Co on powiedział? Że ja coś poczułam! Jak on śmie w ogóle, bezczelny, co on w ogóle o mnie wie.
- A wiesz co? Nic nie poczułam, to była tylko gra aktorska, drobnostka dla mnie. - wrzasnęłam i poszłam dalej.
- Czyli nic nie poczułaś? - uniósł brwi.
- Nic. - odpowiedziałam krótko i szłam dalej.
- Na pewno? - złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.
- Na pewno. - odparłam jasno.
- A ja myślę że poczułaś. - wyznał zadowolony.
- A ja myślę że to ty coś poczułeś. - wygarnęłam tym samym.
- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem, ale kto wie. Może tak a może i nie. - wyszczerzył zęby i zatrzymał mnie.
- Ohh, wielki Ross Lynch nie wie czy coś do mnie czuję, wielka mi nowość. - popatrzałam na niego.
- Pisałeś mi w liście że jestem twoją księżniczką, i że dla mnie żyjesz, marzysz i że mi powiesz 'kocham cię' gdy mnie jeszcze spotkasz. - prychnęłam.
- Bo to prawda co napisałem. - zrobiłem wielkie oczy.
- Nigdy ci nie uwierzę. - rzekłam. - muszę już iść, na razie. - dodałam i powoli od niego odchodziłam.
- A dostanę chociaż buzi na dobranoc? - spytał. Ha! I co jeszcze? Szłam dalej, nie odwracałam się, lecz po chwili się zatrzymałam i odwróciłam. Ohh, dlaczego mnie do niego tak ciągnie? Stoi tam jak słup i patrzy na mnie tymi swoimi oczami. Dlaczego nie mogę się mu oprzeć? Wiem jedno, nie mogę się w nim zakochać. Podeszłam do niego i lekko musnęłam jego usta.
- Za co to było? - zapytał.
- Za nic. I co? Teraz będziesz spał dobrze? - o dziwo się uśmiechnęłam.
- Jeszcze nie. - spojrzałam na niego dziwnie. Złapał mnie lekko w tali i ujął moją twarz. Czy on chcę zrobić to o czym myślę? Blondyn spojrzał mi w oczy i dał buziaka. Wow, to było słodkie.
- Wow, trzy całusy w ciągu dnia. - westchnęłam.
- Możemy tak częściej.-przysunął się ponownie do mnie.
- Ojj, już nie czwartego nie będzie.- lekko się uśmiechnęłam.
- Ale i tak na mnie lecisz. - uśmiechnął się zawiacko.
- Nienawidzę cię - zaśmiałam się i odeszłam. Muszę się wyspać jutro kolejny dzień pracy.
- Taaaa, leci na mnie - szepnął do siebie, i on myśli, że ja tego nie usłyszałam?
<Następny dzień>
Przeciągnęłam się baaardzo leniwie. No cóż... Kto lub co mnie obudziło? Tak, dobrze myślicie - budzik! Czyli mam pół godziny na ubranie się i przyszykowanie. Super. Wstałam i leniwie podążałam do łazienki w celu wykonania porannych czynności. Ciągle zastanawiałam się nad tym, co powiedział mi Ross. Owszem, poczułam coś. Takie uczucie, którego nigdy nie doznałam. Te motyle w brzuchu rozrywające mnie od środka... Ten uśmiech na mej twarzy, kiedy on jest w pobliżu i ten smutek - gdy go nie ma... Nie! Nie! Nie! Ja nie mogę się w nim zakochać! On cię wykorzysta! On cię nie kocha! On cię...
Moje przemyślenia przerwał dźwięk otrzymanej wiadomości. Była od Rossa.
,,Do zobaczenia pracy kochanie:*"
Co on sobie wyobraża! Jak on śmie! Dobra koniec tego. Wdech i wydech. Wdech i wydech.
Poszłam się jeszcze ubrać i wzięłam ze stołu jabłko po czym poszłam do pracy.
W pracy przytuliłam Raini na powitanie. Wzięłam swój fartuszek i zaczęłam pracę. O dziwo, nie widziałam Rossa. Dziwne... Mówił, że będzie. Po chwili jednak usłyszałam dźwięk motoru. Czyli przyjechał. Jednak dźwięk motoru zagłuszył pisk opon i hałas, jakby auto w coś wjechało z dużą prędkością. Szybko wybiegłam z miejsca pracy. Nagle łzy zaczęły zbierać mi się do oczu.
-Ross!-krzyknęłam patrząc na zakrwawionego chłopaka. Podbiegłam do niego.
-Niech się pani od niego odsunie! Karetka już jedzie!-krzyczał do mnie jakiś przechodzeń. Nie słuchałam go. Ręce i usta mi drżały, ja sama miałam wielką gule w gardle. Czemu się tak o niego martwię? Z szoku, nawet bym chyba nie zadzwoniła po karetkę. Nagle wzrokiem odszukałam sprawcę wypadku. To był mężczyzna, przy samochodzie, który wjechał w motor Rossa. Podbiegłam do mężczyzny, który chyba nie do końca rozumiał, co zrobił. Jedynie, co miał, to lekko spuchnięte oko. W coś walnąć musiał. W tamtym momencie nie zważałam na nic. Kierowały mną emocje.
