*Oczami Laury*
Wyszedł, a po mnie zostały tylko mieszane uczucia strachu i zdziwienia. To coś jakby taka ulga? Sama nie wiem. Tak czy inaczej poszłam spać.
Rano obudziły mnie wredne promyki słońca. Spojrzałam na zegarek 7:33! No nie! Drugi dzień w pracy, a ja się spóźnię! Szybko ubrałam się, umalowałam i wzięłam jabłko do ręki, aby coś zjeść w czasie podróży. Rodziców już nie ma, więc jakoś tak cicho się zrobiło. Szłam, a raczej biegłam do pracy ile sił w nogach. Zegarek pokazywał 7:55. W tym oto momencie weszłam do lokalu, w którym pracuję. I jest dobrze. Szefowa tylko zgromiła mnie wzrokiem jakby mówiła ,,Masz przychodzić wcześniej". Ale nic mi nie powiedziała. Założyłam fartuszek i podeszłam do Raini. Klienci już byli. O dziwo. Zaczęłam obsługiwać każdy stolik po kolei. Raini w tym czasie myła blaty i brała zamówienia od klientów.
Kolejny raz spojrzałam na zegarek, który był umieszczony w lokalu - 8:49. Czas mi się chyba dłuży... Nagle do baru wparował znany mi blondyn i jego banda. No nie! Podeszłam do Raini i poprosiłam by to ona obsłużyła klientów. TYCH klientów.
-Co podać?-słyszałam jak moja przyjaciółka pyta się tej zgrai dzieciaczków.
-A czy nas może obsłużyć ta szatynka stojąca przy ladzie?-spytał blondynek. Super! Raini do mnie podeszła z przepraszającym wzrokiem. Cóż: zrobiła wszystko, co mogła.
-Co podać?-powiedziałam bez entuzjazmu do naszych ,,gości".
-Frytki-powiedziała ładna blondynka.
-Kebaba-powiedział ,,Ktoś" siedzący obok blondyna, którego imienia nie zostało dane mi poznać.
-Oraz 5 zapiekanek zbójnickich-powiedział jakiś blondyn.
-6 zapiekanek-powiedział ,,Mój" blondyn.
-Ross, mówiłeś, że nic nie chcesz-powiedziała jakaś blondynka. Inna niż ta, co często patrzyła na blondyna.
-Ale skoro obsługuje mnie taka ładna pani to nie odmówię-powiedział z uśmiechem i spojrzał w moim kierunku. Ross - tak on się nazywa. To już wiem.
-To wszystko?-spytałam mało entuzjastycznie.
-Tak, chyba tak-powiedziała blondynka, która zgromiła mnie wzrokiem. Ona chyba coś blisko Rossa jest, bo non stop na niego się gapi.
-Zaraz będzie-powiedziałam i chciałam już odejść, ale blondyn mnie zatrzymał:
-Ale ty przyniesiesz zamówienie, tak?-spytał patrząc mi w oczy.
-Może-powiedziałam i poszłam.
Po otrzymaniu zamówienia, banda dała mi kase. Nawet dużo. Siedzieli chwilkę jeszcze po czym wszyscy prócz blondyna i jego wiernej ,,przyjaciółki". Ona nie odrywała od niego wzroku i co chwile coś do niego mówiła. A on? Nawet na nią nie patrzał! Okej... Dziwny jest.
Wieczorem było karaoke. Weszłam na scenę, bo dziś mój dyżur do zapowiadania karaoke. Ni nic. Już po chwili pytałam się o chętnych.
-No to wieczorek karaoke moi drodzy! Ktoś chętny na pierwszy ogień?-nikt nie odpowiadał z wyjątkiem jednej osoby. Rossa! Wszedł na scenę, a ja z niej zeszłam i stanęłam naprzeciw niego.
-Tę piosenkę dedykuję Laurze Marano-powiedział, a mnie zwaliło z nóg! Po pierwsze - CO?! , a po drugie: SKĄD ZNA MOJE IMIĘ?! Po chwili blondyn zaczął śpiewać:
Last summer we met.
We started as friends.
I can't tell you how we all happen.
Then autumn – it came.
We were never the same.
Those nights – everything felt like magic.
