*Oczami Laury*
Ten Lynch to jakiś dziwny jest. Ale głos ma, trzeba mu to przyznać. No i jest ładny, ale uroda jest próżna, co nie? Czemu ciągle o nim myślę? Bo mnie drażni? Bo jest głupi? Sama nie wiem. Te myśli zaczęły mnie pobudzać do snu. O tak! Sen tu jest mi bardzo, ale to bardzo potrzebny. No więc położyłam się spać.
Obudził mnie wredny budzik, którego nie cierpię. Wskazywał godzinę 6:54. Spokojnie, mam jeszcze troszkę czasu. Troszkę. Więc ubrałam się, zjadłam śniadanie przyszykowane wcześniej przez moją siostrę Van oraz uczesałam i nałożyłam delikatny makijaż. Po tych czynnościach wyruszyłam do pracy przygotowując się na najgorsze mianowicie Lyncha.
Jak doszłam do pracy, ledwo, co weszłam ON już tam był. Oprócz tego jeszcze z nim ta banda dzieciaków i ta mordująca wzrokiem blondyna. Dziś Lynch się do niej jakoś nie szczególnie odzywał. Pokłócili się czy coś? A z resztą, co mnie to? Tak czy siak wzięłam fartuszek i podeszłam do nich do stolika, bo Raini się bała. Czego? Może jej grożą? Może coś się stało? Albo znów powiedzą, że chcą abym ja ich obsłużyła? Dziwnie to brzmi, ale nie teraz o tym. Tak więc podeszłam do tego głupiego stolika, a ten znów wyskakiwał ze swoim ,,flirtem".
-Bolało jak spadłaś z nieba?-spytał z tym swoim uśmieszkiem.
-Tak, tym bardziej, że z piekła wyszłam.
-Coś dziś nie w sosie jesteś. Nie to, co wczoraj na scenie...
-Aleś ty miły! Pozazdrościć.
-A jaki słodki-dodał. Narcyz.
-I jaki skromny, co nie?
-Tym bardziej przy takiej ładnej dziewczynie.
-Daruj sobie. Co podać?-spytałam ignorując go.
-7 zapiekanek zbójnickich + frytki-powiedziała miła blondynka.
-Rydel, zawsze ty musisz składać zamówienie?-powiedział rudy koleś. Czyli ona ma na imię Rydel.
-Tak, bo ty Calum nie potrafisz-a rudy Calum. Jeszcze chwilę się sprzeczali ostatecznie jednak zamówili to samo + 7 coli. I tylko o to takie halo? Poszłam do kucharza dać mu zamówienie. Powiedziałam, że jedna z nich ma być szczególnie ostra. Tak, ta była dla blondyna, który mnie drażnił. Kucharz wykonał moje polecenie, a ja zaniosłam zapiekanki delektując się każdą myślą jak Ross zareaguje na swój przysmak. Ale jestem podła... Ross jadł i... Nic? Czemu? Nawet łyka coli nie wziął po tym. Za to rudzielec po pierwszym kęsie krzyczał, że mu buzie wypala. No nie! Pomyliłam zapiekanki! Szefowa mnie wyleje. Jednak jej nie było. I nic nie musi wiedzieć...
-Wody! Wody! W-O-D-Y!-krzyczał rudzielec. Aż mi się go żal zrobiło. Wzięłam wodę i mu podałam.
-Przepraszam-powiedziałam ze skruchą-Ta miała być dla Rossa.
-Oj niegrzeczna jesteś-powiedział Ross dziwnie na mnie patrząc... Wystawiłam mu język. Calum tak ten Calum, powiedział mi że zrobił by tak samo na moim miejscu. Chyba go polubiłam. Ta, blondyna cały czas się na mnie tak dziwnie patrzyła. Wszyscy zjedli, zapłacili i wyszli z wyjątkiem Ross'a i tej blondyny. Dlaczego! Dlaczego on mi to robi. Tak, jak zawsze wieczorkiem było karaoke, dzisiaj to Raini, zapowiadała. Nikt się nie zgłaszał. O Boszz, co ci ludzie się tak boją. Przecież każdy ma głos i siłę w sobie, może to zrobić. No trudno, ja się zgłoszę.
- Ja! - Krzyknęłam. Wszyscy się na mnie spojrzeli. Weszłam na scenę i spojrzałam na blondyna, zgromiłam go wzrokiem a on wysłał mi buziaka w powietrzu i serce z jego dłoni. Ughh. Niedobrze mi...
- Zaśpiewam, piosenkę którą niedawno napisałam. Me and You. - Uśmiechnęłam się do publiczności i zaczęłam śpiewać.
Kiedy skończyłam śpiewać, wszyscy bili brawo. Było mi bardzo miło że mogli mnie tylko usłyszeć. Chyba zacznę tworzyć muzykę. To dobry pomysł ?.
- Dziękuje, ktoś by chciał teraz ? - Zapytałam uśmiechnięta. Jakaś kobieta się zgłosiła. No i mamy chętnych. Zeszłam ze sceny i poszłam do Raini.
- Byłaś świetna. - Powiedziała podekscytowana. - A ten blondyn, cały czas na ciebie patrzał. - stuknęła mnie w ramię i wskazała na tego blondyna. Pff, to ten głupek Ross.
- Nie znam tego barana! Raini a może ty zaśpiewasz, co? - zapytałam przyjaciółkę.
- Nie, ja nie umiem. - Wyznała.
- Każdy umie śpiewać, ty byś nie umiała ? Idziesz. -Pognałam ja na scenę. Posłała mi złe spojrzenie.
A ja wysłałam jej spojrzenie '' Tsaa, jeszcze mi podziękujesz ''.
- Witam, wszystkich. Zaśpiewam piosenkę napisaną przeze mnie.
Zaczęła śpiewać.
Kopara mi odeszła, tak jak i reszcie. Jak ona śpiewa pięknie. Aż płakać mi się chcę. Wszyscy zaczęli tańczyć.
- Pięknie, śpiewa prawda ? - Podszedł do mnie jakiś koleś.
- Tak, to moja przyjaciółka. - Powiedziałam i odwróciłam się do tego kogoś. - To znowu ty. - warknęłam, kiedy zobaczyłam znowu tego blondyna.
- Choć tu, zatańczymy mała. - rzucił i złapał mnie za biodra, kołysząc w rytm muzyki. Nawet mi się to spodobało, więc tańczyłam z blondynem. Spojrzał mi w oczy, uśmiechnęłam się do niego lekko. Boże, Laura! tylko się nie złam. Ogar. Tańczyliśmy wolnego. W takim rytmie. O boszzz.
- I jak? Podobał się taniec z twoim wybrankiem ? - rzekł tym swoim łobuzerskim uśmiechem. Kiedy Raini, skończyła śpiewać.
- Fajnie. - Odpowiedziałam mu. Jak ja mogłam to powiedzieć ?. Uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
- Ja spadam. - Rzuciłam bez entuzjazmu.
- Boże byłaś świetna. - Wrzasnęłam do czarnowłosej.
- Dzięki. - Przytuliłyśmy się.
- Idziemy jutro na imprezę ? - Pisnęłam.
- Tak. Jutro wolne. W końcu Sobota, upragniona sobota. To jutro spotkajmy się przed parkiem o 18. - Westchnęła.
- Okej, zaraz zamykamy. Chodź się przebrać i wychodzimy. - oznajmiłam. Poszłyśmy zdjąć fartuszki i ubrać kurtki. Pożegnałyśmy się i każda poszła w inną stronę.
- Hej słoneczko, gdzie się wybierasz ? Beze mnie? - Usłyszałam męski głos za sobą. Znowu ten baran.