-Ty!-wydarłam się na niego podchodząc bliżej-Jak mogłeś! On może nie przeżyć! Prawie go zabiłeś! Teraz dowiesz się jak to jest!-nie wiem czemu tak zareagowałam. Zaczęłam go bić, gryźć - mając łzy w oczach. Oszołomiony facet stał jak słup soli. Jakiś przechodzeń złapał mnie w pasie i odciągnął. Wyrwałam mu się i podbiegłam do Rossa.
Z daleka słychać było dźwięk karetki. Nie chcieli pozwolić mi jechać, ale kiedy powiedziałam, że jestem jego dziewczyną i oprócz mnie nie ma nikogo, wpuścili mnie.
Jechaliśmy dość krótko. Ale czas niemiłosiernie mi się dłużył. Cały czas trzymałam Rossa za rękę.
Jak dojechaliśmy widziałam tylko, jak na noszach go wynoszą. Mówili, że muszą go wybudzić, odratować czy coś takiego. Sama nie wiem. Wiem tylko, że dość długo czekałam, aż podadzą mi nowiny. W końcu przyszedł lekarz.
-Pani Marano? Dziewczyna Rossa Lyncha?-spytał podchodząc bliżej.
-Tak, to ja. Co z nim?
-Ma złamaną rękę. No i przede wszystkim dużo szczęścia. Zazwyczaj takie wypadki kończą się śmiercią. A u niego to tylko strata przytomności i złamana ręka. I parę żeber.
-Wyjdzie z tego?
-Tak, ale potrzebuje dużej opieki. A pani jest jego jedyną rodziną...
-Oczywiście zaopiekuję się chłopakiem. Dziękuję za informacje. A mogę do niego wejść?
-Oczywiście. Pacjent czuje się lepiej.
Szybko podeszłam do sali, w której leżał Ross. Gdy weszłam i go zobaczyłam to się przeraziłam. Miał rozcięty łuk brwiowy, rękę w gipsie, podbite oko, a cały na mój widok się uśmiechnął.
-Moja dziewczyna przyszła. Moja osobista całodobowa opieka. Witaj skarbie-powiedział ze swoim zadziornym uśmieszkiem. W co ja się wpakowałam?
***
Z tej strony Abi:) Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Pamiętajcie, że zależy nam na waszych komach. Piszcie szczere opinie. Rybka pisała 1 cz. ja 2:) Do napisania:*
~Abi
~RybaXDD
Będzie ciekawie:)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. W sumie to cieszę się, że Ross miał wypadek ;d Teraz będzie się coś więcej po między nimi działo (mam nadzieję). Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńKurde, oni się kochają i tyle xD
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty i czekam na nexta :)
Zapraszam was na mojego nowego bloga
http://lifeofraura.blogspot.com/
Właśnie będe wstawiać prologa.
Będzie się działo!!!
OdpowiedzUsuńOj Lau coś ty narobiła :P
Dawajcie szybko next!!!!!
W końcu skomentuję :3
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! Oj, Laura, w coś ty się wpakowała...
Czekam na next'a
swietny jak zwykle ale dodawajcie częściej :(
OdpowiedzUsuńDziękuje <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!! :D czekam na nexta i zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńraura-hate.blogspot.com
Będzie się działo :) Świetny rozdział, ale dawaj częściej
OdpowiedzUsuń~~Wera~~
Cudowny rozdział ♥.♥
OdpowiedzUsuńBiedny Rossy: "(
OdpowiedzUsuńRoss to się chyba cieszy z tego wypadku xd Świetny rozdział jak zawsze ;p
OdpowiedzUsuńGenialny!...w sumie to nic nowego, że boski rozdział.. ;D
OdpowiedzUsuńJest spoko , ale mysle że ten calus lau był nie potrzebny bo wyszło tak że ross wie że ona się w nim kocha i teraz ja przeleci i ja zostawi mysle że to laura powinna mieć wypadek i Ross by się w tedy martwil a ona by zobaczyła że chłopakowi zależy na niej
OdpowiedzUsuńZ jednej z strony smutam, że Ross miał wypadek, ale z drugiej strony Lau w roli pielęgniarki,hm... Zapowiada się ciekawie:D Czuję to w ogonie^^
OdpowiedzUsuńRozdział boski i mam ogromną nadzieję, że szybko dodacie nexta, bo ja tutaj czekam i stygnę:D
Super rozdział ! :*
OdpowiedzUsuńChociaż nic się nie stało Rossowi :) Lau zaopiekuje się naszym blondasem.
Czekam na next <333