? Szczęśliwa i pełna euforii? :D Nawet nie wiesz jak ja się cieszę! Wreszcie razem i to w dodatku w Londynie przy nagrywaniu płyty i teledysków z zespołami! Powiedz tylko czy wszystko pewne. Czekam na odpowiedź. W razie czego będę za 10 godzin. Pa skarbie!
~Alice"
Zapomniałam dodać, że ja i Ross nie jesteśmy już razem w domu. Zrosły mu się żebra i teraz jest już zdany na siebie. Nie odwiedza mnie od dwóch dni. Nawet nie wiem, czy się ze mną pożegna... Zależy mi na nim i myślałam, że po tym co mi wyznał, choć trochę zależy mu na mnie. A;e najwyraźniej myliłam się... Mówił że mnie kocha... Że mnie kocha...
-Cześć... Lau-powiedział jakiś głos stając w progu mych drzwi. Głos, którego już dawno nie słyszałam.
-Hej Ross-powiedziałam nawet nie odwracając się do niego. Dalej się pakowałam do walizki, która była na moim łóżku.
-Pomóc ci?-spytał.
-Nie. Już kończę. Po co przyszedłeś?-zapytałam chłodno. Teraz też na niego nie patrzałam, bo wiedziałam, że jeżeli to uczynię to wymięknę.
-Przyszedłem się pożegnać. Wiem, że to dla ciebie ważne. W końcu to dla ciebie wielka szansa pokazania się gdzieś. Mam nadzieję, że szybko wrócisz-powiedział z nadzieją w głosie.
-Wiesz, Ross... Wczoraj gadałam z Alice. Ja... Tak jakby... Wyprowadzam się? Nie wiem czy to dobre określenie. Nie będzie mnie około pół roku-powiedziałam, a jedna samotna łza wydostała mi się spod powieki.
-A-Ale jak to?-spytał nie rozumiejąc.
-No bo... To nie tylko teledyski... To też piosenki, choreografia i zespoły... Koncerty... Potrzebowali kogoś, kto szybko się uczy. Wybrali mnie-teraz kolejne łzy leciały po moim bladym już policzku.
-Lau... Musisz jechać?-spytał.
-Sama nie wiem... Ale chcę... Oczywiście nie chcę cię zostawiać-powiedziałam po czym nie wytrzymałam. Odwróciłam się w jego stronę i utonęłam w jego silnych ramionach. Potrzebowałam teraz tego najbardziej. Wsparcia, przytulenia... Jego samego... Wystarczyła mi tylko jego obecność. I to było najgorsze w tym wyjeździe: że on nie mógł jechać ze mną. A ja tak strasznie się bałam, że przecież on może kogoś poznać...
-Lau... Jestem przy tobie... Nie płacz-próbował mnie pocieszyć, kiedy ja nadal szlochałam.
-Wiem. Ale za chwilkę cię nie będzie-powiedziałam ze smutkiem.
-Ale zawsze bez względu na odległość będę przy tobie. Zawsze-to słowo odbijało mi się echem w głowie. Zawsze. Czy może być coś piękniejszego? Słowo ,,Zawsze" było symbolem wieczności w filmie ,,Gwiazd naszych wina". Izaac i Monica obiecywali sobie, że zawsze będą razem bez względu na wszystko. A teraz czuję, że Ross i ja możemy być razem bez względu na odległość. Tylko jak ja bez niego wytrzymam pół roku, jak nie mogę wytrzymać dwóch głupich dni?
-Cieszę się, że tu jesteś-powiedziałam patrząc mu w oczy. Otarł moje łzy i powiedział szeptem:
-Ja też-po czym musnął moje usta...
***
Przepraszamy!
Rozdziału nie było prawie miesiąc ale to przeze mnie (mówi Abi). Za bardzo zajęłam się swoim blogiem, potem szkołą i innymi sprawami, że kompletnie zapomniałam o tym blogu! Ale Rybka wczoraj mi napisała, że ma już skończoną pierwszą część (tak :) To pierwsze cudo to jej dzieło :D) a drugą pisałam ja. Właśnie dziś. Za jakiekolwiek błędy przepraszamy. Rozdział z dedykacją dla Patki Cher, która zawsze nas wspiera :D Przepraszamy, że taki krótki, ale sami rozumiecie, że oprócz bloga mamy życie prywatne. Mam nadzieję, że za bardzo nie przesłodziłam. To ja lecę. Do następnego!
~Ryba XDD
~Abi
Subskrybuj:
Posty (Atom)