- Co chcesz ? - Powiedziałam, miło ?
- O, już nie unosisz głosu? - Zaśmiał się lekko. - Słyszałem że idziesz jutro na party.
- I co w związku z tym? - powiedziałam retorycznie.
- Może pójdziemy razem ? - Stanął mi na drodze.
- Yyyy, nie.
- Boisz się?
- yyy, nie.
- No, to co, ci szkodzi ?. - zapytał jakby nigdy nic.
- Sugerujesz zakład ? - Uniosłam brew.
YEAH! Mamy rozdział :D. Dzięękujemy za 10 komentarzy! To bardzo miłe. <3.
Dedykujemy ten rozdział wszystkim którzy czytają i komentują naszego bloga.
A co do rozdziału ? Może być ? Podoba się choć trochę ? :D.
Postaramy się dodać nexta jak najszybciej. Do napisania Miśki . :*.
~ RYBA XDD ~ Abi.
KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ!
:* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :*.
piątek, 25 kwietnia 2014
środa, 23 kwietnia 2014
Rozdział 3
*Oczami Laury*
Wyszedł, a po mnie zostały tylko mieszane uczucia strachu i zdziwienia. To coś jakby taka ulga? Sama nie wiem. Tak czy inaczej poszłam spać.
Rano obudziły mnie wredne promyki słońca. Spojrzałam na zegarek 7:33! No nie! Drugi dzień w pracy, a ja się spóźnię! Szybko ubrałam się, umalowałam i wzięłam jabłko do ręki, aby coś zjeść w czasie podróży. Rodziców już nie ma, więc jakoś tak cicho się zrobiło. Szłam, a raczej biegłam do pracy ile sił w nogach. Zegarek pokazywał 7:55. W tym oto momencie weszłam do lokalu, w którym pracuję. I jest dobrze. Szefowa tylko zgromiła mnie wzrokiem jakby mówiła ,,Masz przychodzić wcześniej". Ale nic mi nie powiedziała. Założyłam fartuszek i podeszłam do Raini. Klienci już byli. O dziwo. Zaczęłam obsługiwać każdy stolik po kolei. Raini w tym czasie myła blaty i brała zamówienia od klientów.
Kolejny raz spojrzałam na zegarek, który był umieszczony w lokalu - 8:49. Czas mi się chyba dłuży... Nagle do baru wparował znany mi blondyn i jego banda. No nie! Podeszłam do Raini i poprosiłam by to ona obsłużyła klientów. TYCH klientów.
-Co podać?-słyszałam jak moja przyjaciółka pyta się tej zgrai dzieciaczków.
-A czy nas może obsłużyć ta szatynka stojąca przy ladzie?-spytał blondynek. Super! Raini do mnie podeszła z przepraszającym wzrokiem. Cóż: zrobiła wszystko, co mogła.
-Co podać?-powiedziałam bez entuzjazmu do naszych ,,gości".
-Frytki-powiedziała ładna blondynka.
-Kebaba-powiedział ,,Ktoś" siedzący obok blondyna, którego imienia nie zostało dane mi poznać.
-Oraz 5 zapiekanek zbójnickich-powiedział jakiś blondyn.
-6 zapiekanek-powiedział ,,Mój" blondyn.
-Ross, mówiłeś, że nic nie chcesz-powiedziała jakaś blondynka. Inna niż ta, co często patrzyła na blondyna.
-Ale skoro obsługuje mnie taka ładna pani to nie odmówię-powiedział z uśmiechem i spojrzał w moim kierunku. Ross - tak on się nazywa. To już wiem.
-To wszystko?-spytałam mało entuzjastycznie.
-Tak, chyba tak-powiedziała blondynka, która zgromiła mnie wzrokiem. Ona chyba coś blisko Rossa jest, bo non stop na niego się gapi.
-Zaraz będzie-powiedziałam i chciałam już odejść, ale blondyn mnie zatrzymał:
-Ale ty przyniesiesz zamówienie, tak?-spytał patrząc mi w oczy.
-Może-powiedziałam i poszłam.
Po otrzymaniu zamówienia, banda dała mi kase. Nawet dużo. Siedzieli chwilkę jeszcze po czym wszyscy prócz blondyna i jego wiernej ,,przyjaciółki". Ona nie odrywała od niego wzroku i co chwile coś do niego mówiła. A on? Nawet na nią nie patrzał! Okej... Dziwny jest.
Wieczorem było karaoke. Weszłam na scenę, bo dziś mój dyżur do zapowiadania karaoke. Ni nic. Już po chwili pytałam się o chętnych.
-No to wieczorek karaoke moi drodzy! Ktoś chętny na pierwszy ogień?-nikt nie odpowiadał z wyjątkiem jednej osoby. Rossa! Wszedł na scenę, a ja z niej zeszłam i stanęłam naprzeciw niego.
-Tę piosenkę dedykuję Laurze Marano-powiedział, a mnie zwaliło z nóg! Po pierwsze - CO?! , a po drugie: SKĄD ZNA MOJE IMIĘ?! Po chwili blondyn zaczął śpiewać:
Last summer we met.
We started as friends.
I can't tell you how we all happen.
Then autumn – it came.
We were never the same.
Those nights – everything felt like magic.
And I wonder if you miss me too.
If you don't here's the one thing that I wish you knew.
Ref:
I think about you every morning when I open my eyes.
I think about you every evening when I turn off the lights.
I think about you every moment, every day of my life.
You're on my mind all the time. It's true.
I think about you, you you, you you
I think about you, you you, you you
Would you know what to say If I saw you today?
Would you let it all crumble to pieces?
'Cause I know that I should
Forget you if I could I can't yet for so many reasons.
I think about you every morning when I open my eyes
I think about you every evening when I turn off the lights
I think about you every moment, every day of my life
You're on my mind all the time. It's true
I think about you, you, you,you,you.
I think about you, you,you, you, you.
Kiedy zakończył zapytał się mnie:
-Lauro, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zaśpiewasz ze mną?-przed wszystkimi tak zapytał! Normalnie szok! W tej chwili tysiące okrzyków ludzi wołało: ,,Laura! Laura! Laura!". Po chwili byłam na scenie. Blondyn dał mi kartkę z tekstem i powiedział, co mam śpiewać. Po chwili śpiewaliśmy tę piosenkę:
When you're on your own
Drowning alone
And you need a rope that
Can pull you in Someone will throw it
And when you're afraid That you're gonna break
And you need a way to feel
Strong again Someone will know it
And even when it hurst the most
Try to have a little hope
That's someone's gonna be
There when you don't
When you don't
If you wanna cry I'll be your shoulder
If you wanna laugh I'll be your smile
If you wanna fly I will be your sky
Anything you need that's what I'll be
You can come to me
You can come to me.
Zeszłam wzruszona ze sceny i zobaczyłam jak blondynka, która była z Rossem zabija mnie wzrokiem.
Przewróciłam oczami i wróciłam na scenę przywołać kogoś kto by chciał zaśpiewać. Tym razem, ludzie się ośmielili i śpiewali. Każdy się zgłaszał i śpiewał. A ja poszłam z powrotem do pracy.
Stałam przy stoliku czyściłam go ścierką.
- Matko jakie ty masz seksowne ciało. Dziewczyno, nie kuś mnie tak, bo zwariuje. - Odwróciłam się do tego kogoś. To znów ten blondyn o imieniu ''Ross''. Lampił się we mnie jak w obrazek.
- Człowieku, kiedy ty się odczepisz ? - Zapytałam ironicznie.
- Nigdy. No chyba że się poddajesz. Będziesz moja.