And I wonder if you miss me too.
If you don't here's the one thing that I wish you knew.
Ref:
I think about you every morning when I open my eyes.
I think about you every evening when I turn off the lights.
I think about you every moment, every day of my life.
You're on my mind all the time. It's true.
I think about you, you you, you you
I think about you, you you, you you
Would you know what to say If I saw you today?
Would you let it all crumble to pieces?
'Cause I know that I should
Forget you if I could I can't yet for so many reasons.
I think about you every morning when I open my eyes
I think about you every evening when I turn off the lights
I think about you every moment, every day of my life
You're on my mind all the time. It's true
I think about you, you, you,you,you.
I think about you, you,you, you, you.
Kiedy zakończył zapytał się mnie:
-Lauro, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zaśpiewasz ze mną?-przed wszystkimi tak zapytał! Normalnie szok! W tej chwili tysiące okrzyków ludzi wołało: ,,Laura! Laura! Laura!". Po chwili byłam na scenie. Blondyn dał mi kartkę z tekstem i powiedział, co mam śpiewać. Po chwili śpiewaliśmy tę piosenkę:
When you're on your own
Drowning alone
And you need a rope that
Can pull you in
Someone will throw it
And when you're afraid
That you're gonna break
And you need a way to feel
Strong again
Someone will know it
And even when it hurst the most
Try to have a little hope
That's someone's gonna be
There when you don't
When you don't
If you wanna cry I'll be your shoulder
If you wanna laugh
I'll be your smile
If you wanna fly
I will be your sky
Anything you need
that's what I'll be
You can come to me
You can come to me.
Zeszłam wzruszona ze sceny i zobaczyłam jak blondynka, która była z Rossem zabija mnie wzrokiem.
Przewróciłam oczami i wróciłam na scenę przywołać kogoś kto by chciał zaśpiewać. Tym razem, ludzie się ośmielili i śpiewali. Każdy się zgłaszał i śpiewał. A ja poszłam z powrotem do pracy.
Stałam przy stoliku czyściłam go ścierką.
- Matko jakie ty masz seksowne ciało. Dziewczyno, nie kuś mnie tak, bo zwariuje. - Odwróciłam się do tego kogoś. To znów ten blondyn o imieniu ''Ross''. Lampił się we mnie jak w obrazek.
- Człowieku, kiedy ty się odczepisz ? - Zapytałam ironicznie.
- Nigdy. No chyba że się poddajesz. Będziesz moja.
- Nigdy się nie poddam. - warknęłam. Spojrzałam w stronę tej blondynki, która przyszłą z blondynem.
Raziła mnie wzrokiem.
- Może idź już do swojej dziewczyny, co? Chyba jest zazdrosna. - Wskazałam mu na tę blondynkę.
- To nie moja dziewczyna, tylko przyjaciółka. - odpowiedział.
- Taa, nie udawaj. - mruknęłam, idąc myć dalsze stoliki, ale ten baran ponownie złapał mnie za rękę i przysunął do siebie, tak że teraz jakby ktoś z nas się poruszył doszło by do pocałunku.
- Nie udaję, mi zależy tylko na tobie. - Szepnął mi do ucha. Aż mnie ciarki przeszły. Co za debil. Odepchałam go szybko od siebie.
- Idź sobie! Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia! - Krzyknęłam i odeszłam się przebrać, zaraz kończę pracę. Ubrałam na siebie kurtkę, pożegnałam się z Raini i wyszłam z knajpy w stronę domu.
Idąc słuchałam muzyki. Cały czas czułam że ktoś mnie obserwuję. To było dziwne. A jednak się nie myliłam, na drodze, stanął mi blondyn.
- Czego znowu ?! - Powiedziałam oschle, idąc dalej i nie patrząc na niego. - Odczepisz się wreszcie. - dodałam.
- Nigdy, kochanie. - rucił nagle i pewnie zrobił ten swój uśmieszek. Ughh jak on mnie wpienia.
- Człowieku, daj mi spokój. - warknęłam odwracając się od niego. I znowu złapał mnie za ramię.
- Słuchaj mała! Nie wkurzaj mnie, bo to się źle skończy. - powiedział oschle.