- Nigdy się nie poddam. - warknęłam. Spojrzałam w stronę tej blondynki, która przyszłą z blondynem.
Raziła mnie wzrokiem.
- Może idź już do swojej dziewczyny, co? Chyba jest zazdrosna. - Wskazałam mu na tę blondynkę.
- To nie moja dziewczyna, tylko przyjaciółka. - odpowiedział.
- Taa, nie udawaj. - mruknęłam, idąc myć dalsze stoliki, ale ten baran ponownie złapał mnie za rękę i przysunął do siebie, tak że teraz jakby ktoś z nas się poruszył doszło by do pocałunku.
- Nie udaję, mi zależy tylko na tobie. - Szepnął mi do ucha. Aż mnie ciarki przeszły. Co za debil. Odepchałam go szybko od siebie.
- Idź sobie! Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia! - Krzyknęłam i odeszłam się przebrać, zaraz kończę pracę. Ubrałam na siebie kurtkę, pożegnałam się z Raini i wyszłam z knajpy w stronę domu.
Idąc słuchałam muzyki. Cały czas czułam że ktoś mnie obserwuję. To było dziwne. A jednak się nie myliłam, na drodze, stanął mi blondyn.
- Czego znowu ?! - Powiedziałam oschle, idąc dalej i nie patrząc na niego. - Odczepisz się wreszcie. - dodałam.
- Nigdy, kochanie. - rucił nagle i pewnie zrobił ten swój uśmieszek. Ughh jak on mnie wpienia.
- Człowieku, daj mi spokój. - warknęłam odwracając się od niego. I znowu złapał mnie za ramię.
- Słuchaj mała! Nie wkurzaj mnie, bo to się źle skończy. - powiedział oschle.
- Co! Zgwałcisz mnie i pójdziesz do następnej ?. - Odegrałam się.
- Nie.....jestem........taki. - Mówił z przerwami. Aha i już mu uwierzę.
- Nie znam cię a ty mnie. Zapomnij o mnie a ja o tobie. Czy tak, nie będzie najlepiej ? - Zapytałam, stojąc przed nim.
- Nie, choć bym chciał nie zapomnę, bo mi odmówiłaś. - złapał mnie za ramiona. Szybko go odepchałam.
- No to co z tego? Nigdy się w tobie nie zakocham! Nigdy mi się nie spodobasz, nigdy, nigdy, nigdy.
- Nigdy nie mów nigdy kotku. - Znów się do mnie przystawia. Podszedł i tak po prostu pocałował mnie w polik. Fuuj, szybko zetarłam jego ślinę ręką. Z nim się nie da żyć.
- Nie. Przestań. Nara. - Oschle rzekłam i poszłam od tego wariata. Muszę się wyspać jutro kolejny dzień, pełen przygód z Ross'em w roli głównej.
*Ross*
Dlaczego ona musi być taka uparta?!. Ale co ja zrobię, że ona mnie tak pociąga. Muszę wymyśleć jakiś dobry plan żeby mi uległa w końcu. Laura Marano będzie jeszcze moja. Tylko nie wiem w jaki sposób.
Poszedłem z powrotem pod knajpę, w aucie czekała moja przyjaciółka Susan. Była wściekła.
- Co ci jest ? - zaśmiałem się.
- Po co ją tak podrywasz ? - krzyknęła.
- A co? Nie mogę? Zabronisz mi? - odpowiedziałem jej oschle.
- Podrywasz każdą dziewczynę jaką spotkasz! - znowu krzyknęła.
- Przecież ciebie nie podrywam! - ponownie krzyknąłem.
- No właśnie! - odkrzyknęła.
- Co ty, zakochałaś się we mnie ? - zapytałem już z mniejszym tonem.
- Pff, jaa ? w tobie ? Cooooo? - pisnęła. - Nigdy w życiu.
- To dobrze. Bo ja nie jestem zainteresowany tobą. Jesteśmy przyjaciółmi. - rzuciłem, zapiąłem pas, ona też i jechałem ją odprowadzić do domu a potem sam pojadę na chatę. Marano będzie moja. Oj, tak, tak.
*Susan*
Nie no było już tak pęknie. Byliśmy prawie razem. Ale ta głupia Laura się musiała wciąć we wszystko. No normalnie ją uduszę. Ross jest mój i tylko mój, nikt mi go nie odebierze. NIKT. Zawsze musi być jakaś dziewczyna, a ja to co?..
TA DAM! I MAMY ROZDZIAŁ! :***. Podoba się ?. Ludzie komentujcie, my wiemy że czytacie, jesteście ale potrzebna jest nam motywacja do pisania czyli nasi czytelnicy którzy tu są i komentują :D.
Jak tam po testach 3 klasiści ? Mam nadzieje że dobrze poszło. :).
Pozdrawiamy. ~ RYBA XDD ~ Abi.
Komentujesz-Motywujesz!
Buziaki miśki :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :*.
Wyszedł, a po mnie zostały tylko mieszane uczucia strachu i zdziwienia. To coś jakby taka ulga? Sama nie wiem. Tak czy inaczej poszłam spać.
Rano obudziły mnie wredne promyki słońca. Spojrzałam na zegarek 7:33! No nie! Drugi dzień w pracy, a ja się spóźnię! Szybko ubrałam się, umalowałam i wzięłam jabłko do ręki, aby coś zjeść w czasie podróży. Rodziców już nie ma, więc jakoś tak cicho się zrobiło. Szłam, a raczej biegłam do pracy ile sił w nogach. Zegarek pokazywał 7:55. W tym oto momencie weszłam do lokalu, w którym pracuję. I jest dobrze. Szefowa tylko zgromiła mnie wzrokiem jakby mówiła ,,Masz przychodzić wcześniej". Ale nic mi nie powiedziała. Założyłam fartuszek i podeszłam do Raini. Klienci już byli. O dziwo. Zaczęłam obsługiwać każdy stolik po kolei. Raini w tym czasie myła blaty i brała zamówienia od klientów.
Kolejny raz spojrzałam na zegarek, który był umieszczony w lokalu - 8:49. Czas mi się chyba dłuży... Nagle do baru wparował znany mi blondyn i jego banda. No nie! Podeszłam do Raini i poprosiłam by to ona obsłużyła klientów. TYCH klientów.
-Co podać?-słyszałam jak moja przyjaciółka pyta się tej zgrai dzieciaczków.
-A czy nas może obsłużyć ta szatynka stojąca przy ladzie?-spytał blondynek. Super! Raini do mnie podeszła z przepraszającym wzrokiem. Cóż: zrobiła wszystko, co mogła.
-Co podać?-powiedziałam bez entuzjazmu do naszych ,,gości".
-Frytki-powiedziała ładna blondynka.
-Kebaba-powiedział ,,Ktoś" siedzący obok blondyna, którego imienia nie zostało dane mi poznać.
-Oraz 5 zapiekanek zbójnickich-powiedział jakiś blondyn.
-6 zapiekanek-powiedział ,,Mój" blondyn.
-Ross, mówiłeś, że nic nie chcesz-powiedziała jakaś blondynka. Inna niż ta, co często patrzyła na blondyna.
-Ale skoro obsługuje mnie taka ładna pani to nie odmówię-powiedział z uśmiechem i spojrzał w moim kierunku. Ross - tak on się nazywa. To już wiem.
-To wszystko?-spytałam mało entuzjastycznie.
-Tak, chyba tak-powiedziała blondynka, która zgromiła mnie wzrokiem. Ona chyba coś blisko Rossa jest, bo non stop na niego się gapi.
-Zaraz będzie-powiedziałam i chciałam już odejść, ale blondyn mnie zatrzymał:
-Ale ty przyniesiesz zamówienie, tak?-spytał patrząc mi w oczy.
-Może-powiedziałam i poszłam.
Po otrzymaniu zamówienia, banda dała mi kase. Nawet dużo. Siedzieli chwilkę jeszcze po czym wszyscy prócz blondyna i jego wiernej ,,przyjaciółki". Ona nie odrywała od niego wzroku i co chwile coś do niego mówiła. A on? Nawet na nią nie patrzał! Okej... Dziwny jest.
Wieczorem było karaoke. Weszłam na scenę, bo dziś mój dyżur do zapowiadania karaoke. Ni nic. Już po chwili pytałam się o chętnych.
-No to wieczorek karaoke moi drodzy! Ktoś chętny na pierwszy ogień?-nikt nie odpowiadał z wyjątkiem jednej osoby. Rossa! Wszedł na scenę, a ja z niej zeszłam i stanęłam naprzeciw niego.
-Tę piosenkę dedykuję Laurze Marano-powiedział, a mnie zwaliło z nóg! Po pierwsze - CO?! , a po drugie: SKĄD ZNA MOJE IMIĘ?! Po chwili blondyn zaczął śpiewać:
Last summer we met.
We started as friends.
I can't tell you how we all happen.
Then autumn – it came.
We were never the same.
Those nights – everything felt like magic.
And I wonder if you miss me too.
If you don't here's the one thing that I wish you knew.
Ref:
I think about you every morning when I open my eyes.
I think about you every evening when I turn off the lights.
I think about you every moment, every day of my life.
You're on my mind all the time. It's true.
I think about you, you you, you you
I think about you, you you, you you
Would you know what to say If I saw you today?
Would you let it all crumble to pieces?
'Cause I know that I should
Forget you if I could I can't yet for so many reasons.
I think about you every morning when I open my eyes
I think about you every evening when I turn off the lights
I think about you every moment, every day of my life
You're on my mind all the time. It's true
I think about you, you, you,you,you.
I think about you, you,you, you, you.
Kiedy zakończył zapytał się mnie:
-Lauro, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zaśpiewasz ze mną?-przed wszystkimi tak zapytał! Normalnie szok! W tej chwili tysiące okrzyków ludzi wołało: ,,Laura! Laura! Laura!". Po chwili byłam na scenie. Blondyn dał mi kartkę z tekstem i powiedział, co mam śpiewać. Po chwili śpiewaliśmy tę piosenkę:
When you're on your own
Drowning alone
And you need a rope that
Can pull you in Someone will throw it
And when you're afraid That you're gonna break
And you need a way to feel
Strong again Someone will know it
And even when it hurst the most
Try to have a little hope
That's someone's gonna be
There when you don't
When you don't
If you wanna cry I'll be your shoulder
If you wanna laugh I'll be your smile
If you wanna fly I will be your sky
Anything you need that's what I'll be
You can come to me
You can come to me.
Zeszłam wzruszona ze sceny i zobaczyłam jak blondynka, która była z Rossem zabija mnie wzrokiem.
Przewróciłam oczami i wróciłam na scenę przywołać kogoś kto by chciał zaśpiewać. Tym razem, ludzie się ośmielili i śpiewali. Każdy się zgłaszał i śpiewał. A ja poszłam z powrotem do pracy.
Stałam przy stoliku czyściłam go ścierką.
- Matko jakie ty masz seksowne ciało. Dziewczyno, nie kuś mnie tak, bo zwariuje. - Odwróciłam się do tego kogoś. To znów ten blondyn o imieniu ''Ross''. Lampił się we mnie jak w obrazek.
- Człowieku, kiedy ty się odczepisz ? - Zapytałam ironicznie.
- Nigdy. No chyba że się poddajesz. Będziesz moja.
- Nigdy się nie poddam. - warknęłam. Spojrzałam w stronę tej blondynki, która przyszłą z blondynem.
Raziła mnie wzrokiem.
- Może idź już do swojej dziewczyny, co? Chyba jest zazdrosna. - Wskazałam mu na tę blondynkę.
- To nie moja dziewczyna, tylko przyjaciółka. - odpowiedział.
- Taa, nie udawaj. - mruknęłam, idąc myć dalsze stoliki, ale ten baran ponownie złapał mnie za rękę i przysunął do siebie, tak że teraz jakby ktoś z nas się poruszył doszło by do pocałunku.
- Nie udaję, mi zależy tylko na tobie. - Szepnął mi do ucha. Aż mnie ciarki przeszły. Co za debil. Odepchałam go szybko od siebie.
- Idź sobie! Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia! - Krzyknęłam i odeszłam się przebrać, zaraz kończę pracę. Ubrałam na siebie kurtkę, pożegnałam się z Raini i wyszłam z knajpy w stronę domu.
Idąc słuchałam muzyki. Cały czas czułam że ktoś mnie obserwuję. To było dziwne. A jednak się nie myliłam, na drodze, stanął mi blondyn.
- Czego znowu ?! - Powiedziałam oschle, idąc dalej i nie patrząc na niego. - Odczepisz się wreszcie. - dodałam.
- Nigdy, kochanie. - rucił nagle i pewnie zrobił ten swój uśmieszek. Ughh jak on mnie wpienia.
- Człowieku, daj mi spokój. - warknęłam odwracając się od niego. I znowu złapał mnie za ramię.
- Słuchaj mała! Nie wkurzaj mnie, bo to się źle skończy. - powiedział oschle.
- Co! Zgwałcisz mnie i pójdziesz do następnej ?. - Odegrałam się.
- Nie.....jestem........taki. - Mówił z przerwami. Aha i już mu uwierzę.
- Nie znam cię a ty mnie. Zapomnij o mnie a ja o tobie. Czy tak, nie będzie najlepiej ? - Zapytałam, stojąc przed nim.
- Nie, choć bym chciał nie zapomnę, bo mi odmówiłaś. - złapał mnie za ramiona. Szybko go odepchałam.
- No to co z tego? Nigdy się w tobie nie zakocham! Nigdy mi się nie spodobasz, nigdy, nigdy, nigdy.
- Nigdy nie mów nigdy kotku. - Znów się do mnie przystawia. Podszedł i tak po prostu pocałował mnie w polik. Fuuj, szybko zetarłam jego ślinę ręką. Z nim się nie da żyć.
- Nie. Przestań. Nara. - Oschle rzekłam i poszłam od tego wariata. Muszę się wyspać jutro kolejny dzień, pełen przygód z Ross'em w roli głównej.
*Ross*
Dlaczego ona musi być taka uparta?!. Ale co ja zrobię, że ona mnie tak pociąga. Muszę wymyśleć jakiś dobry plan żeby mi uległa w końcu. Laura Marano będzie jeszcze moja. Tylko nie wiem w jaki sposób.
Poszedłem z powrotem pod knajpę, w aucie czekała moja przyjaciółka Susan. Była wściekła.
- Co ci jest ? - zaśmiałem się.
- Po co ją tak podrywasz ? - krzyknęła.
- A co? Nie mogę? Zabronisz mi? - odpowiedziałem jej oschle.
- Podrywasz każdą dziewczynę jaką spotkasz! - znowu krzyknęła.
- Przecież ciebie nie podrywam! - ponownie krzyknąłem.
- No właśnie! - odkrzyknęła.
- Co ty, zakochałaś się we mnie ? - zapytałem już z mniejszym tonem.
- Pff, jaa ? w tobie ? Cooooo? - pisnęła. - Nigdy w życiu.