- Co! Zgwałcisz mnie i pójdziesz do następnej ?. - Odegrałam się.
- Nie.....jestem........taki. - Mówił z przerwami. Aha i już mu uwierzę.
- Nie znam cię a ty mnie. Zapomnij o mnie a ja o tobie. Czy tak, nie będzie najlepiej ? - Zapytałam, stojąc przed nim.
- Nie, choć bym chciał nie zapomnę, bo mi odmówiłaś. - złapał mnie za ramiona. Szybko go odepchałam.
- No to co z tego? Nigdy się w tobie nie zakocham! Nigdy mi się nie spodobasz, nigdy, nigdy, nigdy.
- Nigdy nie mów nigdy kotku. - Znów się do mnie przystawia. Podszedł i tak po prostu pocałował mnie w polik. Fuuj, szybko zetarłam jego ślinę ręką. Z nim się nie da żyć.
- Nie. Przestań. Nara. - Oschle rzekłam i poszłam od tego wariata. Muszę się wyspać jutro kolejny dzień, pełen przygód z Ross'em w roli głównej.
*Ross*
Dlaczego ona musi być taka uparta?!. Ale co ja zrobię, że ona mnie tak pociąga. Muszę wymyśleć jakiś dobry plan żeby mi uległa w końcu. Laura Marano będzie jeszcze moja. Tylko nie wiem w jaki sposób.
Poszedłem z powrotem pod knajpę, w aucie czekała moja przyjaciółka Susan. Była wściekła.
- Co ci jest ? - zaśmiałem się.
- Po co ją tak podrywasz ? - krzyknęła.
- A co? Nie mogę? Zabronisz mi? - odpowiedziałem jej oschle.
- Podrywasz każdą dziewczynę jaką spotkasz! - znowu krzyknęła.
- Przecież ciebie nie podrywam! - ponownie krzyknąłem.
- No właśnie! - odkrzyknęła.
- Co ty, zakochałaś się we mnie ? - zapytałem już z mniejszym tonem.
- Pff, jaa ? w tobie ? Cooooo? - pisnęła. - Nigdy w życiu.
- To dobrze. Bo ja nie jestem zainteresowany tobą. Jesteśmy przyjaciółmi. - rzuciłem, zapiąłem pas, ona też i jechałem ją odprowadzić do domu a potem sam pojadę na chatę. Marano będzie moja. Oj, tak, tak.
*Susan*
Nie no było już tak pęknie. Byliśmy prawie razem. Ale ta głupia Laura się musiała wciąć we wszystko. No normalnie ją uduszę. Ross jest mój i tylko mój, nikt mi go nie odebierze. NIKT. Zawsze musi być jakaś dziewczyna, a ja to co?..
TA DAM! I MAMY ROZDZIAŁ! :***. Podoba się ?. Ludzie komentujcie, my wiemy że czytacie, jesteście ale potrzebna jest nam motywacja do pisania czyli nasi czytelnicy którzy tu są i komentują :D.
Jak tam po testach 3 klasiści ? Mam nadzieje że dobrze poszło. :).
Pozdrawiamy. ~ RYBA XDD ~ Abi.
Komentujesz-Motywujesz!
Buziaki miśki :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :*.
Boski! Dziewczyny, piszcie szybko nexta, bo już nie mogę się doczekać, co będzie dalej!
OdpowiedzUsuń<3
Super rozdział! Naprawdę świetny :D
OdpowiedzUsuńDzisiaj to nic jeżeli chodzi o testy jutro to dopiero bd!
Świetny :D Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńCudny, cudny, cudny *.*
OdpowiedzUsuńSupeeer :3
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
omg cudny *-*
OdpowiedzUsuńsweet rozdział........czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńBoski rozdział:) Czekam na nexta!!!
OdpowiedzUsuńSuper! Cudo! Boski! Dawajcie szybko tego nexta! Nie wytrzymam! Supeeer!
OdpowiedzUsuńRozdział genialny i cudowny. Oczywiscie czekam na nexta^^
OdpowiedzUsuńRozdział boski, lubię jak Ross zaczepia Laurę
OdpowiedzUsuńhttp://rauracrazystory.blogspot.com/