- To dobrze. Bo ja nie jestem zainteresowany tobą. Jesteśmy przyjaciółmi. - rzuciłem, zapiąłem pas, ona też i jechałem ją odprowadzić do domu a potem sam pojadę na chatę. Marano będzie moja. Oj, tak, tak.
*Susan*
Nie no było już tak pęknie. Byliśmy prawie razem. Ale ta głupia Laura się musiała wciąć we wszystko. No normalnie ją uduszę. Ross jest mój i tylko mój, nikt mi go nie odebierze. NIKT. Zawsze musi być jakaś dziewczyna, a ja to co?..
TA DAM! I MAMY ROZDZIAŁ! :***. Podoba się ?. Ludzie komentujcie, my wiemy że czytacie, jesteście ale potrzebna jest nam motywacja do pisania czyli nasi czytelnicy którzy tu są i komentują :D.
Jak tam po testach 3 klasiści ? Mam nadzieje że dobrze poszło. :).
Pozdrawiamy. ~ RYBA XDD ~ Abi.
Komentujesz-Motywujesz!
Buziaki miśki :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :*.
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
Rozdział 2
*Oczami Laury*
Podałam zamówienie, które wcześniej złożył blondyn. Zapłacił, a ja odeszłam. Jego paczka dziwnie się śmiała. I zresztą nie dziwie im się. Nie śmiała się ze mnie lecz z niego. Czemu? Takim tekstem chciał mnie wyrwać. Jego nie doczekanie.
Po kilku godzinach jego paczka się rozeszła, jednak on został i non stop się na mnie patrzył. Wieczorem, kiedy skończyłam pracę wyszłam. Tak jak zawsze szłam prosto do domu. Jednak ktoś nagle mnie złapał za rękę. To był ten blondyn z baru.
-No hejka, mała.-uśmiechnął się do mnie. Ale tak dziwnie.
-Przepraszam, ale muszę już iść. -chciałam wyrwać rękę, ale pociągnął mnie za nią tym samym zmuszając bym spojrzała mu w oczy.
-O co chodzi?.-powiedziałam na odczepnego.
-Nie podobam ci się?-spytał i przysunął się do mnie. Az mnie ciarki przeszły. Nie przyjemne.
-Człowieku opanuj się!-krzyknęłam i wyrwałam swoją rękę z jego uścisku po czym pobiegłam do domu. Daleko nie miałam. Kiedy weszłam do domu od razu przywitałam się z rodzicami:
-Hej!-rzuciłam na wstępie.
-Hej kochanie!-odpowiedziała mama. Coś tu nie gra. Nigdy tak mi nie odpowiada.
-Coś się stało?-powiedziałam nie pewnie.
-Kochanie, wyjeżdżamy z tatą na dwa miesiące do Hollywood.
-Po co?
-W celach zarobkowych, ale nie martw się. Zostaniesz z siostrą.
-Super! Normalnie nie to jak mieć ful kasy i jeszcze jechać, aby zostawić dzieci.
-Ale z ciebie egoistka! A kto na was całe życie haruje! I tyle z tego mamy?
-Ughhh!-rzuciłam i poszłam do siebie. Egoistka? To oni są egoistyczni! Zostawiają mnie tu! Z siostrą! Ale rodzice. Normalnie pozazdrościć.
Po chwili znajdowałam się w pokoju. Nie miałam zamiaru zapalać światła, więc po prostu rzuciłam się na łóżko.
-Zmęczona?-usłyszałam za sobą męski głos. Momentalnie wstałam i zapaliłam światło. Tam stał nie kto inny jak blondyn. Jak on tu wszedł? Chyba już wiem. Okno otwarte. Zapomniałam zamknąć kiedy wychodziłam do pracy.
-Co tu robisz!-szepnęłam tak, aby nikt poza blondynem mnie nie usłyszał.
-Przyszedłem cię odwiedzić-powiedział do mnie również szeptem.
-Po co?!-warknęłam na niego. Kiedy to mówiłam słyszałam jak po schodach idzie moja siostra i mnie woła.
- Idź stąd proszę, Vanessa tu idzie. Do szafy, gdzie kolwiek. - Wepchnęłam go szybko to mojej osobistej łazienki.
- Proszę! - Rzuciłam.
- Laura, czy ja słyszałam męski głos ? Kto tu był ? - Zapytała mnie, wchodząc do pokoju.
- Niee, chyba ci się przesłyszało. - rzekłam nerwowo.
- Jesteś pewna ? - Uniosła brwi.
- Tak, na pewno. - Powiedziałam z przerażeniem w oczach. - A co chciałaś ? - próbowałam się wymigać. Boże jak on wyjdzie z toalety to go zabiję.
- Wiesz, rodzice wyjeżdżają dziś o 21 czyli za godzinę. Słyszałam waszą rozmowę na dole. Nie martw się, teraz to ja mogę być twoją drugą mamą, jeśli chcesz.
- Mam już dosyć rodziców, wielcy mi rodzice, obiecali poprawę a co z tego mam?! No właśnie! Oni nigdy się nie zmienią. Nie chcę i nie będę się z nimi żegnać. - Krzyknęłam.
- Wiesz co ?!. Ja też nie chcę i mam ich dość. To nie są rodzice, czasami czuję że oni w ogóle nas nie kochają. Idę im wygarnąć parę rzeczy. Wracam za pół godziny. - Powiedziała i wyszła trzaskając drzwi. Ojj, ale będzie wykład...
- Dobra, możesz wyjść. - Szepnęłam niesłyszalnie.
- Wow! współczuję ci, mieć takich rodziców. Nie wierze że sama dajesz sobię radę. - podszedł i spojrzał mi w oczy. Czy on próbuje dalej mnie udobruchać ?!!.
- Stary! Nie rozumiesz ? Nie podobasz mi się.
- Na pewno ? - Podchodził co raz bliżej mnie aż w końcu złapał mnie w pasie. Szybko go odepchałam.
- Nie możesz iść do jakiejś innej ? Bo ja nie jestem dziwką na każde twoje zawołanie. - Oburzyłam się.
- Jeszcze żadna dziewczyna mi nie odmówiła, dlaczego akurat tak piękna mi odmawia ? - Zapytał znów podchodząc niebezpiecznie blisko. Strasznie się bałam, ale nie dałam, tego po sobie ukryć.
- Dlaczego? Bo nie jestem szmatą! Założę się że każdą tak podrywasz i pewnie jeszcze wykorzystujesz. Może one są i głupie ale ja nie jestem, wiem co to znaczy i zrozumiałam że faceci chcą zawsze tylko jednego.... seksu. - Skończyłam swój monolog.
- Jesteś inna niż wszystkie dziewczyny, i to mnie pociąga.
- Czyli, to znaczy że się ode mnie już odczepisz ? - Zapytałam z nadzieją.
- Nie. Mam zamiar cię zdobyć za każdą cenę. Dobranoc Kochanie. Niech ci się przyśni przystojniak.... czyli ja. - Powiedział, puścił mi buziaka z powietrzu i wyszedł oknem. Aż mi się nie dobrze zrobiło.
Poszłam zamknąć okno a następnie po długim i ciężkim dniu w pracy iść się umyć. Jutro kolejny dzień pracy. Pamiętaj Laura, zawsze bądź dzielna i nigdy mu się nie daj. Pamiętaj, wiesz co przeżyłaś.
No to jest kolejny! :D. Pierwszą połowę pisała wspaniała Abi a drugą ja :D. Anaway, czy rozdział wam się podoba ?. Dziękujemy za tyle komentarzy pod 1 rozdziałem, to dla nas dużo znaczy. Dziękujemy jeszcze raz.
Do napisania Miśki. <3.
Komentujesz-Motywujesz! :).
~ RYBA XDD.
~ Abi.
Podałam zamówienie, które wcześniej złożył blondyn. Zapłacił, a ja odeszłam. Jego paczka dziwnie się śmiała. I zresztą nie dziwie im się. Nie śmiała się ze mnie lecz z niego. Czemu? Takim tekstem chciał mnie wyrwać. Jego nie doczekanie.
Po kilku godzinach jego paczka się rozeszła, jednak on został i non stop się na mnie patrzył. Wieczorem, kiedy skończyłam pracę wyszłam. Tak jak zawsze szłam prosto do domu. Jednak ktoś nagle mnie złapał za rękę. To był ten blondyn z baru.
-No hejka, mała.-uśmiechnął się do mnie. Ale tak dziwnie.
-Przepraszam, ale muszę już iść. -chciałam wyrwać rękę, ale pociągnął mnie za nią tym samym zmuszając bym spojrzała mu w oczy.
-O co chodzi?.-powiedziałam na odczepnego.
-Nie podobam ci się?-spytał i przysunął się do mnie. Az mnie ciarki przeszły. Nie przyjemne.
-Człowieku opanuj się!-krzyknęłam i wyrwałam swoją rękę z jego uścisku po czym pobiegłam do domu. Daleko nie miałam. Kiedy weszłam do domu od razu przywitałam się z rodzicami:
-Hej!-rzuciłam na wstępie.
-Hej kochanie!-odpowiedziała mama. Coś tu nie gra. Nigdy tak mi nie odpowiada.
-Coś się stało?-powiedziałam nie pewnie.
-Kochanie, wyjeżdżamy z tatą na dwa miesiące do Hollywood.
-Po co?
-W celach zarobkowych, ale nie martw się. Zostaniesz z siostrą.
-Super! Normalnie nie to jak mieć ful kasy i jeszcze jechać, aby zostawić dzieci.
-Ale z ciebie egoistka! A kto na was całe życie haruje! I tyle z tego mamy?
-Ughhh!-rzuciłam i poszłam do siebie. Egoistka? To oni są egoistyczni! Zostawiają mnie tu! Z siostrą! Ale rodzice. Normalnie pozazdrościć.
Po chwili znajdowałam się w pokoju. Nie miałam zamiaru zapalać światła, więc po prostu rzuciłam się na łóżko.
-Zmęczona?-usłyszałam za sobą męski głos. Momentalnie wstałam i zapaliłam światło. Tam stał nie kto inny jak blondyn. Jak on tu wszedł? Chyba już wiem. Okno otwarte. Zapomniałam zamknąć kiedy wychodziłam do pracy.
-Co tu robisz!-szepnęłam tak, aby nikt poza blondynem mnie nie usłyszał.
-Przyszedłem cię odwiedzić-powiedział do mnie również szeptem.
-Po co?!-warknęłam na niego. Kiedy to mówiłam słyszałam jak po schodach idzie moja siostra i mnie woła.
- Idź stąd proszę, Vanessa tu idzie. Do szafy, gdzie kolwiek. - Wepchnęłam go szybko to mojej osobistej łazienki.
- Proszę! - Rzuciłam.
- Laura, czy ja słyszałam męski głos ? Kto tu był ? - Zapytała mnie, wchodząc do pokoju.
- Niee, chyba ci się przesłyszało. - rzekłam nerwowo.
- Jesteś pewna ? - Uniosła brwi.
- Tak, na pewno. - Powiedziałam z przerażeniem w oczach. - A co chciałaś ? - próbowałam się wymigać. Boże jak on wyjdzie z toalety to go zabiję.
- Wiesz, rodzice wyjeżdżają dziś o 21 czyli za godzinę. Słyszałam waszą rozmowę na dole. Nie martw się, teraz to ja mogę być twoją drugą mamą, jeśli chcesz.
- Mam już dosyć rodziców, wielcy mi rodzice, obiecali poprawę a co z tego mam?! No właśnie! Oni nigdy się nie zmienią. Nie chcę i nie będę się z nimi żegnać. - Krzyknęłam.
- Wiesz co ?!. Ja też nie chcę i mam ich dość. To nie są rodzice, czasami czuję że oni w ogóle nas nie kochają. Idę im wygarnąć parę rzeczy. Wracam za pół godziny. - Powiedziała i wyszła trzaskając drzwi. Ojj, ale będzie wykład...
- Dobra, możesz wyjść. - Szepnęłam niesłyszalnie.
- Wow! współczuję ci, mieć takich rodziców. Nie wierze że sama dajesz sobię radę. - podszedł i spojrzał mi w oczy. Czy on próbuje dalej mnie udobruchać ?!!.
- Stary! Nie rozumiesz ? Nie podobasz mi się.
- Na pewno ? - Podchodził co raz bliżej mnie aż w końcu złapał mnie w pasie. Szybko go odepchałam.
- Nie możesz iść do jakiejś innej ? Bo ja nie jestem dziwką na każde twoje zawołanie. - Oburzyłam się.
- Jeszcze żadna dziewczyna mi nie odmówiła, dlaczego akurat tak piękna mi odmawia ? - Zapytał znów podchodząc niebezpiecznie blisko. Strasznie się bałam, ale nie dałam, tego po sobie ukryć.
- Dlaczego? Bo nie jestem szmatą! Założę się że każdą tak podrywasz i pewnie jeszcze wykorzystujesz. Może one są i głupie ale ja nie jestem, wiem co to znaczy i zrozumiałam że faceci chcą zawsze tylko jednego.... seksu. - Skończyłam swój monolog.
- Jesteś inna niż wszystkie dziewczyny, i to mnie pociąga.
- Czyli, to znaczy że się ode mnie już odczepisz ? - Zapytałam z nadzieją.
- Nie. Mam zamiar cię zdobyć za każdą cenę. Dobranoc Kochanie. Niech ci się przyśni przystojniak.... czyli ja. - Powiedział, puścił mi buziaka z powietrzu i wyszedł oknem. Aż mi się nie dobrze zrobiło.
Poszłam zamknąć okno a następnie po długim i ciężkim dniu w pracy iść się umyć. Jutro kolejny dzień pracy. Pamiętaj Laura, zawsze bądź dzielna i nigdy mu się nie daj. Pamiętaj, wiesz co przeżyłaś.
No to jest kolejny! :D. Pierwszą połowę pisała wspaniała Abi a drugą ja :D. Anaway, czy rozdział wam się podoba ?. Dziękujemy za tyle komentarzy pod 1 rozdziałem, to dla nas dużo znaczy. Dziękujemy jeszcze raz.
Do napisania Miśki. <3.
Komentujesz-Motywujesz! :).
~ RYBA XDD.
~ Abi.
niedziela, 20 kwietnia 2014
Rozdział 1
*Laura*
Witajcie w moim świecie, nie jest ono idealne jak myślicie, jest wręcz przeciwnie. Rodzice nie mają czasu na mnie ani na siostrę. Cieszę się że mam chociaż siostrę. Z powodu firmy mamy musimy się przeprowadzić do L.A. Z jednej strony się cieszę a z drugiej nie. Cieszę się dlatego że nie będę musiała patrzeć na moich byłych którzy byli, ze mną dla zakładu. Nie wiem dlaczego. A nie cieszę dlatego iż miałam przyjaciół w Teksasie. Dlaczego miałam ? Bo jestem teraz w samolocie i lecimy już do L.A.
Mam nadzieje że tam będzie lepiej.
- Witaj mój nowy domku! - Krzyknęłam wchodząc do całkiej nowej willi.
- Córciu nie tak cię wychowaliśmy. - Powiedziała moja '' Mama''. Przewróciłam oczami i od razu pognałam z Vanessą do naszych pokoi. Kiedy już weszłam, mój wzrok przykuł wygląd mojego pokoju.
Był czerwony. Mój ulubiony kolor. Wszystko jest tak jak sobie wymarzyłam. Jest tylko jeszcze jedno. Muszę znaleźć sobie pracę. Wiem że moi rodzice są bogaci, ale chcę im pokazać że jestem odpowiedzialna za siebie. Ale oni i tak będą mieli to gdzieś. Nie ważne, nie chcę od nich pieniędzy chcę spróbować sama iść przez życie. Wiecznie od nich kasy brać nie będę. Kiedy się rozpakowałam, pognałam na dół do salonu.
- Mamo, tato wychodzę. Szukać pracy. - Powiedziałam dzielnie.
- Taa, dobra, dobra. Nie przeszkadzaj Laura, właśnie rozmawiam z ważnym klientem. - Oburzyła się. Widzicie? Czuję się jakby oni mnie nie kochali. Mam ochotę się rozpłakać, ale będę twarda i tego nie robię. Szybko wyszłam, z domu by poszukać jakiejś pracy. Mam nadzieje że ją znajdę.
Szłam nie martwiąc się niczym. Promyczki słońca delikatnie mnie ogrzewały. Zamknęłam na chwilkę oczy. I ja jak to ja musiałam w kogoś wpaść.
-Przepraszam. Nic ci nie jest?-spytałam z troską w głosie. Przede mną stała dziewczyna o kręconych czarnych włosach, mniej więcej w tym samym wieku bądź nie wiele starsza.
-Nie, nie. Nic mi nie jest. Jestem Raini, a ty?
-Laura-powiedziałam i dałam jej rękę.
-Przepraszam, ale się spieszę. Musze rozdać te ulotki z pytaniem o prace, znaczy z pytaniem czy ktoś nie chciał by pracować, zresztą po co ja ci to mówię? Nie ważne.
- A co to za praca?-spytałam z ciekawości - Raini w ręku trzymała na oko 25 może 30 ulotek.
-Jako kelnerka w knajpie ,,Karokie Dokie". - Odpowiedziała.
- Wiesz, to dobrze się składa, bo ja akurat szukam pracy. - Uśmiechnęłam się do niej promiennie.
- To dobrze. Możesz zacząć od jutra. Godzina 8:00 w ,,Karaokie Dokie" tu masz adres. - Podała mi kartkę i odeszła. Jutro będzie ciężki dzień a zarazem poznam jakiegoś głupca......
*Ross*
Siema! Witajcie w moim świecie. Jestem Ross. Jak wiecie uciekłem z domu, bo moi cholerni rodzice musieli się rozstać. W sumie kiedyś byłem miły. Ale to była kwestia czasu, kiedy poznałem tę paczkę. Teraz jesteśmy rodziną. Właśnie siedziałem sobie na sofie popijając piwo z moją paczką. To był strasznie nudny dzień. Żadnej laski, nic.
- Hej Ross, podaj browarca. - odparła moja najlepsza przyjaciółka Susan, Susan Morgan. Jeśli myślicie że to moja dziewczyna to się mylicie. To tylko przyjaciółka. Jutro muszę iść do mojej ulubionej knajpy ,,Karaokie Dokie". Dlaczego ?. Tylko tam są najlepsze laski na świecie. Jest już grubo po 20. Ale co tam imprezę czas zrobić. A jutro na panienki. O tak, jutro będzie bardzo dobry dzień...
*Następny dzień* *Laura*
- O matko! już po 7! Nie mogę się spóźnić i to pierwszego dnia! - Wstałam szybko z łóżka, wzięłam rzeczy i pognałam do łazienki. Wybrałam na siebie ten zestaw, pomalowałam lekko rzęsy. zeszłam szybko do kuchni, zjadłam śniadanie i szybko wyszłam z domu. Poszłam pod ten adres jaki podała mi Raini.
- Jestem! - Krzyknęłam wchodząc do knajpki.
- Woah! Masz plus za niespóźnienie się. Tu masz fartuch idź się przebierz i wracaj, zaraz ludzie będą się schodzić. - Powiedziała uśmiechnięta i podała mi fartuch. Zrobiłam to co kazała i po chwili byłam już gotowa.
- Hej, Raini, a tu też można śpiewać ? - Zapytałam stojąc za ladą.
- Tak, taka nazwa ,,Karaoke Dokie". - Zaśmiała się.
- O! Idzie pierwszy klient. Idź go obsłuż. - rzuciła i podała mi notes.
- Dzień Dobry! Co podać ? - Powiedziałam uprzejmie.
- Helloł! - Pisnął. - Hmm, cheeseburgera do tego Cola z dodatkiem ciebie. - Prawie wszystko zanotowałam, na końcu o mało co oczy mi nie wyszły z orbit. Spojrzałam na tego kolesia, miał blond włosy, brązowe oczy i wglądał mi na totalnego debila.
- Amm, przepraszam, co ? - dodałam z zdziwieniem.
- Ciebie kotku, co ty na to na zbliżenie się do mnie ? - Tym razem wstał i pogłaskał mnie po policzku.
- Yyy, no chyba nie, spadaj. Zamówienie zaraz będzie.- Krzyknęłam i odeszłam.
- Czy ona mi właśnie odmówiła ? - szepnął, ale i tak to usłyszałam. Pff co za baran.
*Ross*
Czy ona mi właśnie odmówiła ?. Wow, wow, wow! Nikt ale to nikt nie odmawia Ross'owi.
Dziewczyna nie wie z kim zadziera. Jeszcze mnie pokocha...
Mamy 1 rozdział #YAY podoba się ?. Jest trochę krótki. ;/. :D. Anaway, podoba wam się wgl blog ? :D.
Komentujesz- Motywujesz :D <3.
~ RYBA XDD.
Witajcie w moim świecie, nie jest ono idealne jak myślicie, jest wręcz przeciwnie. Rodzice nie mają czasu na mnie ani na siostrę. Cieszę się że mam chociaż siostrę. Z powodu firmy mamy musimy się przeprowadzić do L.A. Z jednej strony się cieszę a z drugiej nie. Cieszę się dlatego że nie będę musiała patrzeć na moich byłych którzy byli, ze mną dla zakładu. Nie wiem dlaczego. A nie cieszę dlatego iż miałam przyjaciół w Teksasie. Dlaczego miałam ? Bo jestem teraz w samolocie i lecimy już do L.A.
Mam nadzieje że tam będzie lepiej.
- Witaj mój nowy domku! - Krzyknęłam wchodząc do całkiej nowej willi.
- Córciu nie tak cię wychowaliśmy. - Powiedziała moja '' Mama''. Przewróciłam oczami i od razu pognałam z Vanessą do naszych pokoi. Kiedy już weszłam, mój wzrok przykuł wygląd mojego pokoju.
Był czerwony. Mój ulubiony kolor. Wszystko jest tak jak sobie wymarzyłam. Jest tylko jeszcze jedno. Muszę znaleźć sobie pracę. Wiem że moi rodzice są bogaci, ale chcę im pokazać że jestem odpowiedzialna za siebie. Ale oni i tak będą mieli to gdzieś. Nie ważne, nie chcę od nich pieniędzy chcę spróbować sama iść przez życie. Wiecznie od nich kasy brać nie będę. Kiedy się rozpakowałam, pognałam na dół do salonu.
- Mamo, tato wychodzę. Szukać pracy. - Powiedziałam dzielnie.
- Taa, dobra, dobra. Nie przeszkadzaj Laura, właśnie rozmawiam z ważnym klientem. - Oburzyła się. Widzicie? Czuję się jakby oni mnie nie kochali. Mam ochotę się rozpłakać, ale będę twarda i tego nie robię. Szybko wyszłam, z domu by poszukać jakiejś pracy. Mam nadzieje że ją znajdę.
Szłam nie martwiąc się niczym. Promyczki słońca delikatnie mnie ogrzewały. Zamknęłam na chwilkę oczy. I ja jak to ja musiałam w kogoś wpaść.
-Przepraszam. Nic ci nie jest?-spytałam z troską w głosie. Przede mną stała dziewczyna o kręconych czarnych włosach, mniej więcej w tym samym wieku bądź nie wiele starsza.
-Nie, nie. Nic mi nie jest. Jestem Raini, a ty?
-Laura-powiedziałam i dałam jej rękę.
-Przepraszam, ale się spieszę. Musze rozdać te ulotki z pytaniem o prace, znaczy z pytaniem czy ktoś nie chciał by pracować, zresztą po co ja ci to mówię? Nie ważne.
- A co to za praca?-spytałam z ciekawości - Raini w ręku trzymała na oko 25 może 30 ulotek.
-Jako kelnerka w knajpie ,,Karokie Dokie". - Odpowiedziała.
- Wiesz, to dobrze się składa, bo ja akurat szukam pracy. - Uśmiechnęłam się do niej promiennie.
- To dobrze. Możesz zacząć od jutra. Godzina 8:00 w ,,Karaokie Dokie" tu masz adres. - Podała mi kartkę i odeszła. Jutro będzie ciężki dzień a zarazem poznam jakiegoś głupca......
*Ross*
Siema! Witajcie w moim świecie. Jestem Ross. Jak wiecie uciekłem z domu, bo moi cholerni rodzice musieli się rozstać. W sumie kiedyś byłem miły. Ale to była kwestia czasu, kiedy poznałem tę paczkę. Teraz jesteśmy rodziną. Właśnie siedziałem sobie na sofie popijając piwo z moją paczką. To był strasznie nudny dzień. Żadnej laski, nic.
- Hej Ross, podaj browarca. - odparła moja najlepsza przyjaciółka Susan, Susan Morgan. Jeśli myślicie że to moja dziewczyna to się mylicie. To tylko przyjaciółka. Jutro muszę iść do mojej ulubionej knajpy ,,Karaokie Dokie". Dlaczego ?. Tylko tam są najlepsze laski na świecie. Jest już grubo po 20. Ale co tam imprezę czas zrobić. A jutro na panienki. O tak, jutro będzie bardzo dobry dzień...
*Następny dzień* *Laura*
- O matko! już po 7! Nie mogę się spóźnić i to pierwszego dnia! - Wstałam szybko z łóżka, wzięłam rzeczy i pognałam do łazienki. Wybrałam na siebie ten zestaw, pomalowałam lekko rzęsy. zeszłam szybko do kuchni, zjadłam śniadanie i szybko wyszłam z domu. Poszłam pod ten adres jaki podała mi Raini.
- Jestem! - Krzyknęłam wchodząc do knajpki.
- Woah! Masz plus za niespóźnienie się. Tu masz fartuch idź się przebierz i wracaj, zaraz ludzie będą się schodzić. - Powiedziała uśmiechnięta i podała mi fartuch. Zrobiłam to co kazała i po chwili byłam już gotowa.
- Hej, Raini, a tu też można śpiewać ? - Zapytałam stojąc za ladą.
- Tak, taka nazwa ,,Karaoke Dokie". - Zaśmiała się.
- O! Idzie pierwszy klient. Idź go obsłuż. - rzuciła i podała mi notes.
- Dzień Dobry! Co podać ? - Powiedziałam uprzejmie.
- Helloł! - Pisnął. - Hmm, cheeseburgera do tego Cola z dodatkiem ciebie. - Prawie wszystko zanotowałam, na końcu o mało co oczy mi nie wyszły z orbit. Spojrzałam na tego kolesia, miał blond włosy, brązowe oczy i wglądał mi na totalnego debila.
- Amm, przepraszam, co ? - dodałam z zdziwieniem.
- Ciebie kotku, co ty na to na zbliżenie się do mnie ? - Tym razem wstał i pogłaskał mnie po policzku.
- Yyy, no chyba nie, spadaj. Zamówienie zaraz będzie.- Krzyknęłam i odeszłam.
- Czy ona mi właśnie odmówiła ? - szepnął, ale i tak to usłyszałam. Pff co za baran.
*Ross*
Czy ona mi właśnie odmówiła ?. Wow, wow, wow! Nikt ale to nikt nie odmawia Ross'owi.
Dziewczyna nie wie z kim zadziera. Jeszcze mnie pokocha...
Mamy 1 rozdział #YAY podoba się ?. Jest trochę krótki. ;/. :D. Anaway, podoba wam się wgl blog ? :D.
Komentujesz- Motywujesz :D <3.
~ RYBA XDD.
sobota, 19 kwietnia 2014
PROLOG!
On bezinteresowny, nieczuły i samolubny, tak to nasz Ross Lynch we własnej osobie. Od kiedy uciekł z domu nie jest już taki jak wcześniej czyli kochany, uczciwy, przyjacielski. Teraz ma swoją paczkę, jest postrachem miasta. Czy to się zmieni kiedy pozna śliczną brunetkę o pięknych brązowych oczach ?
A ona : Miła,kochająca, zna zasady i ich przestrzega, szukająca tego jedynego już przez 2 lata to Laura Marano. Rodzice nigdy nie mają dla niej czasu i dla jej siostry. Przez firmę mamy brunetka razem z całą rodziną musi się wyprowadzić z Teksasu do L.A. Nasza bohaterka będzie szukać pracy, czy ją znajdzie ? Czy spotka tam swoją miłość ? Czy jednak cały czas będzie miała pecha do chłopaków. Pewien blondyn wywróci jej życie do góry nogami.
No i prolog napisany! :). Podoba wam się ?. Czekajcie na przygody dwójki głównych bohaterów. Nie ale tak na serio, podoba wam się ? :)
~ RYBA XDD.
Prolog oczywiście pisany przez naszą zdolną Paulinę:) Mam nadzieję, że się podoba. Rozdział 1 prawdopodobnie jutro. Do napisania ~Abi
A ona : Miła,kochająca, zna zasady i ich przestrzega, szukająca tego jedynego już przez 2 lata to Laura Marano. Rodzice nigdy nie mają dla niej czasu i dla jej siostry. Przez firmę mamy brunetka razem z całą rodziną musi się wyprowadzić z Teksasu do L.A. Nasza bohaterka będzie szukać pracy, czy ją znajdzie ? Czy spotka tam swoją miłość ? Czy jednak cały czas będzie miała pecha do chłopaków. Pewien blondyn wywróci jej życie do góry nogami.
No i prolog napisany! :). Podoba wam się ?. Czekajcie na przygody dwójki głównych bohaterów. Nie ale tak na serio, podoba wam się ? :)
~ RYBA XDD.
Prolog oczywiście pisany przez naszą zdolną Paulinę:) Mam nadzieję, że się podoba. Rozdział 1 prawdopodobnie jutro. Do napisania ~Abi
piątek, 18 kwietnia 2014
POWITANIE!
HEJ! RAZEM Z KOLEŻANKĄ Esterą postanowiłyśmy założyć bloga. O Rossie i Laurze ;). To będzie troszkę inna historia. Tutaj będzie nienawiść. ;) Czekajcie na prolog! :*.
Subskrybuj:
Posty (Atom)